Jagiellonia ma Probierza, Ruch zaś Fornalika. Zarówno w przypadku szkoleniowca klubu z Podlasia, jak i trenera „Niebieskich” możemy śmiało zaryzykować stwierdzenie, że są stworzeni do prowadzenia swoich klubów. Opiekun zespołu z Chorzowa ma jednak dosyć osobliwą „przypadłość”. Jako trener Ruchu jeszcze nigdy nie poprowadził zespołu do dwóch udanych sezonów z rzędu. Ósme miejsce z zeszłej kampanii było wynikiem w przypadku chorzowian doskonałym. Co w takim wypadku przyniesie sezon 2016/2017?
O tym, że Waldemar Fornalik jest przeznaczony Ruchowi, nikogo przekonywać długo nie trzeba. Piłkarsko wychowano go w Chorzowie, z „Niebieskimi” związany był przez całą swoja karierę zawodniczą, a po zawieszeniu butów na kołku został asystentem trenera chorzowskiego zespołu. Ruch to „Waldek King” i na odwrót. Trenował swego czasu lokalnego rywala – Górnik Zabrze – jednak nie ostudziło to miłości sympatyków „eRki” do urodzonego w Myślenicach jegomościa.
Falowanie i spadanie…
W przypadku Ruchu mówienie o spadaniu niekoniecznie jest na miejscu, ale falowanie to chyba ulubione „zajęcie” podopiecznych trenera Fornalika. Obecny szkoleniowiec „Niebieskich” objął pierwszy zespół w 2009 roku i od razu zafundował kibicom kilka cudownych chwil, ponieważ chorzowianie zakończyli rozgrywki ligowe na 3. lokacie. To dla drużyny, która trzy sezony wcześniej awansowała do elity, wynik zdecydowanie ponad stan. Kolejna kampania nie była już tak udana. Swoje zrobiły występy w Europie i bliżej Ruchowi było do strefy spadkowej niż czuba tabeli.
I taki schemat ciągle się powtarzał. Sezon zakończony sukcesem przeplatał się z walką o ligowy byt. Świetnie widać to na załączonym schemacie.
Gołym okiem widać, że stabilizacji formy w poszczególnych sezonach w chorzowskim zespole szukać próżno. Nie pomagają też problemy finansowe, które trapią śląski klub od kilku ładnych lat. Tym większy szacunek wzbudzają nawet te jednosezonowe „wybryki”, jak choćby miejsca w pierwszej trójce na finiszu ekstraklasy.
Przed kampanią 2016/2017 wcale lepiej nie było. Bolesną prawdą jest, że „Niebieskich” zasilili piłkarze, których nikt inny nie chciał, bądź grali w 1. lidze, jak choćby Jakub Arak. Wzmocnienia Ruchu nie są w sumie najważniejsze, ponieważ Waldemar Fornalik lubi stawiać na młodość i co rusz desygnuje mało doświadczonych graczy do wyjściowej jedenastki. Gdyby każdy klub w obliczu finansowego kryzysu postępował podobnie… świat byłby lepszy, a na pewno Polska poznałaby kilku klasowych piłkarzy błąkających się po niższych ligach.
„Efekt Fornalika”?
Wracając do grafiki i tezy, że falująca forma jest „znakiem rozpoznawczym” piłkarzy prowadzonych przed pana Waldemara. Owszem, nie da się negować faktu, że Ruch nie potrafił rozegrać dwóch dobrych sezonów z rzędu, jednak nie tylko pod wodzą „Waldka Kinga”. Wróćmy do roku 2012. Po fenomenalnym wicemistrzostwie Polski Fornalikowi powierzono misję wprowadzenia reprezentacji Polski na mistrzostwa świata. Po tym, jak szkoleniowiec chorzowian podjął pracę z drużyną narodową, a jego miejsce zajął jego brat – Tomasz – ekipa ze Śląska rozgrywała jeden z gorszych sezonów, jakie mogli pamiętać sympatycy futbolu z Chorzowa.
Tomasz Fornalik zawiódł, jego miejsce zajął Jacek Zieliński i… sytuacja się nie poprawiła. Ruch zapewnił sobie utrzymanie na kolejkę przed końcem rozgrywek i duża w tym zasługa Polonii Warszawa, która została rozwiązana. Dzięki temu 15. drużyna w tabeli nie podlegała degradacji, a to właśnie miejsce przypadło podopiecznym obecnego trenera Cracovii.
Bez „Kinga” na ławce Ruch ustabilizować formy także nie potrafi, czyli „efekt Fornalika” nie istnieje.
Po blamażu 0:6 z Jagiellonią w kolejnym sezonie Zieliński pożegnał się z posadą, a w jego miejsce sprowadzono Jana Kociana. Słowak okazał się cudotwórcą i wykręcił z „Niebieskimi” miejsce na najniższym stopniu podium. Później była niezła, jednak nie do końca udana przygoda z europucharami, kilka przegranych w lidze i powrót Fornalika na stare śmieci.
***
To tylko dowód na to, że bez „Kinga” na ławce Ruch ustabilizować formy także nie potrafi. Czyli „efekt Fornalika” nie istnieje. Tak czy inaczej przed Ruchem niezwykle trudny sezon. O grupie mistrzowskiej nikt w Chorzowie głośno nie mówi i chyba słusznie, ponieważ wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że „Niebiescy” walczyć będą o utrzymanie. Ale nigdy nie wiadomo… w końcu mowa o Ruchu.