Ogromne męczarnie Śląska Wrocław w 1/8 finału Pucharu Polski


28 października 2014 Ogromne męczarnie Śląska Wrocław w 1/8 finału Pucharu Polski

Śląsk Wrocław pokonał w 1/8 finału Pucharu Polski Stal Stalową Wolę. Piłkarze z Wrocławia strasznie męczyli się w spotkaniu z szóstym zespołem drugiej ligi .


Udostępnij na Udostępnij na

„Stalówka” w tej edycji Pucharu Polski wyeliminowała już dwa kluby z wyższej klasy rozgrywkowej. Najpierw pokonała Olimpię Grudziądz, a w następnej rundzie sprawiła ogromną niespodziankę, eliminując ekstraklasową Lechię Gdańsk. Śląsk miał dużo krótszą drogę do tej fazy rozgrywek, ponieważ rozegrał tylko jeden mecz, w którym pokonał Widzew Łódź. Warto wspomnieć, że w poprzednim sezonie oba kluby również spotkały się w Pucharze Polski. Wtedy lepszy okazał się Śląsk, ale mecz był bardzo wyrównany i do jego rozstrzygnięcia była potrzebna dogrywka.

Trener Śląska Wrocław, Tadeusz Pawłowski, bardzo poważnie podszedł do tego spotkania i w składzie swojej drużyny w porównaniu do meczu ligowego zmienił tylko trzech zawodników. Trener „Stalówki” zdecydował się na dokonanie pięciu zmian w podstawowym zestawieniu.

Mila, Mila i jeszcze raz Mila to właśnie on był zawodnikiem, który uczestniczył w praktycznie każdej akcji Śląska na początku spotkania. Sebastian oddał kilka strzałów z dystansu i to od niego zaczynała się praktycznie każda sytuacja wrocławskiej drużyny. Jednak piłkarze ze Stalowej Woli nie zamierzali położyć się na murawie i bez walki oddać ten mecz. Gra obronna w ich wykonaniu wyglądała naprawdę przyzwoicie i niesieni dopingiem swoich kibiców od czasu do czasu próbowali groźnie kontratakować. Pod koniec pierwszych dwóch kwadransów gry w końcu dał o sobie znać będący ostatnio w świetnej dyspozycji Flavio Paixao, ale jego uderzenie głową w dobrym stylu obronił bramkarz Stali, Tomasz Wietecha. Warto także wspomnieć, że do treningów po ciężkiej kontuzji wrócił Marco Paixao. Jeżeli Flavio utrzyma swoją dyspozycję, a jego brat Marco wróci do formy, w jakiej był przed kontuzją, to mogą oni stworzyć fantastyczny duet, który wygra Śląskowi niejeden mecz. Śląsk miał w tym spotkaniu zdecydowaną inicjatywę, ale w żadnym stopniu nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Nie ma co się oszukiwać, że było to piękne widowisko, ponieważ nie było. Bardzo dużo gry w środku pola, duża ilość niedokładnych podań, bardzo często piłkarze mieli nawet problem, by się na boisku utrzymać, zapewne z powodu źle dobranego obuwia. Pierwsza połowa do zapomnienia.

W przerwie spotkania Tadeusz Pawłowski chyba nie zrobił swoim zawodnikom tzw. suszarki, ponieważ na początku drugiej połowy ich gra nie uległa zmianie. Śląsk grał tak, jakby miał świadomość, że prędzej czy później tę bramkę uda im się strzelić. Z czasem drużyna z Wrocławia zyskiwała coraz większą przewagę, zaczęły pojawiać się sytuację bramkowe i z większą łatwością dochodzili do pola karnego „Stalówki”. Wszystko to działo się po czerwonej kartce, jaką otrzymał jeden z piłkarzy Stali, a konkretnie Marcin Kowalski. Po jednej z przypadkowych akcji Śląska faulowany w polu karnym był Rafał Grodzicki. Sędzia wskazał na „wapno”, do piłki podszedł Sebastian Mila i… strzelił tak, że Wieteska zdołał nawet złapać piłkę. Przed wykonaniem tego karnego mieliśmy dłuższą przerwę, ponieważ były problemy z fotoreporterem, który chciał sobie zrobić jakieś ładne zdjęcie z tego rzutu karnego, jednak sędzia mu na to nie pozwolił i to pewnie trochę zdekoncentrowało naszego reprezentacyjnego pomocnika. Piłkarze „Stalówki” oddychali już rękawami, ale zwietrzyli swoją szansę . Dwa groźne strzały oddał najlepszy strzelec w tym sezonie ekipy ze Stalowej Woli, Łukasz Sekulski. Śląskowi jednak udało się zadać decydujący cios, gola strzałem głową zdobył wprowadzony w drugiej połowie Juan Calahorro. Przy tej sytuacji nie obyło się bez kontrowersji, ponieważ jako ostatni piłki dotknął Flavio Paixao. Wydaje się jednak, że Flavio dotknął, gdy przekroczyła już ona linię bramkową.

Dla Śląska był to mecz z cyklu wygrać, awansować, zapomnieć, pewnie dlatego nie włożyli w niego stu procent swoich umiejętności. A jeżeli chodzi o gospodarzy, to trzeba ich pochwalić za walkę i ogólnie za cały udział w tej edycji Pucharu Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze