Spokojnie, to tylko chwilowa zadyszka Górnika Zabrze


Górnik Zabrze powraca na właściwe tory

26 października 2020 Spokojnie, to tylko chwilowa zadyszka Górnika Zabrze
Kamil Brandys

Zachwycający początek, a później zaledwie jeden punkt w trzech spotkaniach. Tak w skrócie można podsumować kilka pierwszych kolejek Górnika Zabrze. Martwiliśmy się, że dobra forma zabrzan z początku sezonu uleciała i rozpłynęła się w nieczystym zabrzańskim powietrzu. Mecz w Grodzisku pokazał jednak, że piłkarze Marcina Brosza powrócili do dobrej formy i będą się liczyć w walce o lokaty dające awans do europejskich pucharów.


Udostępnij na Udostępnij na

Górnik Zabrze ligowy maraton, bo niewątpliwie ten sezon taki będzie, zaczął z wysokiego „c”. Cztery pierwsze spotkania, cztery zwycięstwa. Ofensywną grą zachwycili wszystkich kibiców ekstraklasy. Był w tym jakiś pomysł Marcina Brosza, a w szarej rzeczywistości powiew świeżości. Bezkompromisowa gra z trójką obrońców robiła robotę. Na dodatek nie było to typowe murowanko, tylko gra wysokim pressingiem i wysoko ustawioną obroną.

Do wszystkiego jednak można się przyzwyczaić. Niestety rywale też nauczyli się taktyki Górnika Zabrze. Stare numery przestały działać. Pokazał to wybitnie Marek Papszun, który idealnie wykorzystał wszystkie mankamenty odważnej gry. Piłki za wysoko ustawioną obronę rozbroiły Górnika. Górnicyostro zaczęli sezon, w zasadzie od sprintu, aby uwolnić się od przeciwników. Niestety ekstraklasa ich zweryfikowała. Nie dało się utrzymać takiego tempa przez całe rozgrywki. Po mocnym początku cały czas są w czubie tabeli.

Najlepszy możliwy skład

Do spotkania z Wartą zawodnicy ze Śląska przystępowali w nie najlepszych nastrojach. W starciach z Zagłębiem Lubin, Rakowem Częstochowa oraz Wisłą Kraków udało się wywalczyć tylko jedno „oczko” do ligowej tabeli. Mówiąc krótko, zostali sprowadzeni na ziemię. Może to i dobrze, że na tym etapie sezonu przyszedł taki lekki kryzys. W lidze wszystko jeszcze jest otwarte i może się zdarzyć absolutnie wszystko.

Marcin Brosz zdecydował o małych roszadach przed spotkaniem z Wartą Poznań. W porównaniu z ostatnim przegranym meczem z Rakowem Częstochowa zaobserwowaliśmy trzy zmiany. Co warto jednak podkreślić, system gry,, ani taktyka się nie zmieniły. Konsekwencja – to nam się podoba w poczynaniach Marcina Brosza. Aleksandra Paluszka zastąpił Michał Koj, w ataku zagrał Piotr Krawczyk zamiast dobrze spisującego się na początku sezonu Alexa Sobczyka. Ostatnią zmianą było przestawienie Romana Prochazki do środka pola, aby na prawym wahadle mógł zagrać Giannis Masouras.

Powrócił stary Górnik

Na jakiej podstawie twierdzimy, że wrócił stary, to znaczy z początku sezonu Górnik? Po pierwsze, był pozytywny rezultat dla „Górników”. W sporcie to wynik jest najważniejszy. W piłce nożnej nie przyznaje się punktów za styl jak w skokach narciarskich. Chociaż akurat za niego moglibyśmy przypisać kilka „oczek” Górnikowi, gdyż wyróżniali się swoją grą. Meczem obrazującym zabawę „Trójkolorowych” z przeciwnikami było spotkanie z Legią Warszawa. To właśnie wtedy wyróżnili się oni niesamowitą akcją zakończoną bramką Bartosza Nowaka.

Po drugie, Górnik znów grał dobrze w obronie. Konsekwencją tego było czyste konto Martina Chudego – już czwarte w tym sezonie. Co warte podkreślenia, Marcin Brosz nie rozstaje się ze słowackim golkiperem i nieprzerwanie na niego stawia, odkąd przyszedł do Górnika, a to już będzie półtora roku. Warta była jednak dzisiaj zdecydowanie stłamszona w ofensywie, przez co Chudy nie miał dużo roboty. Zaledwie raz był zmuszony do pokazania swoich umiejętności.

Po trzecie, obrona Górnika w Grodzisku wyglądała na bardziej kompaktową lub jak kto woli lepszą. Trio Koj, Gryszkiewicz, Wiśniewski jest optymalne dla Marcina Brosza. Trudno nie dostrzec też, jak ważna jest to formacja. Bez niej ani rusz. Jeśli Górnik ma się bić o poważne miejsca, to powyższe trio musi grać jak z nut. Pokazały to poprzednie przegrane spotkania, kiedy dawali się łatwo ogrywać albo jak to było z Rakowem, kiedy zostali przechytrzeni przez Marka Papszuna.

Król Erik Janza

Jeśli mielibyśmy kogoś wyróżnić za mecz z poznańską Wartą, pewnie wybralibyśmy na MVP Erika Janzę. Lewego obrońcę lub jak kto woli w ustawieniu Górnika lewego wahadłowego. Zawodnik usposobiony bardzo ofensywnie, lecz nieszarżujący i nielatający wzdłuż linii bocznej jak szalony. To raczej typ piłkarza, który wypatrzy gdzieś kolegę, tu gdzieś zagra ciasteczko do napastnika. Jakby tego było mało, umie też zachować się w defensywie. Istny skarb dla Marcina Brosza.

W tym sezonie nie opuścił żadnego ze spotkań. Gra wszystko od dechy do dechy. Słoweniec może nie ma niesamowitych liczb (1 asysta), ale jest wyróżniającym się graczem „Górników”. W spotkaniu z Wartą większość akcji przechodziła właśnie przez niego i lewą stronę. Grał niczym pan profesor. Robił dużo szumu, ale skupiał się przede wszystkim na wypracowaniu dobrych pozycji partnerom.

Jest jeszcze trochę do poprawy

Żeby nie było tak kolorowo, musimy wspomnieć o złych fragmentach Górnika, jak na przykład końcówka spotkania, wtedy zrobiło się faktycznie gorąco i było blisko bramki dla Warty. Na straży stanął wówczas nie kto inny jak Erik Janza. „Górnikom udało się zniwelować praktycznie do minimum zagrożenie, jednak zabrakło koncentracji w końcówce. To mogło się źle skończyć =dla Marcina Brosza i jego drużyny.

Spodziewaliśmy się też nieco więcej w ofensywie od Górnika. Oczywiście niby stwarzali sobie sytuacje i oddawali groźne strzały, nieraz Adrian Lis musiał wyciągać się jak struna, ale czegoś bez wątpienia brakowało. Sam fakt, że decydującą bramkę udało się zdobyć z rzutu karnego, pokazuje, że wcale tak kolorowo w ataku nie było. Przyzwyczailiśmy się, że po „Trójkolorowych” można spodziewać się więcej w tym aspekcie.

Trzeciego karnego na bramkę zamienił Jesus Jimenez. Hiszpan jednak, jak cała ofensywa, za bardzo się nie wyróżniał. Znamy go i wiemy, że stać go na więcej. Choć oddajemy mu, że rzuty karne wykonuje genialnie. W ten sposób Górnik Zabrze przełamał złą passę. W końcu zagrał przyzwoicie i wygląda na to, że będzie się liczył w walce o wysokie lokaty. Mecz z Wartą pokazał, że pierwszy kryzys w Zabrzu został zażegnany.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze