Ligowy Bigos #5: Czy trzy nowe miotły wymiotą Pogoń poza górną ósemkę?


W końcówce rundy zasadniczej „Portowcy” mierzą się z Lechem, Arką i Legią – trzema drużynami, które właśnie zmieniły trenerów

4 kwietnia 2019 Ligowy Bigos #5: Czy trzy nowe miotły wymiotą Pogoń poza górną ósemkę?
Tomasz Folta / PressFocus

Pogoń Kosty Runjaica to zespół, który w zdecydowanej większości spotkań ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Niemiecki trener sprawił, że szczecinianie mają swój styl, który z godną poklasku konsekwencją prezentują w kolejnych meczach. Niektórzy obserwatorzy Lotto Ekstraklasy wieszczyli nawet, że „Duma Pomorza” włączy się na poważnie do walki o prawo gry w europejskich pucharach. Ostatnie dni ściągają jednak wszystkich kibiców Pogoni dość brutalnie na ziemię.


Udostępnij na Udostępnij na

Ligowy Bigos to seria felietonów, w których będziemy skupiali się na najważniejszych wydarzeniach minionej kolejki naszej rodzimej ligi. Tym razem pod lupę bierzemy Pogoń, dla której terminarz w końcówce sezonu był… no właśnie, jaki? Łaskawy, ponieważ szczecińska ekipa mierzy się z drużynami, które znajdują się w kryzysie, czy może wyjątkowo surowy, bo efekt nowej miotły działa w ekstraklasie ze zdwojoną siłą?

Miotła pierwsza – Poznań

W ubiegłą niedzielę jak grom z jasnego nieba gruchnęła informacja o zwolnieniu Adama Nawałki. Wyniki Lecha pod wodzą eksselekcjonera dalekie były od ideału. Podobnie miała się sprawa z relacjami wewnątrz drużyny. Zerwanie umowy z 61-latkiem nie było więc bezpodstawne. Tymczasowym szkoleniowcem „Kolejorza” został – po raz drugi w tym sezonie – Dariusz Żuraw, który do tej pory bardzo dobrze radził sobie w roli opiekuna III-ligowych rezerw Lecha.

Chłopcy starali się grać cały czas wysokim pressingiem, mocno na nas naciskali. Patrząc tylko na kulturę gry szczecinian, ta drużyna powinna zajmować zdecydowanie wyższe miejsce – tymi słowami jeszcze kilka miesięcy temu Żuraw opisywał II zespół Pogoni. W środę natomiast przyszło mu zmierzyć się z I drużyną „Granatowo-bordowych”, którzy po 27. kolejce wyprzedzali poznaniaków o dwa punkty.

Po właśnie zakończonej serii gier Lech przeskoczył jednak szczecinian za sprawą zwycięstwa 3:2. Mecz rozegrany przy Bułgarskiej stał na bardzo wysokim poziomie i mógł przyciągnąć uwagę neutralnych widzów. Gospodarze zaprezentowali futbol, którego w Poznaniu nie widziano od długich tygodni, a nawet miesięcy. Można było odnieść wrażenie, że piłkarzom ktoś ściągnął z grzbietów dziesięciokilogramowe worki z piaskiem, które nosili za kadencji Adama Nawałki.

Nowa miotła zadziałała. Jak to zwykle bywa – przede wszystkim w sferze mentalnej, bo trudno uwierzyć, żeby Dariusz Żuraw przez trzy dni nauczył swoich podopiecznych grać w piłkę. Oni umieli to robić także za czasów poprzedniego szkoleniowca. Tyle że jeśli pomiędzy trenerem a zawodnikami nie ma chemii, wówczas nic dobrego z takiej mieszanki wyjść nie może.

Pierwszą ofiarą mentalnego odrodzenia „Kolejorza” została Pogoń. Szczecinianie nie rozegrali złego meczu, mieli swoje sytuacje, niektóre nawet wyjątkowo dogodne. Przegrali jednak mimo wszystko zasłużenie. Gdyby tak dysponowana drużyna Runjaica mierzyła się z Lechem w ubiegły weekend, można byłoby w ciemno stawiać, że „Duma Pomorza” zmiecie rywala z powierzchni ziemi. Wystarczy przypomnieć sobie męczarnie poznaniaków z kiepską w ostatnim czasie Koroną Kielce…

Miotła druga – Gdynia

Tak to już w ekstraklasie jest, że gdy karuzela trenerska ruszy, to porywa ze sobą kolejnych szkoleniowców niczym tornado. Być może prezesi naszych klubów umawiają się między sobą, że – dajmy na to – na początku kwietnia solidarnie wyrzucą na bruk swoich trenerów? Trochę sobie żartujemy, ale fakt jest taki, że na przestrzeni kilku ostatnich dni zatrudnienie straciło trzech fachowców: Adam Nawałka, Ricardo Sa Pinto oraz Zbigniew Smółka. O ile w przypadku dwóch pierwszych niemałe znaczenie przy podjęciu decyzji o zakończeniu współpracy miały kwestie charakterologiczne, to w kontekście tego ostatniego wydaje się, że zadecydowały wyniki sportowe.

Taka narracja najczęściej przewija się w każdym razie w mediach. Arka za Smółki była drużyną, która potrafiła grać widowiskowo, zapewniać kibicom rozrywkę. Niestety nikt nie przyznaje punktów za walory artystyczne, jak mawia klasyk (uśmiechamy się szeroko w stronę Radosława Janukiewicza). W ostatnich tygodniach sytuacja gdynian z nie najlepszej przerodziła się w fatalną i wszystkie znaki na niebie i boisku wskazywały na to, że zawsze elegancki Smółka pożegna się z drużyną z Trójmiasta.

Opinia publiczna o zwolnieniu wrocławianina dowiedziała się w dość nietypowym czasie, bo na godzinę przed rozpoczęciem derbowego spotkania z Lechią Gdańsk. Formalnie więc Smółka nie był już szkoleniowcem Arki w trakcie rzeczonej potyczki, w której gdynianie zaprezentowali się naprawdę dobrze na tle lidera i bezbramkowo zremisowali.

W pewnym sensie (choć przyznajemy – bardzo pokracznym) można więc uznać, że we wspomnianych derbach uaktywniła się już nowa miotła. Zaiste, niezwykłe to zjawisko, że w piłkarzy wszelkiej narodowości czy grupy wiekowej wstępują niewytłumaczalne moce, gdy tylko dowiadują się o zmianie, która zachodzi na gorącym stołku trenerskim.

Tymczasowym opiekunem arkowców został Grzegorz Witt, dotychczasowy asystent Smółki. Niewykluczone, że to właśnie on poprowadzi „Żółto-niebieskich” w niedzielnej potyczce z Pogonią, choć ptaszki ćwierkają o rychłym przybyciu Jana Urbana do Gdyni. Tak czy inaczej będzie wówczas można mówić o nowej miotle w pełnym tego słowa znaczeniu. Rola testera nowej koncepcji ponownie przypadnie w udziale „Portowcom”, którzy po doświadczeniach z Poznania raczej kręcą na to nosem. Jeżeli podopieczni Kosty Runjaica ponownie ulegną drużynie, z którą kilka tygodni wcześniej najprawdopodobniej wygraliby bez najmniejszych trudności, będą mogli mówić o wyjątkowym pechu.

Miotła trzecia – Warszawa

W ostatniej kolejce rundy zasadniczej – być może kluczowej – Pogoń wybierze się do stolicy, aby tam zmierzyć się z Legią, w której doszło do kolejnej w tym sezonie zmiany trenera. Niepewną jak Simone Zaza podczas wykonywania rzutu karnego w meczu z Niemcami posadę powierzono Aleksandarowi Vukoviciowi, dla którego rola strażaka w CWKS-ie powoli zamienia się w chleb powszedni.

Schyłkowy okres Sa Pinto był obrazem całkowitej degrengolady mistrzów Polski. Warszawianie nie mieli stylu, pomysłu ani energii. Apogeum ich indolencji była przegrana 0:4 potyczka z krakowską Wisłą. Można gdybać, że z Legią w takim stanie Pogoń dałaby radę powalczyć jak równy z równym, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że jesienią „Portowcy” wygrali z „Wojskowymi” 2:1.

Znów jednak kalendarz okazał się dla szczecinian nieprzychylny. Z warszawianami zmierzą się oni bowiem dwa tygodnie po zwolnieniu apodyktycznego Portugalczyka. Przez 14 dni piłkarze w białych strojach prawdopodobnie odbudują się mentalnie i zaczną prezentować się dużo lepiej. Scenariusz wręcz identyczny do tego, co wydarzyło się z Lechem.

Jeśli Pogoń myśli o grze w górnej ósemce (a to oczywiste, że myśli), musi znaleźć sposób na pozostałe dwie nowe miotły. Pierwsza, ta poznańska, już uderzyła szczecinian i nieco zdestabilizowała ich lokatę w tabeli. Jeżeli „Portowcy” pozwolą na to samo tej gdyńskiej i warszawskiej, zostaną zmieceni z TOP8 i przyjdzie im drugi rok z rzędu walczyć w dolnej połówce. Wydaje nam się jednak, że „Duma Pomorza” ma wystarczająco dużo jakości, aby obronić się przed co najmniej jednym z rywali. Zwłaszcza że odkąd Arka wróciła do elity, za każdym razem musiała uznać wyższość szczecinian.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze