I liga: trzy lokomotywy pędzą w równym tempie!


29. kolejka I ligi nie zmieniła układu w czubie tabeli. Po raz kolejny wszystkie trzy zespoły wygrały swoje mecze, co sprawia, że kwestię awansu rozstrzygną zapewne bezpośrednie starcia pomiędzy czołową trójką.


Udostępnij na Udostępnij na

O tym, że 29. kolejka będzie bardzo ciekawa, przekonaliśmy się już w pierwszym jej meczu. Dolcan Ząbki podejmował u siebie zagrożonego spadkiem Chrobrego Głogów i byliśmy świadkami niezwykle ciekawego spotkania. Mecz od początku wyglądał tak, jakby obie ekipy walczyły o życie – akcja za akcją, kontra za kontrą. W 22. minucie wynik spotkania otworzył skrzydłowy ekipy przyjezdnej – Stepan Hirskyj. Wykorzystał on dziwne upodobanie Rafała Leszczyńskiego do wychodzenia z bramki (chwilę wcześniej w podobnej sytuacji głową z linii bramkowej piłkę wybił Adrian Łuszkiewicz) i przelobował bramkarza z ponad 30 metrów. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie.

Tym, co wydarzyło się w drugiej połowie, można by obdzielić kilka spotkań. Emocje jak w dobrym thrillerze. Zaczęło się od sytuacji z 50. minuty. Krzysztof Ziemniak zahaczył w polu karnym Damiana Świerblewskiego i Dolcan otrzymał rzut karny. Na domiar złego dla Chrobrego obrońca gości zobaczył za ten faul czerwoną kartkę. Do „jedenastki” podchodzi Grzegorz Piesio i… marnuje karnego, na dodatek ostro wchodząc w broniącego Sławomira Janickiego. W wyniku faulu Piesio także wylatuje z boiska. Dwie minuty i siły znów były wyrównane. Dolcan walczył, starał się wyrównać i był tego naprawdę bliski. W jednej z akcji Michał Bajdur trafił w poprzeczkę.W 72. minucie doskonałym kontratakiem popisała się drużyna gości i Wołodymyr Hudyma zmienił wynik spotkania na 0:2. W końcówce meczu Chrobry wyprowadził jeszcze jedną kontrę, zakończoną faulem Damiana Świerblewskiego i trzecią czerwoną kartką w tym meczu. 0:2 to ostateczny wynik, który punktowo zrównuje znajdującą się na miejscu barażowym drużynę z Głogowa z nowosądecką Sandecją.

Walka na dnie tabeli

Rywalizacja o ligowy byt jest w tym sezonie niezwykle zaciekła. Mecz GKS-u Tychy z Pogonią Siedlce zbliżył nieco tę pierwszą do osiągnięcia celu, mimo że ciągle jest to ekipa z szesnastego miejsca w tabeli. Drużyna gospodarzy była na boisku wyraźnie lepsza, co ostatecznie odzwierciedla wynik. W 32. minucie Jakub Bąk wykończył bardzo składną akcję tyszan i wyprowadził ich na prowadzenie. Dziesięć minut po przerwie wynik podwyższył weteran pierwszoligowych boisk – Maciej Kowalczyk. 38-letni napastnik fenomenalnym strzałem z woleja nie dał szans na skuteczną interwencję Jackowi Kozaczyńskiemu. Nadzieję na odwrócenie losów meczu dał gościom Antonio Calderon, który wykorzystał rzut karny w 75. minucie. Ta sztuka nie udała się jednak Pogoni, która opadła z sił i straciła jeszcze dwie bramki w doliczonym czasie gry. Ich strzelcami byli Damian Nieśmiałowski i Mateusz Mączyński.

W Byczynie Widzew podejmował Wigry Suwałki. Oglądaliśmy dwie bardzo różne połowy spotkania. Pierwsza to prawdziwa wymiana ciosów. W 17. minucie błąd defensywy łodzian, ku rozpaczy kibiców, wykorzystał Kamil Adamek i wyprowadził Wigry na prowadzenie. Przyjezdni nie cieszyli się nim jednak zbyt długo, bo już sześć minut później wyrównał Liridon Osmanaj. W 38. minucie znów przypomniał o sobie Adamek, kolejny raz wykorzystując fatalny błąd obrony Widzewa. Tym razem Wigry z prowadzenia cieszyły się zaledwie dwie minuty, świetną indywidualną akcję wykończył bowiem Veljko Batrović. Druga połowa obfitowała w świetne sytuacje z obu stron, ale obyło się bez bramek. Z jednej strony Widzew wciąż jest niepokonany w Byczynie, z drugiej – już nawet cud może nie wystarczyć do uratowania ligi. Do końca jeszcze pięć kolejek, a strata do miejsca barażowego wynosi dwanaście punktów. Za tydzień Widzew może być już drugoligowcem.

O komentarz dotyczący spotkania poprosiliśmy graczy i trenera Widzewa:

Piotr Mroziński:

Tak naprawdę nic nam ten jeden punkt nie daje. Chcieliśmy to spotkanie wygrać i zbliżyć się do miejsca barażowego, ale niestety się nie udało. Mieliśmy swoje sytuacje, mogliśmy ten mecz wygrać, ale równie dobrze mogliśmy też ten mecz przegrać. Mogło być spokojnie 5:5. Za dużo prostych błędów i stąd remis. Za szybko podejmowaliśmy decyzje i dlatego były one złe. Zabrakło nam spokoju pod bramką i myślę, że to był powód, dlaczego kolejne gole nie padały.

My wciąż wierzymy w miejsce barażowe, trzeba grać do końca. Zostało nam tylko wygrać wszystkie spotkania, a jak się nie uda, to jak najwięcej z tych ostatnich, i liczyć po prostu na to, że inne drużyny nie będą wygrywać i dościgniemy je.

Konrad Wrzesiński:

– Ten remis nic nie daje. Musimy trzy punkty zdobywać, a nie zdobyliśmy. Sytuacja się coraz bardziej komplikuje. Ale walczymy do końca. Mamy jeszcze pięć meczów, w których musimy zdobyć komplet punktów. Jeśli będziemy grać mądrze, przede wszystkim z tyłu, to będziemy zdobywać punkty. Dzisiaj nie graliśmy mądrze z tyłu, na pewno wyciągniemy z tego konsekwencje. Błędy wynikały z błędów poszczególnych graczy. Strata w środku pola, przeciwnicy pojechali z kontrą, kilka razy mogło się to o wiele gorzej zakończyć. Ten jeden punkt będzie nam potrzebny.

Wojciech Stawowy, trener Widzewa:

Jeżeli chce się wygrać spotkanie, to trzeba je przynajmniej grać tak jak niewielkimi fragmentami w drugiej połowie, natomiast nie tak, jak graliśmy przez pierwsze 45 minut, które trzeba wymazać z naszych życiorysów i naszej pamięci, bo to była katastrofalna połowa w naszym wykonaniu. Widoczne były nieodpowiedzialność i niefrasobliwość w naszej grze, myśmy sobie sami praktycznie te bramki strzelali. Jeżeli chcieliśmy jeszcze cokolwiek zdziałać, jeśli chodzi o miejsce barażowe, to absolutnie nie mogliśmy dzisiaj stracić punktów, a straciliśmy je.

Bytovia i GKS odżyły po zmianie szkoleniowców

W Gdyni Arka podejmowała Bytovię, która po odejściu Pawła Janasa i zatrudnieniu Tomasza Kafarskiego punktuje więcej niż solidnie. Tak stało się i tym razem. Po dobrym starcie rundy nieco wyhamowała ostatnio Arka, co w sobotni wieczór wykorzystali goście, zwyciężając 1:0 po golu Roberta Mandrysza. Po tej wygranej Bytovia zajmuje trzynaste miejsce w tabeli z dwoma punktami przewagi nad miejscem barażowym. Jeśli jednak będzie punktować tak regularnie jak ostatnio, nic poważnego już jej nie zagrozi i będzie mogła przygotowywać się do zajęcia w przyszłym sezonie miejsca bardziej adekwatnego do stanu klubowej kasy.

Dobry mecz rozegrała również drużyna GKS-u Katowice, podejmująca u siebie Olimpię Grudziądz. Gospodarze otworzyli stan meczu tuż przed gwizdkiem oznajmiającym koniec pierwszej połowy. Na mniej więcej dwudziestym metrze piłkę przyjął, niekryty przez żadnego z piłkarzy Olimpii, Adrian Frańczak i oddał kapitalny strzał w okienko bramki Bartosza Fabiniaka. W 53. minucie wynik podwyższył Mateusz Kamiński, kierując piłkę głową do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W podobny sposób kontaktową bramkę zdobył Bartosz Jaroch w 58. minucie. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry znakomite podanie Grzegorza Goncerza wykorzystał Aleksander Januszkiewicz i ustalił wynik spotkania na 3:1. Dzięki tej wygranej GKS zbliżył się do Olimpii na jeden punkt i zajmuje piąte miejsce w pierwszoligowej tabeli.

Lokomotywy trzy

Nic nie zmieniło się na szczycie tabeli. Wszystkie trzy ekipy solidarnie zwyciężyły swoje mecze, pokazując po raz kolejny, że są obecnie „ligę wyżej” od reszty stawki. Pytanie, które z tych trzech ekip ostatecznie znajdą się ligę wyżej po zakończeniu sezonu?

W Legnicy z Miedzią, bardzo dobrze punktującą w meczach u siebie, spotkała się Wisła Płock. Goście bardzo szybko rozstrzygnęli spotkanie na swoją korzyść. W 5. minucie rzut karny wykorzystał Krzysztof Janus, a cztery minuty później wynik ustalił Mikołaj Lebedyński. „Nafciarze” wciąż są na drugim miejscu w tabeli ligowej, strata do lidera wynosi cztery punkty, goniąca ich Termalica wciąż jedno oczko za Wisłą.

W Nowym Sączu skromne zwycięstwo odnieśli piłkarze Zagłębia Lubin. Pokonali oni miejscową Sandecję 1:0 i niezmiennie przodują w pierwszoligowej tabeli. Jedyną bramkę dla gości zdobył Adrian Błąd, wykańczając dobre podanie Arkadiusza Woźniaka.

Jednobramkowym zwycięstwem gospodarzy zakończyło się spotkanie w Niecieczy, gdzie Termalica podejmowała znakomicie się ostatnio spisującą Chojniczankę. Jedyną bramkę dla trzeciej w tabeli ekipy spod Tarnowa zdobył niezawodny Emil Drozdowicz, goniący w klasyfikacji strzelców Grzegorza Goncerza (trzy bramki straty). Napastnik gospodarzy świetnie wykończył akcję Jakuba Biskupa, dobijając jego strzał, obroniony przez Damiana Podleśnego.

W Świnoujściu mecz przy zielonym stoliku

Z powodu obawy o zamieszki mecz Flota Świnoujście – Stomil Olsztyn nie odbył się. Jako że gospodarze zrezygnowali z organizacji imprezy podwyższonego ryzyka (zbyt wysoki koszt organizacji), najprawdopodobniej Stomil dopisze sobie trzy punkty walkowerem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze