Decyzja o zatrudnieniu w Kielcach szkoleniowca pracującego dotąd w niższych niemieckich ligach wywołała liczne kontrowersje i uśmiech politowania. Media wyśmiewały zarząd Korony, jak mantrę powtarzając, że zamiana Macieja Bartoszka na Gino Lettieriego jest dla klubu krokiem w tył, a może nawet dwoma. Po ponad półtora roku nikt już się nie śmieje.
Jeszcze przed zakończeniem sezonu 2016/2017 na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej zarząd Korony poinformował o nieprzedłużeniu współpracy z dotychczasowym trenerem, Maciejem Bartoszkiem. Decyzja wywołała liczne kontrowersje, szczególnie że w grupie mistrzowskiej kielecki zespół radził sobie nadspodziewanie dobrze. Zajęcie ostatecznie piątej lokaty przez drużynę Macieja Bartoszka było dużym osiągnięciem, lecz nie zmieniło planów włodarzy klubu. W mediach co chwila pojawiały się liczne słowa poparcia dla szkoleniowca, który został wybrany na najlepszego trenera sezonu 2016/2017 Lotto Ekstraklasy. Już wtedy było wiadomo, że początki w Koronie następcy dotychczasowego szkoleniowca nie będą łatwe. Tym bardziej że za pozostaniem w Kielcach Macieja Bartoszka optowało spore grono kibiców „Żółto-czerwonych”.
Zderzenie ze ścianą
Wybór Gino Lettieriego na następcę Macieja Bartoszka wywołał śmiech wśród kibiców rywali, a przede wszystkim medialnych ekspertów. Powątpiewano w kompetencje szkoleniowca, który dotąd trenował kluby w niższych ligach niemieckich. Włoskiemu trenerowi wypominano brak sukcesów i spadek na czwarty poziom rozgrywkowy w Niemczech z FSV Frankfurt. Wszyscy chętnie oceniali Gino Lettieriego jeszcze przed debiutem szkoleniowca w Lotto Ekstraklasie.
To pewnie zdecydowało ? @Korona_Kielce #korona #koronakielce #ekstraklasa #lettieri pic.twitter.com/LooUTyAeMi
— PolskaPiłka24 NET (@PolskaPilka24) May 29, 2017
W samych Kielcach Włoch napotkał spory opór ze strony zawodników Korony. Od pierwszego dnia w klubie Gino Lettieri wprowadzał europejskie standardy. Wymagania szkoleniowca nie przypadły do gustu większości graczom, a kolejne transfery zagranicznych piłkarzy tylko zaogniały sytuację. Kumulacją była tzw. afera klapkowa, w wyniku której wolną rękę w poszukiwaniu klubu otrzymał Miguel Palanca. Narzekaniom na intensywność treningów nie było końca. Nieprzyzwyczajeni do (tak) wielkiego wysiłku niektórzy zaawodnicy Korony chcieli nawet odchodzić z klubu.
– Był moment, kiedy Rada Drużyny odwiedzała mnie regularnie. Niektórzy chcieli nawet odchodzić. Inni mówili o zwolnieniu trenera – mówił w listopadzie 2017 roku w rozmowie ze Sport.pl prezes Korony, Krzysztof Zając.
Gino Lettieri obronił się jednak w najlepszy możliwy sposób – wynikami. Mało kto wierzył, że włoski szkoleniowiec wraz z zespołem wzmocnionym głównie graczami pozyskanymi z niższych lig niemieckich jest w stanie uniknąć spadku z Lotto Ekstraklasy. Korona zaskoczyła jednak już na początku sezonu. Kielczanie mimo słabszych rezultatów imponowali grą kombinacyjną oraz przygotowaniem motorycznym. Już po kilku spotkaniach można było wysnuć wniosek, że spadek „Żółto-czerwonym” nie grozi. A z każdym tygodniem było tylko lepiej.
– Przed ubiegłym sezonem chyba nikt nie spodziewał się, że Lettieri poradzi sobie w ekstraklasie, a ten pół roku później miał już na swoim koncie dwa tytuły trenera miesiąca, natomiast prowadzona przez niego Korona plasowała się w górnej ósemce tabeli. Piłkarze, trener oraz cały zarząd dali sobie wzajemnie czas i to wkrótce zaprocentowało – komentuje w rozmowie z naszym portalem dziennikarz CKsport.pl, Mateusz Kaleta.
Skruszone media i nowy kontrakt
Zaskakujące rezultaty Korony w sezonie 2017/2018 zaowocowały zainteresowaniem innych klubów osobą Gino Lettieriego. Zarząd Korony jeszcze pod koniec kwietnia zeszłego roku poinformował jednak o przedłużeniu umowy o dwa kolejne lata.
? HOT ?
Gino Lettieri podpisał dzisiaj nową dwuletnią umowę z Koroną Kielce! https://t.co/M97d2jr2Z7— Korona Kielce (@Korona_Kielce) April 19, 2018
Nowy kontrakt Gino Lettieriego gwarantował klubowi coś, czego nie było w Kielcach od dawna – stabilizację na ławce szkoleniowej. Mimo iż w decydujących meczach Korona zawodziła, to awans do górnej ósemki oraz dotarcie do półfinału Pucharu Polski można było uznać za spory sukces. Eksperci wyśmiewający przed sezonem włoskiego szkoleniowca pokornie bili się w pierś, doceniając olbrzymią pracę, jaką wykonał w Kielcach. Po zakończeniu kampanii ligowej przyszedł czas na coroczną kadrową rewolucję w Koronie. Z klubu odeszli piłkarze z wygórowanymi oczekiwaniami finansowymi oraz tacy, których szkoleniowiec nie widział dalej w swoim zespole.
– Lettieri zrealizował plan, jakim był awans do (górnej) ósemki, a dodatkowo dotarł z drużyną aż do półfinału Pucharu Polski. W efekcie zapracował na nowy kontrakt i w letniej przerwie mógł już budować drużynę całkowicie po swojemu. Tym samym z klubem pożegnało się wielu zawodników, którzy jeszcze niedawno stanowili o sile Korony Kielce. Wielu z nich zostało skreślonych dopiero pod sam koniec sezonu. W rundzie finałowej kielczanie zdobyli tylko cztery punkty i to był znak, że potrzebne są zmiany. Jak co roku i tym razem nie obyło się bez kadrowej rewolucji. Transfery znów były dopinane na ostatnią chwilę, ale teraz, na półmetku sezonu, trzeba powiedzieć, że klub trafił ze wzmocnieniami – dodaje nasz rozmówca.
Wzmocnienia i taktyczne zagrywki
To właśnie gracze pozyskani na ostatnią chwilę są w obecnym sezonie największym wzmocnieniem kieleckiego klubu. Matej Pučko przez większość rundy jesiennej był najlepszym graczem zespołu, imponując walorami motorycznymi, techniką oraz skutecznością. Natomiast Ivan Marquez zagwarantował olbrzymi spokój w szeregach defensywnych kielczan, świetnie współpracując z Djibrilem Diawem i Adnanem Kovaceviciem.
Wszyscy trzej zawodnicy w zależności od potrzeb w obecnym sezonie grali razem w formacji obronnej lub jeden z nich był przesuwany na pozycję defensywnego pomocnika. Korzystanie z licznych wariantów taktycznych przez Gino Lettieriego nikogo zresztą w Kielcach już nie dziwi. Wymienność pozycji, częste zmiany ustawienia i roszady w składzie, stały się znakiem rozpoznawczym włoskiego szkoleniowca.
– Lettieri dał się poznać jako perfekcjonista i człowiek przykładający dużą uwagę do taktyki. Korona pod jego wodzą potrafiła zmieniać ustawienie kilka razy w trakcie meczu, grając zarówno trójką, jak i czwórką obrońców. Trudno trafić także z wyborami personalnymi, bo te dobierane są czasem niczym losy z maszyny losującej. Piłkarze przyzwyczaili się już, że trener nieustannie coś zmienia, nawet po wygranym meczu. W tym sezonie ani razu Korona nie zagrała w tym samym składzie w dwóch kolejnych meczach z rzędu! – podkreśla Mateusz Kaleta.
Puchary nie dla małego klubu
Swoistą łyżką dziegciu w beczce miodu jest jednak częste marginalizowanie przez szkoleniowca możliwości własnego zespołu do włączenia się do walki o czołowe lokaty w tabeli. Po serii kilku zwycięstw Gino Lettieri najczęściej powtarza, że Korona to mały klub. Nieudolna próba zdejmowania presji z zawodników? Być może, ale głód sukcesów w Kielcach jest olbrzymi, a podobne wypowiedzi szkoleniowca tylko dolewają oliwy do ognia.
– Żeby nie było tak idealnie, Włoch ma też swoje zachowania, które mocno irytują. Na przykład to z powtarzaniem, jak małym i biednym klubem jest Korona. Oczywiście, że kielczanie nie są finansowym potentatem, ale czy to oznacza, że nie wolno przed nimi stawiać nowych celów? Lettieri miał zrobić drużynę, która co roku będzie spokojnie kwalifikowała się do górnej ósemki ekstraklasy. W zeszłym roku się to udało, teraz sukces znów jest na wyciągnięcie celu. Ale Włoch cały czas uważa, że ósemka to plan, na jakim się skupiają. Zapytany o europejskie puchary, jasno stwierdził – nie jesteśmy drużyną, która mogłaby o to walczyć. Być może to sposób na zdejmowanie presji z piłkarzy? Nie wiem. Ale wiem jedno – takie podejście odbija się też na piłkarzach. Mateusz Możdżeń, który lada chwila będzie musiał podjąć decyzję o swojej przyszłości, bo za pół roku wygasa mu kontrakt z Koroną, jasno mówi, że nie czuje się zachęcony, aby zostać w Kielcach na dłużej. – „Pewnego pułapu się nie przeskoczy. W Koronie co roku gramy o ósemkę – rozkłada bezradnie ręce” – podkreśla dziennikarz CKsport.pl.
Odpowiedzią na pytanie, czy Korona w końcu powalczy o coś więcej na pewno będzie okno transferowe. Jeśli kielecki zespół sprowadzi odpowiednich graczy zimą, to kwestia dotycząca walki o czołowe lokaty może ulec diametralnej zmianie.
Pogodzeni z „Generałem”
Mimo trudnych początków między zawodnikami Korony a szkoleniowcem nazywanym „Generałem” zawiązała się nić porozumienia. Europejskie standardy przede wszystkim w sferze treningu nie wywołują już natychmiastowego sprzeciwu zawodników. Nikt nie narzeka, bo gołym okiem widać efekty. Choć apetyt rośnie w miarę jedzenia (europejskie puchary), to nie można nie zauważyć, jak olbrzymi postęp wykonała drużyna pod względem taktycznym i motorycznym.
– Włoch wymaga od swoich zawodników dużo. Ci, którym to nie odpowiadało, już dawno pożegnali się z klubem, natomiast reszta zaakceptowała nowe realia i dziś chwali sobie pracę ze szkoleniowcem. Nikogo nie dziwią już mozolne przygotowania do sezonu, w trakcie których najcięższym elementem jest bieganie. Nikt tego nie lubi, ale jak zgodnie podkreślają piłkarze – efekty ciężkiej pracy nad przygotowaniem fizycznym widać w trakcie sezonu. Nikogo nie dziwią też ciągłe zmiany i rotacje w składzie – komentuje Mateusz Kaleta.
Obecnie po ponad półtora roku pracy szkoleniowca w Kielcach Korona nie jest już regularnym kandydatem do spadku. „Żółto-czerwoni” są postrzegani jako zespół groźny dla najlepszych. Mimo nierzadkich zawirowań kadrowych Gino Lettieri powoli układa zespół według własnego uznania. Choć niedługo na pewno nadejdzie czas weryfikacji, to obecnie nikt nie myśli nawet o rozstaniu z włoskim szkoleniowcem.
– Mimo różnych zdań na temat szkoleniowca trzeba mu oddać to, że wykonuje w Kielcach dobrą pracę. Korona bazuje na świetnym przygotowaniu fizycznym i taktycznym, natomiast często gra jeszcze nieregularnie, w kratkę. W ostatnim półroczu zdecydowanie za mało było meczów, w których widzowie mogli zachwycać się polotem i atrakcyjną grą Korony. Włoch może być jednak spokojny. Jego posada nie jest w żaden sposób zagrożona, a sam ma pełne zaufanie zarządu i piłkarzy. Zobaczymy, jak przełoży się to na wyniki w drugiej części sezonu. Pracę trenera Gino Lettieriego w Koronie Kielce na pewno trzeba rozpatrywać pozytywnie – ocenia nasz rozmówca.