Wykolejona lokomotywa, czyli co się dzieje z Lechem Poznań?


Nie tak miał wyglądać sezon dla „Kolejorza”

24 września 2018 Wykolejona lokomotywa, czyli co się dzieje z Lechem Poznań?
Dariusz Skorupinski

Kibicowanie Lechowi Poznań to w ostatnich latach bolesny rodzaj masochizmu. Ambicje w stolicy Wielkopolski są nie bez powodu bardzo duże, ale „Kolejorz” po prostu nie ma w sobie genu zwycięzców. Nie ma tego przekonania, że co by się nie działo, i tak uda się wyjść z tarapatów. Legia to ma. Piłkarze stołecznego klubu co roku przechodzą kryzys na początku sezonu, ale bez względu na wszystko ich pewność siebie praktycznie w ogóle nie maleje. Lech jak już wpada w kryzys, to musi minąć sporo czasu, zanim wyjdą na prostą.


Udostępnij na Udostępnij na

Tak było w zeszłym sezonie, kiedy Lech po pokonaniu Legii 3:0 niespodziewanie zanotował serię pięciu meczów bez wygranej. Następny kryzys dopadł ich pod koniec sezonu. Wówczas przegrali cztery spotkania z rzędu u siebie w grupie mistrzowskiej. Teraz historia się powtarza. Fakty są takie, że „Kolejorz” w XXI wieku zdobył zaledwie dwa mistrzostwa Polski. Tylko o jedno więcej od Zagłębia Lubin. To zdecydowanie za mało jak na klub z takim potencjałem piłkarskim, finansowym i z takimi fantastycznymi kibicami, którzy jednak pomału tracą cierpliwość do tego, co się dzieje z ich klubem.

Nowy trener, nowe nadzieje

Kiedy Ivan Djurdjević w maju obejmował drużynę Lecha Poznań, nie byłem zbyt wielkim entuzjastą tego pomysłu. Oczywiście Serba niezwykle mocno szanuję, ale miałem spore obawy, kiedy ta nominacja została ogłoszona. CV trenerskie legendy „Kolejorza” nie rzucało na kolana. Wcześniej pracował jedynie w trzecioligowych rezerwach Lecha Poznań, ale nie był w stanie wywalczyć awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Pierwsze, o czym pomyślałem, kiedy się dowiedziałem, że to Djurdjević dostał zadanie poskładania rozbitego zespołu, to: „za wcześnie”. Wydaje mi się, że były obrońca Lecha najpierw powinien zostać asystentem trenera w pierwszej drużynie „Kolejorza” lub szlifować dalej swoje umiejętności na przykład na poziomie pierwszej ligi. Tym bardziej, że Serb nawet nie ma papierów trenerskich uprawniających go do prowadzenia zespołu w ekstraklasie (jest na kursie trenerskim, papiery otrzyma w marcu 2019 roku).

Oczywiście kiedy Djurdjević kończył karierę piłkarską, wszyscy w Poznaniu zdawali sobie sprawę, że to jest przyszły trener Lecha. Niestety najprawdopodobniej włodarze Lecha pośpieszyli się z tą decyzją. Piszę „najprawdopodobniej”, ponieważ nie jest wcale wykluczone, że Lech wkrótce wyjdzie z tego kryzysu i tak jak na początku sezonu wygra kilka meczów z rzędu, a przecież ich strata do lidera nie jest nie do odrobienia, gdyż to tylko sześć punktów. W szalonej polskiej lidze nie takie rzeczy się już działy.

Jednak na razie Djurdjević sprawia wrażenie człowieka, którego posada trenera Lecha przerasta. Serb przejął drużynę rozbitą po poprzednim sezonie. Jak sam powiedział na swojej pierwszej konferencji prasowej, „zespół jest w gruzach”. Nie sądzę, żeby teraz było lepiej, bo i wyniki wcale nie są lepsze niż te, które notowali jego poprzednicy. Cztery lata temu, kiedy po kolejnej kompromitacji w europejskich pucharach zwolniony został Mariusz Rumak, atmosfera w Poznaniu była równie zła. Wtedy jednak Maciej Skorża błyskawicznie zmienił oblicze zespołu i kilka miesięcy później Lech Poznań został mistrzem Polski.

Tym razem słynny efekt „nowej miotły” nie zadziałał. Najpierw była nieudana przygoda w pucharach, gdzie Lech z trudem uniknął kompromitacji z Gandzasarem, męczył się z Szachtiorem, a następnie odbił się od ściany w rywalizacji z Genkiem. Trzeba co prawda odnotować dobry start w lidze i komplet zwycięstw w pierwszych czterech kolejkach, ale potem było tylko gorzej i Lech nie wygrał meczu od 12 sierpnia.

Misja przerosła Djurdjevicia?

Po poprzednim sezonie, kiedy Lech znowu w niezrozumiałych okolicznościach przegrał wszystko, włodarze klubu ze stolicy Wielkopolski chcieli uspokoić kibiców i zatrudnili ich ulubieńca na posadę trenera. Wszyscy jednak widzą, co się dzieje i coraz częściej można spotkać prośby fanów „Kolejorza”, żeby Djurdjević sam zrezygnował i odszedł, by nie tracić uznania w oczach kibiców, dla których wciąż jest legendą i każdy chce, żeby tak już pozostało.

Serb nie jest w stanie zaszczepić w swojej drużynie woli walki, zaangażowania i to mimo faktu, że jest niezwykle charakternym człowiekiem. Ponadto taktycznie zespół niczym nie zaskakuje. Parafrazując Macieja Rybusa – Lech wygląda jak zespół, który nie wie, co ma grać. Djurdjević kombinuje z formacjami, zaskakuje niektórymi wyborami personalnymi (Orłowski, Wasielewski). Do tego Djurdjević wzorem swojego poprzednika opowiada dziwne rzeczy na konferencjach prasowych. Po meczach, w których Lech tracił punkty po bardzo słabej grze, mówił, że jego zespół nieźle się zaprezentował. Po ostatnim spotkaniu z Arką przeszedł sam siebie i wypalił, że starcie z ŁKS-em w Pucharze Polski będzie meczem o wszystko. Szokujące słowa biorąc pod uwagę, że mamy dopiero końcówkę września. Czyżby trener Lecha nie wierzył w to, że jego drużyna może jeszcze włączyć się do walki o mistrzostwo Polski?

Ja jednak wierzę, że Lech wyjdzie z tego kryzysu i wróci do regularnego punktowania. Ekstraklasa potrzebuje silnego Lecha. Ivan Djurdjević ma bardzo dużo pracy, żeby wyprowadzić „Kolejorza” z gigantycznego kryzysu. Zmienić trzeba praktycznie wszystko.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze