Śląsk Wrocław zakończył niebezpieczną przygodę. Jak ją definiować?


Wrocławianie wrócili z bardzo dalekiej podróży i ostatecznie zerwali romans z I ligą. Pojawia się pytanie: co dalej?

18 maja 2019 Śląsk Wrocław zakończył niebezpieczną przygodę. Jak ją definiować?
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

W ostatnich miesiącach czy nawet latach życie wrocławskiego kibica nie należało do najłatwiejszych. Na murawie lub poza nią często pojawiały się problemy, które momentami graniczyły z katastrofą, ale koniec końców tych złych zakończeń udawało się unikać. Innymi słowy: piłkarze potrafili zagwarantować huśtawkę nastrojów, której mimo wszystko być nie powinno. We Wrocławiu grają przecież za dobrzy zawodnicy, stąd Śląsk nie powinien dotykać strefy spadkowej.


Udostępnij na Udostępnij na

Czas powiedzieć jasno i głośno: idziemy naprzód. Być może będę uciekał się do utopijnych wizji, ale we Wrocławiu potrzebne jest optymistyczne myślenie i konkretny plan na przyszłość. Ostatnie tygodnie udowadniają bowiem, że WKS ma do zaoferowania zdecydowanie więcej niż walkę o utrzymanie. Bo gdyby tak nie było, zespół nie potrafiłby w przekonujący sposób wygrać czterech meczów z rzędu. A to swoją drogą zdarzyło się po raz ostatni w sezonie mistrzowskim z 2012 roku. Ciekawą rzeczą jest również fakt, że od wielu sezonów dopiero na finiszu Śląsk błyszczy najmocniej. Jaki z tego wniosek?

Gdy na horyzoncie widać metę, Śląsk włącza piąty bieg

Wrocławian można by porównać do kierowcy auta zbliżającego się do skrzyżowania. Czyli widząc, że za chwilę zapali się czerwone światło, przyspiesza, zamiast zwolnić. Ktoś mógłby powiedzieć, że to przypadek, ale liczby wskazują na symptomatyczne działania. Poprzedni sezon? Sześć zwycięstw i jeden remis w rundzie finałowej. Sezon 2016/2017? Trzy triumfy na finiszu. 2015/2016? Ostatnie dziewięć kolejek tylko z jedną porażką. I tak w koło Macieju. Ta tendencja doskonale pokazuje, że jeśli Śląsk – mówiąc kolokwialnie – chce i ma nad sobą dobrego fachowca, po prostu potrafi osiągać wysoki pułap.

Więc skoro udaje się utrzymywać świetny poziom na ostatni miesiąc sezonu, to czemu nie w trzech, sześciu czy ośmiu? Tutaj pojawia się zagadka. Z jednej strony można winić piłkarzy i ich niewygórowane ambicje. Ale z drugiej? Problem wcale nie musi występować na tle finansowym. Nie powinniśmy się także doszukiwać błędu u trenerów, bo ich w ostatnich latach było przecież kilku. Do tego dochodzą również transfery i wymiana ogniw, dlatego trudno wskazać winowajcę w jednej osobie lub kwestii. Winowajcę za to, że wrocławianie nie prezentują przyzwoitej formy choćby przez pół kampanii.

Mówiąc o piłkarzach, mówimy o ludziach, którzy poznali futbol zarówno na świecie, jak i bardzo dobrze w Polsce. To wielki atut. Oczywiście nie powinniśmy spodziewać się fajerwerków od kilku zasłużonych już postaci, ale ambicje i serce wkładane w każdą próbę zwycięstwa powinny być obowiązkowym minimum. Tego Śląskowi w wielu fragmentach sezonu brakuje, ale nawet wtedy, gdy nikt nie potrafi pociągnąć zespołu za uszy, musi w końcu zadecydować doświadczenie. „Wojskowi” dysponują jedną z najstarszych kadr w ekstraklasie, co na przekór krytykom czasami się przydaje.

Jednak co za dużo, to niezdrowo. Bardzo często średnia wieku podstawowej jedenastki Śląska oscyluje w granicach 30. roku życia. Zbyt często. Stąd kibice wysuwają różne tezy, które w opinii ekspertów nie są wyssane z palca. Mówi się bowiem, że piłkarze są nasyceni, że zależy im tylko na dobrym kontrakcie i że dopiero grając na ostrzu noża, potrafią wykrzesać z siebie żar do zwyciężania. To są te najpoważniejsze zarzuty, ale czy one rzeczywiście pokrywają się z prawdziwym podejściem piłkarzy do klubowych barw? Niekoniecznie, a jeśli już, to na pewno nie dotyczą wszystkich.

Sezon o gorzkim smaku, ale dający nadzieję

Negatywne kwestie zostały świetnie przykryte przez cztery ostatnie kolejki i to trzeba sobie powiedzieć wprost. Najbardziej zagorzali kibice oczywiście nie zapomną tego, co widzieli przez całą rundę zasadniczą, jednak nadszedł ten czas, by doszukiwać się pozytywów na przyszłość. We Wrocławiu krążą informacje, że latem Śląsk ulegnie małej rewolucji kadrowej, co z perspektywy wieku kilku zawodników i ich wysokich kontraktów wydaje się trafnym posunięciem. Część starszyzny raczej nie dołoży się do oczekiwanego kroku naprzód, więc ich miejsce powinna zająć utalentowana młodzież, która jest!

W kolejnym sezonie więcej akcentów powinien dostarczyć m.in. Piotr Samiec-Talar, czyli rewelacja rozgrywek w CLJ, a wraz z nim Jakub Labojko, który już teraz stał się pociechą Śląska. Swoją wartość na poziomie Lotto Ekstraklasy mogą jeszcze pokazać również Damian Gąska, który ma duże pole do rozwoju, a także Kamil Dankowski, który nie ma tak dobrej pozycji jak u Tadeusza Pawłowskiego, ale nic straconego. Polityka klubu zakłada dawanie szans zawodnikom z akademii, dlatego ich liczba w następnym sezonie musi wręcz wzrosnąć. A jeśli nie… Cóż, to by oznaczało, że Śląsk błądzi w zamkniętym kole.

Ale tego raczej nie uświadczymy. Pod batutą Vitezslava Lavicki powrót na odpowiednie tory jest raczej formalnością. Należy jedynie podjąć kilka ważnych decyzji związanych z piłkarzami, którzy niekoniecznie oferują wartość dodaną, a później wzmocnić skład kimś perspektywicznym. A jednocześnie zostać przy formule, która zakłada oparcie trzonu zespołu na Polakach. Bo właśnie oni, będąc zaangażowani w losy Śląska, pokazali największy charakter na czele z Mariuszem Pawelcem, Mateuszem Cholewiakiem, Wojtkiem Gollą czy Marcinem Robakiem. Drogi Śląsku, złoty środek jest tuż-tuż.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze