Posada Djurdjevicia wisi na włosku. Kto mógłby zastąpić Serba?


Eksperyment z Ivanem Djurdjeviciem nie wypalił. Serb zostanie zwolniony?

1 listopada 2018 Posada Djurdjevicia wisi na włosku. Kto mógłby zastąpić Serba?
Dariusz Skorupinski

W połowie maja jeszcze przed ostatnim meczem sezonu 2017/2018 poznaliśmy nazwisko nowego trenera Lecha Poznań. Totalny rozbity zespół ze stolicy Wielkopolski miał zebrać do kupy Ivan Djurdjević. Kiedy usłyszałem o tej nominacji, to pomyślałem sobie, że to za wcześnie dla "Djuki" na tak duże wyzwanie, i wszystko wskazuje na to, że się nie pomyliłem. Kilku trenerów, widząc, co się dzieję w Poznaniu, po cichu może liczyć na telefon od włodarzy Lecha.


Udostępnij na Udostępnij na

Obraz nędzy i rozpaczy

Ivan Djurdjević jest oczywiście ulubieńcem kibiców, bo przez kilka lat gry przy Bułgarskiej zapracował na miano legendy klubu. Jednakże jego doświadczenie trenerskie jest prawie żadne. Wcześniej prowadził jedynie trzecioligowe rezerwy Lecha Poznań, ale bez sukcesów. Powierzenie mu sterów pierwszego zespołu, i to w tak trudnym momencie, było szokującym posunięciem. Nie czarujmy się – ta decyzja miała na celu przede wszystkim uspokojenie kibiców, ponieważ atmosfera na trybunach stała się napięta niczym plandeka na żuku. Główną eskalację tych emocji można było zobaczyć po meczu z Legią, który odbył się 20 maja, kiedy to ich odwieczny rywal mógł świętować mistrzostwo w Poznaniu.

Cała ta złość wynikała z faktu, że Lech w zasadzie oddał bez walki mistrzostwo, które już wydawało się być jego. „Kolejorz” ma w ostatnich latach niezwykłą umiejętność do przegrywania wszystkiego, co się da, w niezrozumiałych okolicznościach. Ivan Djurdjević miał więc dużo pracy z piłkarzami zarówno w zakresie sportowym, jak i mentalnym. Na razie nie radzi sobie z tym zadaniem, jest całkowicie zagubiony i praktycznie niszczy swoją legendę. Jego koniec w Poznaniu jest bliski.

Włodarze Lecha mieli w ostatnich latach wiele pomysłów na trenera. Człowiek z dużym doświadczeniem piłkarskim – Jose Bakero, młody, niedoświadczony Mariusz Rumak, doświadczony polski trener – Urban, człowiek z doświadczeniem trenerskim z zagranicy – Nenad Bjelica, klubowa legenda i trenerski wychowanek – Ivan Djurdjević. Wszyscy zawiedli. Jedynym trenerem, który dał jakieś ważne trofeum za kadencji obecnego zarządu Lecha (powołanego w 2011 roku), był Maciej Skorża, który został zwolniony po zaledwie czterech miesiącach od zdobycia mistrzostwa Polski. Zresztą tajemnicą poliszynela jest to, że to piłkarze wówczas doprowadzili do tego zwolnienia, bo nie podobały się im metody treningowe Skorży.

W obecnym Lechu Poznań jest niewielu piłkarzy, którzy grają na poziomie czołowego klubu w Polsce. Do tego dochodzi fakt, iż Ivan Djurdjević rzadko stawia na Polaków. Tu nie chodzi już nawet o młodych Polaków, ale o jakichkolwiek Polaków. W meczu z Koroną w pierwszym składzie zagrało dwóch naszych rodaków, z Pogonią także dwóch, a z Rakowem trzech. Proporcje są ewidentnie zachwiane i kibicom trudno znaleźć piłkarza, z którym mogliby się utożsamiać. Doszło wręcz do sytuacji, w której w radzie drużyny (składa się ona z czterech piłkarzy) jest dwóch zagranicznych zawodników, którzy dołączyli do Lecha w tym roku.

Na razie niewiele mówi się o potencjalnych następcach Ivana Djurdjevicia, ale w sytuacji, w jakiej znalazł się Lech, należy zastanowić się, kto mógłby podnieść ten klub. Kibice jednak mogą być spokojni, że wiceprezes klubu, co by się nie działo, nie podda się.

Leszek Ojrzyński

Leszek Ojrzyński to nie jest trener, który gwarantuje, że jego drużyny będą grały pięknie. Jednakże zatrudniając Ojrzyńskiego, można liczyć na to, czego w Lechu brakuje w tym momencie najbardziej – zaangażowania. Lech Poznań biega najmniej w lidze. Oczywiście można by to było jeszcze zrozumieć, gdyby wyniki przemawiały za klubem ze stolicy Wielkopolski. Jeśli jednak Lech w meczu z Pogonią, który przegrał 0:3, przebiegł o 10 (!) kilometrów mniej niż jego rywal, to mamy do czynienia z przejściem obok meczu. Do tej sytuacji Leszek Ojrzyński raczej by nie dopuścił. Jest to szkoleniowiec, który potrafi zaszczepić w swojej drużynie wolę walki. Piłkarze, którzy nie stosują się do jego zaleceń, nie kończą zbyt dobrze. W obecnym Lechu potrzeba rządów twardej ręki. Nie można pieścić się z zawodnikami, którzy nie dają z siebie wszystkiego. Trudno powiedzieć, czy to wypaliłoby na dłuższą metę, ale na początek powinno wystarczyć do poprawy wyników zespołu.

Nie brak opinii, że Leszek Ojrzyński to polski Sam Allardyce, czyli trener, który nie pasuje do największych drużyn, bo preferuje toporny futbol. Prawda jest taka, że obecny Lech gra tak, że gorzej już być nie może. Dlatego nawet przyjście Ojrzyńskiego powinno spowodować poprawę w jakości gry drużyny. Zresztą nie czarujmy się – obecnemu Lechowi potrzebne są w pierwszej kolejności punkty, a nie piękna gra. Lech musi punktować, nieważne, w jaki sposób, ważne, żeby punktować. „Kolejorz” gra już tylko na jednym froncie – ligowym. Traci do lidera pięć punktów, a najbliższe dwa mecze gra z liderem i wiceliderem. Jeśli i w tych meczach nie zapunktuje, sezon będzie można uznać za stracony. Jednakże bez zaangażowania Lechowi punktów nie przybędzie.

Lista sukcesów trenerskich Leszka Ojrzyńskiego nie jest przesadnie długa, ponieważ zdobył jedynie dwa trofea. Dokonał tego zresztą niedawno, bo w zeszłym roku z Arką Gdynia (Puchar i Superpuchar Polski). O Leszku Ojrzyńskim w Polsce zaczęło być naprawdę głośno, kiedy objął Koronę Kielce (w klubie z Kielc pracował w latach 2011-2013). Z przeciętnego zespołu był w stanie zrobić ekipę walczącą o europejskie puchary. O tym jak wielkim szacunkiem w Kielcach darzyli go zarówno kibice jak i piłkarze niech świadczy film, który oficjalny kanał Korony przygotował trzy dni po zwolnieniu Ojrzyńskiego.

Leszek Ojrzyński często stawał się ofiarą własnego sukcesu. Kiedy 5 sierpnia 2013 roku włodarze Korony Kielce zdecydowali o zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego, cała piłkarska Polska zastanawiała się, co oni wyprawiają, a piłkarze Korony w ramach protestu odmówili udziału w treningach. Później historia powtórzyła się w Arce Gdynia. Z klubem z Trójmiasta Ojrzyński osiągnął sukcesy, które na zawsze zapiszą się w historii tego klubu. Nie wystarczyło to jednak do utrzymania posady.

Warto podkreślić również, że Leszek Ojrzyński to uczeń słynnego Rudolfa Kapery – byłego trenera i wykładowcy na AWF. To pod okiem Kapery Leszek Ojrzyński przyuczał się do zawodu trenera. Ojrzyński, zapytany kiedyś, czego nie lubi w ekstraklasie, odpowiedział tak jak jego mistrz: „Dziadostwa”. Kto wie, być może Ojrzyńskiemu będzie dane walczyć z dziadostwem w Lechu.

Adam Nawałka

Adam Nawałka po zakończeniu przygody z reprezentacją Polski stał się najgorętszym nazwiskiem na polskiej karuzeli trenerskiej. Latem negocjował z Legią, a niedawno był łączony z Zagłębiem Lubin. I choć w obu przypadkach rozmowy o objęciu zespołu skończyły się fiaskiem, to nie ulega wątpliwości, że dopóki Nawałka będzie pozostawał bez pracy, dopóty będzie łączony z klubami z ekstraklasy, które szukają trenera.

Aktualnie były selekcjoner reprezentacji Polski odpoczywa po pięciu latach pracy z naszą kadrą, które bez wątpienia były dla niego stresujące. Nawałka nie planuje na razie podejmować nowej pracy. Jego negocjacje z Legią czy Zagłębiem nie wypaliły głównie ze względu na to, że były selekcjoner reprezentacji Polski nie chce obejmować drużyny bez wcześniejszego przeprowadzenia okresu przygotowawczego, więc najszybciej może objąć nowy zespół zimą. Może jednak Lech sprawi, że Nawałka zmieni zdanie?

Sporo mówi się o tym, że pensja dla Nawałki mogłaby być problemem dla klubów z naszej ligi. Musimy jednak pamiętać, że Nawałka był drugim najgorzej zarabiającym selekcjonerem na mundialu i pensja dla niego nie powinna być wielkim zmartwieniem dla najbogatszych polskich klubów.

Nawałka największe sukcesy trenerskie (oczywiście poza pracą z naszą kadrą) osiągał w swojej ukochanej Wiśle Kraków. Pracując w klubie, w którym wcześniej jako piłkarz grał przez 10 lat, zdobył mistrzostwo oraz wicemistrzostwo Polski. Później pracował z kilkoma klubami zarówno na poziomie ekstraklasy, jak i niższych lig, ale bez większych sukcesów. Przełom nastąpił w Górniku Zabrze, z którym awansował do ekstraklasy. Klub z Górnego Śląska grał pod wodzą Nawałki naprawdę ładną dla oka piłkę. Nawałka stworzył z Górnika dobrze funkcjonującą maszynę i kandydata do gry w europejskich pucharach. Jego dobra praca w klubie z Zabrza zaowocowała posadą selekcjonera reprezentacji Polski. Czy równie dobrą pracę będzie mu dane wykonać w Poznaniu?

Opcja zagraniczna

Tak naprawdę dostępnych na rynku polskich trenerów jest aktualnie jak na lekarstwo. Niewykluczone więc, że włodarze Lecha Poznań, szukając następcy Ivana Djurdjevicia, będą rozważać trenerów z zagranicy. Piotr Rutkowski twierdzi, że Lech ma dobrze rozbudowany skauting trenerski i w klubie znajduje się lista nazwisk trenerów, którzy kiedyś mogą być potencjalnymi kandydatami do objęcia stanowiska trenera Lecha. Efektem działania tego trenerskiego skautingu było już zresztą zatrudnienie pod koniec sierpnia 2016 roku Nenada Bjelicy. Pogoń Szczecin czy Korona Kielce pokazują, że za granicą można znaleźć świetnych fachowców, którzy wiele wnoszą do naszej ligi.

Trzeba jednak pamiętać, że „Kolejorz” nie ma dobrych wspomnień z zagranicznymi trenerami. Lech zaczął zatrudniać trenerów spoza Polski już w latach 40. i 50., ale jeśli przyjrzymy się najnowszej historii zagranicznych trenerów w Lechu, to zauważymy, że zawsze kończyło się źle. Adolf Pinter w klubie wytrwał trzy miesiące (maj-sierpień 2000 roku) i przez wielu kibiców jest uważany za najgorszego trenera Lecha w historii. Następnie mieliśmy okres czeskich szkoleniowców. Od listopada 2002 roku do września 2003 roku „Kolejorza” prowadziło dwóch trenerów z kraju naszych południowych sąsiadów – Bohumil Panik oraz Libor Pala. Obu trenerów kibice żegnali białymi chusteczkami, a Liborowi Pali śpiewali dodatkowo: „Libor Pala niech spier…”.

Eksperyment z Jose Bakero, który rozbił mistrzowską drużynę Jacka Zielińskiego, także był chybiony. Co ciekawe, były piłkarz FC Barcelona o swoim zwolnieniu dowiedział się w drodze powrotnej z meczu ligowego w Chorzowie. Najsolidniej z tego grona wypada Nenad Bjelica, ale on także z klubem nic nie wygrał i nie przepracował nawet z Lechem jednego pełnego sezonu. Ivan Djurdjević to również szkoleniowiec z zagranicy i wszyscy widzimy, jak jest. Czyżby z Lechem sukcesy mogli odnosić tylko polscy trenerzy?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze