Ronaldo i Juventus na szczycie. Piątek oraz Milik na fali, czyli Serie A na półmetku


Podsumowanie pierwszej połowy zmagań klubów włoskiej Serie A

8 stycznia 2019 Ronaldo i Juventus na szczycie. Piątek oraz Milik na fali, czyli Serie A na półmetku

Półmetek ligowych rozgrywek w Serie A za nami. Po tym, jak zawrzało w okienku transferowym na wieść o przejściu Cristiano Ronaldo do Juventusu, wiadome było, że oczy wielu kibiców będą zwrócone na włoską piłkę. Lecz pewnie nikt się nie spodziewał, że Portugalczyk będzie walczył o koronę króla strzelców z… Krzysztofem Piątkiem. Napastnik Genoi nie był jedynym Polakiem, który błyszczał na boiskach Italii. Jak ostatnie miesiące wpłynęły na tabelę? Która drużyna spełniła oczekiwania fanów, a kto rozczarował? Zapraszamy do podsumowania połowy sezonu 2018/2019 w Serie A.


Udostępnij na Udostępnij na

Dynamiczne i pełne dramaturgii pojedynki do ostatnich minut gry. Nieoczekiwane zwroty akcji, radość zwycięstwa oraz łzy porażki. Cios za ciosem, łeb w łeb, bramka za bramką. Tak wyglądały spotkania poszczególnych kolejek Serie A oraz wyścig o snajperskie podium. W tym sezonie włoska piłka zapewniła kibicom wiele emocji.

Nieposkromiony Juventus

Siedemnaście zwycięstw i dwa remisy. Tak prezentuje się bilans wielkiego Juventusu po rozegraniu połowy spotkań. Massimiliano Allegri postawił swoim piłkarzom poprzeczkę bardzo wysoko. Lecz jego podopieczni stawili czoła wyzwaniu i bez porażki na swoim koncie należycie okupują fotel lidera.

Bez wątpienia gwiazdą zespołu jest Cristiano Ronaldo. Portugalczyk w letnim okienku transferowym zszokował cały świat, zakładając koszulkę „Starej Damy”. Masowy marketing przyniósł zespołowi z Turynu rekordowe dochody. Z kolei całej Serie A rozgłos i umocnienie pozycji wśród najlepszych lig Europy. Jednak wbrew powszechnym opiniom początek byłego zawodnika Realu w nowym klubie był o dziwo trudny.

Nowe otoczenie oraz przede wszystkim filozofia włoskiego szkoleniowca wymagały od 33-latka ciężkiej pracy i sporego zaangażowania. Aby dostosować się do stylu gry „Bianconerich”, CR7 poświęcił mecze reprezentacyjne, by skupić się na nowych celach. Nie lada wyrzeczenie opłaciło się, a rezultaty było widoczne jak na dłoni. Portugalczyk nieraz w pojedynkę decydował o losach meczów, kreował akcję i stwarzał kolegom dogodne sytuacje. Świadczą o tym nie tylko strzelone bramki (38), które sprawiają, że „Juve” jest najskuteczniejszą drużyną w lidze, lecz także gole stracone (11), podkreślające siłę defensywy lidera.

Duża w tym zasługa Wojciecha Szczęsnego, który wyrasta na godnego zastępcę legendarnego Gianluigiego Buffona. Interwencje polskiego bramkarza nieraz ratowały „Starą Damę” z opresji. Jak tak dalej pójdzie, to kolejne scudetto trafi w ręce Juventusu. Pozostaje tylko pytanie, czy w drugiej części sezonu Cristiano Ronaldo się rozkręci i pewnym krokiem powalczy również o koronę króla strzelców. Pierwszą w Serie A.

Milik i Napoli, czyli druga siła we Włoszech

Na początku tym pierwszym od lat jest Juventus. A później bój o bycie wiceliderem toczy kilka drużyn. Ostatnimi czasy tą drugą siłą jest Napoli. Odkąd Carlo Ancelotti przejął klub z Kampanii, zauważalna jest siła rażenia piłkarzy z Neapolu. Nie jest to zespół, który sporo odróżniał się od tego, kiedy przewodził nim Maurizio Sarri, ale najważniejsze, że wciąż potrafi zagrozić turyńczykom.

O ile z początkiem sezonu kibice mogli polegać na bramkach Lorenzo Insigne, to w późniejszym czasie zaczął błyszczeć Arkadiusz Milik. Start polskiego napastnika nie był zbytnio imponujący, lecz z czasem, i pewnie po gorących krytykach Ancelottiego oraz całej włoskiej prasy, przyszła pora na dni chwały i wywalczenia sobie miejsca w pierwszym składzie. Efektowna bramka z rzutu wolnego w niezwykle ważnym meczu z Cagliari, dająca z trudem wywalczone zwycięstwo, oraz dwa trafienia w spotkaniu z Bologną sprawiły, że Milik stał się bohaterem włoskiego klubu. W tej chwili Polak ma 10 goli i ani myśli się zatrzymywać. Na uwagę zasługuje też inny reprezentant, Piotr Zieliński. Mimo iż polski pomocnik również miewał kryzysy swej formy, to solidną postawą w kilku meczach ponownie zdobył zaufanie swojego trenera.

Napoli traci dziewięć punktów do Juventusu i aby myśleć o mistrzostwie, piłkarze „Azzurrich” muszą w każdym meczu dać z siebie wszystko. Bez żadnych głupich wpadek, bo takowe niestety temu klubowi się przydarzały.

Wzmocniony Inter wcale nie taki najsilniejszy

To miał być sezon Interu. Powrót do Ligi Mistrzów skutkował licznymi wzmocnieniami. I tak na San Siro trafili tacy piłkarze, jak: Radja Nainggolan, Lautaro Martinez, Sime Vrslajko, Kwadwo Asamoah, Stefan de Crij, Matteo Politano oraz Keita Balde. Najważniejsze, że udało się zatrzymać najlepszego strzelca z poprzedniego sezonu, Mauro Icardiego.

Zbrojenia ciężkiego kalibru miały zapewnić „Nerazzurrim” walkę o mistrzostwo. Ten upragniony i długo wyczekiwany tytuł. Lecz wpadka na początku sezonu nieco zepsuła humory kibiców. Później już było lepiej, ale koniec końców drużyna Luciano Spallettiego zajmuje trzecie miejsce na podium, tracąc pięć punktów do drugiego Napoli. Oczywiście nie wszystko jeszcze stracone, bo dopiero teraz walka rozpocznie się na poważnie. Dogonienie Juventusu może być raczej misją niemożliwą. Pozostaje zatem rywalizacja o srebrny medal.

Mediolan kontra Rzym

Miejsca na podium już obstawione, lecz zostają jeszcze trzy premiujące do europejskich pucharów. Obecnie w korzystnej sytuacji jest Lazio Rzym, które rok temu musiało obejść się smakiem gry w Lidze Mistrzów. Tym razem czwarte miejsce na półmetku stawia „Biancocelestich” wśród tych wielkich.

Jednak zdobycz punktowa nie pozwala cieszyć się piłkarzom Simone Inzaghiego zbyt wcześnie. Bo na ogonie kolejno siedzą Milan i rywal zza miedzy, Roma. Te dwie wymienione drużyny nieco rozczarowują w bieżących rozgrywkach. Zwłaszcza Roma, która przecież jeszcze niedawno zakończyła sezon z brązowym medalem i zaskakującym dojściem do półfinału Ligi Mistrzów, eliminując po drodze Barcelonę. Dobre mecze przeplata tymi słabszymi, choć na uwagę zasługuje pamiętne spotkanie z Atalantą, kiedy to „Giallorossi”, przegrywając do pierwszej połowy 1:3, potrafili wspiąć się na wyżyny i doprowadzić do remisu. Podobnie nierówną formę prezentuje ekipa Gennaro Gattuso. Milan nie potrafi odzyskać swego blasku sprzed kilku lat, kiedy jako nieliczny mógł przerwać hegemonię Juventusu czy Interu. Czy w dalszej części sezonu nastąpi przełamanie klubu z San Siro i zdetronizowanie choćby rzymskich zespołów?

Sampdoria i Atalanta pretendentami do walki o puchary

Wszystkie powyższe kluby muszą pamiętać, że rozgrywki jeszcze nie zostały zakończone, a przez najbliższych kilka miesięcy może się jeszcze wiele wydarzyć. Bo na potknięcie czyhają inni, teoretycznie słabsi przeciwnicy, lecz futbol nieraz udowodnił, że nie można nikogo lekceważyć. Nawet takich ekip jak Sampdoria czy Atalanta Bergamo.

Polskie trio, czyli Bartosz Bereszyński, Karol Linetty i Dawid Kownacki, ma również swój wkład w grę drużyny z Genui. Niewątpliwie najważniejszymi ogniwami Marco Giampaolo są dwaj pierwsi reprezentanci, z kolei Kownacki przeważnie otrzymywał szansę na grę w ostatnich minutach spotkań. Taki przebieg sprawy w pewnym stopniu mógł frustrować polskiego napastnika, który rozważa kwestię wypożyczenia w zimowym okienku. Sampdoria miała świetną końcówkę półmetka, a o sile rażenia stanowił niezawodny Fabio Quagliarella. 35-latek mimo wieku wciąż zadziwia, a dowodem jego kunsztu jest trzecie miejsce w generalnej klasyfikacji strzeleckiej.

Tuż za Włochem, mając 10 bramek, a więc tyle samo co Ciro Immobile i Arkadiusz Milik, znajduje się Duvan Zapata, wypożyczony właśnie z Sampdorii. Kolumbijczyk w niesamowitym tempie rozkręcił się w ciągu ostatniego miesiąca, popisując się w prawie każdym meczu skutecznym trafieniem. Między innymi dzięki niemu Atalanta wyszarpała cenne punkty Juventusowi czy Lazio. Nie można zapomnieć o Josipu Iliciciu, który już dwukrotnie mógł poszczycić się hat-trickiem. Z takimi zawodnikami oraz poukładaną filozofią gry Gian Piero Gasperini poważnie może zagrozić ekipom walczącym o miejsca premiowane awansem do europejskich pucharów.

Il Pistolero, czy Piątek i reszta tabeli

Aż żal serce ściska, gdy trzeba pisać o Krzysztofie Piątku w środku tego artykułu. Całe Włochy i piłkarski świat są pod wrażeniem tego, co wyczynia były napastnik Cracovii. A fakt, iż jego Genoa zajmuje dopiero 14. miejsce w tabeli, nieco psuje osiągnięcia „Il Pistolero”. Na dobrą sprawę można też powiedzieć, że gdy gra Genoa, to na boisku oczy wszystkich zwrócone są tylko na Piątka. I nic dziwnego, bo z 25 strzelonych bramek całego zespołu 13 z nich zdobył sam Polak. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, iż przez całą połowę sezonu to właśnie Krzysztof stał na piedestale strzelców Serie A.

Początek był imponujący. Cztery gole w pucharowym meczu z Lecce, a następnie po przynajmniej jednym w każdym ze spotkań ligowych. Był moment, że przez osiem kolejek maszynka do zdobywania bramek się zacięła, a nawet znalazła na ławce rezerwowych. Lecz zła passa się zakończyła, Piątek się odblokował i znów pokazał wszystkim, że jego pistolety są nabite. Szkoda tylko, że Genoa nie potrafi wykorzystać skuteczności Polaka oraz zwyciężać w pojedynkach, w których ma szansę ugrać jakże cenne punkty. I praktycznie przez brak umiejętnego konstruowania gry całego teamu Piątek przegrał swoją walkę o koronę z Cristiano Ronaldo. Portugalczyk jest lepszy tylko o jedno oczko. Wierzymy, że nie powiedział ostatniego słowa i w dalszej części sezonu urządzi strzelaninę, otwierającą mu w letnim okienku transferowym drogę do większego klubu.

A jak wypada reszta tabeli na tle zespołu polskiego snajpera? Na pewno dużym zaskoczeniem jest postawa beniaminka, Parmy. Po ogłoszeniu bankructwa w 2015 roku słynny włoski klub został zdegradowany do Serie D. W ciągu trzech sezonów „Crociati” powrócili do elity. Wyczyn, który przeszedł najśmielsze oczekiwania, piłkarze potwierdzają również w obecnym okresie. Bezpieczna 12. lokata daje Parmie spore szanse na utrzymanie się w lidze.

Nieco lepiej spisuje się Fiorentina, choć jej gra pozostawia wiele do życzenia. Znakomity start „Violi” w późniejszych czasie przeplatał się porażkami lub kilkoma remisami z rzędu. Zmagania kolegów z ławki rezerwowych niestety dość często oglądał Bartłomiej Drągowski. W barwach drużyny z Florencji dane mu było wystąpić zaledwie w trzech spotkaniach.

Ponadto warto zauważyć, że w środku tabeli zrobiło się niezwykle ciasno na rzecz nieodpuszczającego Torino oraz Sassuolo, które w pierwszej kolejce sensacyjnie pokonało Inter Mediolan. Obydwie ekipy w każdych pojedynkach szukają swoich szans na jakiekolwiek zdobycze punktowe. Dolną część bezpiecznie zamykają Cagliari, Udinese, Spal i drugi z beniaminków, Empoli. I zatrzymajmy się na chwilę przy Udinese oraz Spal…

Oczywiście wiele od tych dwóch zespołów kibice nie wymagają, lecz nasza uwaga skupiona jest głównie na polskich reprezentantach. Łukasz Teodorczyk, niechciany w Anderlechcie, miał być objawieniem we włoskiej lidze. Oczekiwania jak na razie przerosły snajpera, bo okazję do zademonstrowania swoich umiejętności dostał zaledwie w ośmiu spotkaniach. Zaufania trenera jeszcze nie zdobył, przez co został wpuszczany głównie na kilka lub kilkanaście minut. W dodatku opuścił ostatnie dziewięć kolejek z powodu kontuzji. Więcej szczęścia miał Thiago Cionek. W Spal jego pozycja jest niepodważalna, a świadczyć może o tym siedemnaście występów polskiego obrońcy w podstawowym składzie.

Strefa spadkowa z polskim akcentem

Na koniec zostawiamy to, czego najbardziej obawiają się kluby w każdej lidze. Strefa spadkowa to zmora przede wszystkim albo tych drużyn, które niedawno zostały ugoszczone wśród najlepszych, albo zespołów mających problemy organizacyjne. Jako pierwsza czarną otchłań otwiera Bologna z Łukaszem Skorupskim w bramce. Z początkiem sezonu wydawałoby się, że „Rossoblu” jakimś cudem unikną tego najgorszego, lecz rzeczywistość zweryfikowała plany Filippo Inzaghiego. Jedyny pozytywny akcent tej historii to fakt, iż polski bramkarz zaliczył wszystkie z możliwych ligowych spotkań. Lecz mimo mocnej pozycji i zdobytego zaufania szkoleniowca sam meczu nie wygra.

Kolejnym Polakiem znającym smak zażartej rywalizacji jest Bartosz Salamon. Wypożyczony ze Spal obrońca w bieżącym sezonie zasila szeregi Frosinone. Przygoda z nowym klubem obfitowała w liczne wzloty i upadki. Start dość udany, regularne występy w pierwszym składzie, a potem przyszedł czas, by usiąść na ławce. Aczkolwiek ostatnia kolejka pokazała, że Salamon znów powrócił do łask swego mentora.

Stawkę włoskiej ekstraklasy zamyka Chievo Verona, która z początkiem sezonu została ukarana trzema punktami karnymi za nieprawidłowości w kwestiach transferowych. Włodarze klubu powinni się cieszyć, ponieważ wstępnie kara wiązałaby się z piętnastoma punktami na minusie, ale koniec końców ten zamysł wśród prokuratury został pogrzebany. Co ciekawe, Chievo swój jedyny mecz wygrało dopiero na półmetku, z Frosinone, a wcześniej urywało punkty takim mocarzom jak Inter, Lazio czy Napoli. Pochlebnymi opiniami w Veronie cieszy się oczywiście Mariusz Stępiński, który zdobył do tej pory zdobył cztery gole. Jest jednym z filarów „Żółto-niebieskich”. Nie można zapomnieć również o Pawle Jaroszyńskim, zakupionym z Cracovii Kraków. Lewy obrońca mimo młodego wieku nie zawodził, gdy los pozwalał mu pojawić się na murawie w konfrontacji z najlepszymi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze