Francja 2016 jak Brazylia 2014: wielkie nadzieje, wielki zawód?


Patrząc na francuską drogę przez turniej, na myśl przychodzi Brazylia z MŚ '14. Czy finał będzie podobny?

3 lipca 2016 Francja 2016 jak Brazylia 2014: wielkie nadzieje, wielki zawód?
Static.foot01.com & Nikolaszaf.blogspot.fr

Francja grając u siebie, miała bić rywali jednego po drugim, tymczasem każde kolejne spotkanie pozostawia po sobie pewien niesmak i duży znak zapytania nad głowami samych zawodników. Wszystkie ofensywne poczynania przechodzą przez nogi jednego piłkarza, gwiazdy zawodzą, nie zarysowuje się wyraźny plan gry. Teraz zamiast Francji wstawcie w ten opis Brazylię z mistrzostw świata w 2014 roku. Coś się nie zgadza? "Les Bleus" w półfinale zmierzą się z Niemcami. Nie spodziewamy się wyniku 1:7, ale...


Udostępnij na Udostępnij na

Słowem wstępu: z całym szacunkiem i pięcioma tonami sympatii dla Islandczyków, potencjału kadry Deschampsa nie należy oceniać po meczu z reprezentacją kraju z północy Europy, w którym notabene stracili aż dwie bramki. Obie w niezwykle głupi sposób, lekceważąc rywala. Chłopcy Lagerbacka to olbrzymia sensacja i sam fakt, że można ich tak nazywać, sprawia, że w starciu z gospodarzami z góry muszą być skazani na wysoką porażkę.

Oglądając Francję na Euro 2016, nie można mówić o wysokim poziomie, okazałych zwycięstwach i emocjach rodem z dreszczowców. No chyba że mowa o kibicach „Trójkolorowych”, którzy przed ćwierćfinałem w każdym kolejnym spotkaniu musieli drżeć o wynik. Przyglądając się z boku poczynaniom Griezmanna i spółki, widać jednak zaskakujące podobieństwo do organizatorów mundialu sprzed dwóch lat.

Co łączy obie kadry?

Ledwo, ledwo, ale do przodu

Islandię zostawmy z tyłu. Jak „Les Bleus” radzili sobie w grupie oraz w 1/8 finału? Dwie kolejne wygrane z Rumunią i Albanią, remis ze Szwajcarią oraz zwycięstwo z Irlandią. Brzmi nieźle. Jak wyglądało to na boisku? Wszystkie cztery wyniki wymęczone, późno strzelane bramki, gra bez fajerwerków. Abstrahując od atrakcyjności goli, nie potrafili zachwycić, zaznaczyć swojej dominującej pozycji na placu gry. Takiej, jakiej od nich oczekiwano.

Brazylii w grupie poszło lepiej (3:1 z Chorwacją, 0:0 z Meksykiem i 4:1 z Kamerunem), ale już mecz z krajem tunelów pod granicą z USA postawił kilka pytań. Całe zło zaczęło się w kolejnych rundach. Ledwo ugrany remis z Chile i szczęśliwe karne w 1/8, następnie 1/4 i niezaznaczona wyraźnie wygrana z Kolumbią, która w drugiej połowie wcale nie była słabsza.

I w końcu w obu przypadkach: półfinał z Niemcami.

Nie ma piłkarzy niezastąpionych?

Ciekawe co na to Brazylijczycy, którzy w pierwszym i jedynym meczu turnieju bez Neymara i Thiago Silvy dostali siedem bramek i strzelili jedną, którą rywal oddał im w ramach litości. Bez tych dwóch panów ofensywna i defensywna gra „Canarinhos” leżałaby i ostatecznie leżała na całej linii. Nie tylko Neymar strzelał i nie tylko Silva bronił, ale ich wpływ na kolegów z zespołu był niemożliwy do przecenienia.

Widać tu pewną analogię do gry Antoine’a Griezmanna. Wszystkie ofensywne poczynania Francji przechodzą przez nogi napastnika Atletico. Czy to gole Girouda po jego podaniach, czy wolne miejsce Payeta po odciąganiu obrońców rywali, czy w końcu ważne bramki z Albanią i Irlandią – gdyby ciężar gry pozostawić na barkach Girouda, pokonanie chociażby Irlandii mogłoby być zadaniem ponad siły gospodarzy. Co jeśli Griezmann dozna kontuzji przed półfinałem?

Potrzebny jest plan ataku! Mam plan – atakować

Filmowa rozmowa marvelowskich superbohaterów, a więc Kapitana Ameryki i Iron Mana, mogłaby odzwierciedlać wymianę zdań pomiędzy szkoleniowcami Francji z ME i Brazylii z MŚ. Jak grają jedni i jak grali drudzy? Dobre 15 minut, po których przychodzi kwadrans boiskowej impotencji. Akcja za akcją do przodu i gole stracone z rywalami pokroju Islandii czy Kamerunu. Brak wyraźnego planu, nieumiejętność dominowania, błąd za błędem i przede wszystkim bardzo wiele szczęścia.

Gdyby nie szczęście, Francuzi straciliby z Islandią przynajmniej cztery bramki, jednak do ćwierćfinału wcale by nie doszli po przegranej z Irlandią. Brazylijczycy natomiast polegliby z Chile. Presja oczekiwań, która spoczywała na obu kadrach, długimi momentami podcinała im skrzydła. W pewnym momencie szczęście musi się skończyć.

Niemiecki walec, wersja 7.1

Podopiecznym Scolariego szczęście skończyło się w półfinale. Zabrakło generała Silvy i magika Neymara, a Niemcy wykorzystywali każdy błąd rywala. I to tylko do czasu, kiedy uznali, że zaznaczenie swojej obecności na boisku siedmiokrotnie jest wystarczające.

Czy z Francuzami będzie podobnie? Patrząc na przebieg turnieju dla obu przyszłych półfinalistów, nie wróżymy „Trójkolorowym” niczego dobrego w spotkaniu z naszymi zachodnimi sąsiadami. Co prawda rozmiar porażki może być inny, ale przebieg i finał historii w dalszym ciągu niezwykle zbliżone do tych z mundialu sprzed dwóch lat.

Czy od gospodarzy oczekuje się zbyt wiele?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze