Pucharowicze do tablicy. Udana niedziela eksportowych drużyn


29 lipca 2018 Pucharowicze do tablicy. Udana niedziela eksportowych drużyn
Dariusz Skorupiński

Z racji czwartkowych spotkań eliminacji do Ligi Europy niedziela w polskiej ekstraklasie stała pod znakiem meczów z udziałem naszych przedstawicieli na europejskiej arenie. Śmiało można powiedzieć, że był to dobry dzień dla Górnika, Lecha i Jagiellonii. Ci pierwsi co prawda zagrali kiepskie spotkanie, lecz pomimo złej dyspozycji wyszarpali jeden punkt. Pozostałe ekipy odniosły zwycięstwa, pokonując swoich rywali 2:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Wielki niedosyt płocczan

Pojedynek w Zabrzu przyniósł mocne rozczarowanie przyjezdnym, jeśli chodzi o końcowy rezultat. Od samego początku obie ekipy swoją grą nie zachwycały zgromadzoną publiczność. Na pierwszą próbę którejkolwiek ze stron należało poczekać ponad dwa kwadranse. W 35. minucie w doskonałej sytuacji znalazł się Nico Varela, który został jednak zatrzymany przez bramkarza Górnika. Odwetu próbował Szymon Żurkowski, jednakże piłka po jego strzale przeleciała minimalnie nad poprzeczką. Jeśli chodzi o pierwszą odsłonę pojedynku, to by było na tyle.

Drugą połowę od konkretnego natarcia rozpoczęli piłkarze Wisły Płock. Tomasza Loskę pokonał Brazylijczyk Ricardinho, który bez większych problemów sfinalizował akcję przeprowadzoną prawym skrzydłem przez Mateusza Szwocha. Po chwili goście powinni podwyższyć prowadzenie, lecz strzały Damiana Szymańskiego i Dominika Furmana nie znalazły drogi do bramki. Szczęście dopisało zabrzanom także w 54. minucie. Przed szansą znów stanął Ricardinho po błędzie Loski, który zwodem chciał przechytrzyć rywala. Uderzenie do pustej bramki ostatecznie zostało zablokowane przez Michała Koja.

Gospodarze po raz pierwszy doszli do głosu w 75. minucie, co przyniosło oczekiwany efekt. Pierwszy celny strzał na bramkę autorstwa rezerwowego Igora Angulo został zamieniony na bramkę. Na sam koniec odgryźć próbowała się jeszcze Wisła, gdy w sytuacji sam na sam Szwoch uderzył nad poprzeczką.

Jeśli ktoś może mówić o niedosycie, to zdecydowanie podopieczni Dariusza Dźwigały. Górnik zagrał zwyczajnie źle i z taką dyspozycją czwartkowa podróż na Słowację może być jedynie wycieczką krajoznawczą aniżeli walką o odrobienie strat z pierwszego przegranego pojedynku z Trenczynem.

Triumf przy pustych trybunach

Mecz z Cracovią był pierwszym z kilku, które Lech z oczywistych powodów rozegra na swoim obiekcie bez udziału publiczności. Pierwsza połowa przyniosła powtórkę tego, co ujrzeliśmy w Zabrzu. Najsolidniej w trakcie bezbarwnej kopaniny prezentował się tercet stoperów Lecha Janicki – Rogne – De Marco. Kwintesencją kiepskiego widowiska był przypadkowy, lecz słuszny rzut karny dla drużyny Michała Probierza, ostatecznie niewykorzystany przez Michała Helika. W przypadku zespołu gości widoczny był przede wszystkim brak napastnika z prawdziwego zdarzenia. Jeśli Hiszpan Gerard Oliva ma zastąpić sprzedanego do Genoi Krzysztofa Piątka, jego występ w pierwszych 45 minutach nie wróżył niczego pozytywnego.

Po zmianie stron Lech dopełnił dzieła. W drugiej odsłonie odkuł się przede wszystkim Christian Gytkjaer. To właśnie Duńczyk w 87. minucie spotkania ustalił wynik rywalizacji. Bez zachwytów, lecz poprawnie – tak można podsumować dzisiejszy występ „Kolejorza”. Najważniejsze dla gospodarzy, że wykreowane przez nich sytuacje zakończyły się kapitulacją bramkarza Cracovii. Lech przy pustych trybunach w pełni zasłużenie zainkasował komplet punktów.

Bohater Świderski

Jedyną drużyną, która kilka dni temu z dobrej strony zaprezentowała się na europejskiej arenie, była Jagiellonia. Niezłą dyspozycję potwierdziła także w Gdynii, aczkolwiek spotkanie długimi momentami lepiej układało się dla gospodarzy. Arka od samego początku przejęła inicjatywę, częściej atakowała, lecz nie przekładało się to na konkrety. Konkretny za to był zespół Ireneusza Mamrota, a dokładnie Karol Świderski. W 37. minucie piłkę po dośrodkowaniu w pole karne głową zgrał obrońca gospodarzy Adam Marciniak. Futbolówka spadła pod nogi właśnie Świderskiego, a on zaskoczył Pavelsa Steinborsa, który w tej sytuacji mógł być lepiej ustawiony.

W 68. minucie strzelec pierwszej bramki zadał decydujący cios. Zupełnie identycznie jak w przypadku Lecha Poznań to nie było wielkie spotkanie w wykonaniu pucharowicza. Z dwubramkową przewagą Jagiellonia spokojnie mogła do końcowego gwizdka kontrolować przebieg gry. Dojrzałość taktyczna i dobra skuteczność wystarczyły, aby przywieźć znad morza trzy punkty składające się jednocześnie na pierwszą ligową wygraną w sezonie 2018/2019.

Ekstraklasowe lekcje zostały zatem solidnie odrobione przez zespoły biorące udział w kwalifikacjach Ligi Europy. Czy będzie to jednakże miało przełożenie na to, co wydarzy się w czwartek? Jak już wspomniano powyżej, największe problemy zdecydowanie może mieć Górnik Zabrze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze