Wisła Kraków mistrzem Polski 2008/09. Wygrała solidność i świadome, systematyczne dążenie do celu. Wiślacy udowodnili po raz kolejny, że piłkarsko nie mają sobie równych w Polsce. Wydawało się w trakcie sezonu, że może inne zespoły będą walczyć o tytuł.
Mistrzem półmetka była warszawska Polonia, a bardzo pozytywne wrażenie na wszystkich robiła gra Lecha Poznań. Polonia sama oddała pole, a jej trenerzy zmieniali się częściej niż pory roku. Zdołała jeszcze uratować grę w europejskich pucharach, zwyciężając w ostatnim meczu i pogrążając tym samym Górnika Zabrze, który porażką na własnym boisku pożegnał Ekstraklasę. Cieszyć się trzeba, że piłkarze Groclinu, którym zabrano możliwość gry w europejskich pucharach przed rokiem, wywalczyli sobie tę szansę ponownie, chociaż w klubie robiono wszystko, aby było im jak najtrudniej.

W europejskich pucharach zagra też Legia Warszawa. Można kręcić nosem na poziom gry piłkarzy z Łazienkowskiej, a dla mnie jest to wynik na miarę możliwości tego zespołu. Trafiony transfer Chinyamy, który razem z Pawłem Brożkiem został królem strzelców naszej ligi, dał Legii oddech i miejsce w czołówce Ekstraklasy. Jednak najważniejszy czas dla Wisły, Legii, Lecha i Polonii dopiero nadchodzi. Jeśli dyrektorzy sportowi nie zmarnowali czasu selekcji i dopięte zostaną właściwe transfery bez diabelskich podszeptów piłkarskich agentów, którzy powciskali wielu nieudaczników do powyższych klubów – wystarczy posumować, kim zaśmiecono kadry klubowe w minionym sezonie, to może polska piłka klubowa zrobi kolejny mały krok w stronę poprawy jakości gry.
Lech Poznań zdobył Puchar Polski i swoje miejsce w lidze oddał do gry w pucharach warszawskiej Polonii. To też znak, bo właśnie Lech zagrał w europejskich pucharach zamiast piłkarzy, którzy od tego sezonu grają pod banderą Polonii Warszawa. Ale w przekroju całego sezonu, również jako reprezentanta naszej ligi w europejskich pucharach, należy uznać sezon drużyny z Poznania za udany. Umknęło Lechowi mistrzostwo, ale w dwunastu czy trzynastu zawodników wszystkiego wygrać się nie da. Górnik Zabrze i Cracovia opuszczają Ekstraklasę. Wielkie firmy, wspaniała tradycja. Z pewnością jest żal, kiedy spadają tak zacne kluby, ale niestety matematycznie byli najsłabsi. Niepewność w Gdyni, bo przed Arką jeszcze mecz barażowy o utrzymanie, radość w Gdańsku, bo Lechia po zwycięstwie nad Piastem zapewniła sobie utrzymanie w Ekstraklasie.
Wielkie gratulacje za szybki powrót do Ekstraklasy zespołów Widzewa Łódź i Zagłębia Lubin. Kto uzupełni Ekstraklasę okaże się niebawem, kiedy walkę o trzecie miejsce w I lidze zakończą Korona Kielce, Podbeskidzie i Znicz Pruszków. Na jedną z tych drużyn czeka już Arka Gdynia. Generalnie, dawno już nie widzieliśmy tak emocjonującego końca rozgrywek. A nadchodzący sezon rysuje się jeszcze bardziej interesująco. Jak zwykle o tej porze roku zaczynają się tańce wokół zielonego stolika Komisji Licencyjnej.
Wszystko będzie kolejną burzą w szklance wody, ale niesmak pozostanie. Najważniejszy jest zawsze aspekt sportowy i on przechyla szalę na korzyść lub niekorzyść klubu, bo jest matematycznie najuczciwszy, a prawie połowa klubów w naszej Ekstraklasie, gdyby się dokładnie zagłębić w dokumenty i realia, nie spełni wszystkich wymogów licencyjnych. Na boisku ŁKS wygrał dla siebie Ekstraklasę i szkoda byłoby, gdyby zdecydowano inaczej.