Po efektownie wygranym meczu z Bełchatowem, Śląsk Wrocław objął pozycję wicelidera tabeli Ekstraklasy. Piotr Ćwielong po zwycięskim spotkaniu przyznał, że drużyna Lenczyka nie przyjmowała do siebie innej myśli, niż komplet punktów.
Dość słaba pierwsza połowa, widziałeś to wszystko z perspektywy ławki rezerwowych. Obiecująca, szybko zdobyta pierwsza bramka narobiła nadziei na objęcie przez Was równie szybko kontroli w meczu.

Wydawało się, że łatwo pójdzie nam z Bełchatowem, ale szybko wyrównali, szybko strzelili drugą i nie było ciekawie. Po zmianie stron stworzyliśmy sobie wystarczająco dużo sytuacji i zasłużenie wygraliśmy.
Otóż to, w drugiej połowie wykorzystaliście wszystkie sytuacje, rozbiliście skutecznością rywala i wyglądało to bardzo dobrze.
Tak, w drugiej połowie wszedłem ja, wszedł Diaz. Cieszę się, że Argentyńczyk przełamał się, zresztą tak samo jak Tomek Szewczuk. Jak widać zawodnicy, którzy wcześniej mieli zdobywać gole, robią to teraz, w decydującym momencie. Zostały trzy kolejki i te bramki mogą zdecydować o pozycji, którą zajmiemy.
Miałeś chyba łatwiejsze zadanie grając na prawej stronie, gdzie było nieco więcej miejsca, bo Bełchatów musiał koncentrować siły w ataku.
Gdy wchodziłem, przegrywaliśmy 1:2, a że udało nam się zdobyć szybkie dwie bramki, to bardzo cieszy. Oczywiście rywal musiał atakować większą liczbą zawodników, więc nasze kontry były dużo groźniejsze.
Utrzymujecie dobrą passę z Bełchatowem, bo przecież od początku potyczek z tym zespołem we Wrocławiu nie przegraliście.
Tak, ale nie patrzyliśmy na tę passę. Po prostu musieliśmy wygrać i zdobyć lokatę wicelidera i to nam się udało.
Dzisiaj graliście bez kibiców, może się także okazać, że do końca sezonu ta sytuacja się nie zmieni.
Wiemy, że kibicom zależy na tym, abyśmy grali jak najlepiej. Dzisiaj nie mogło ich być na meczu, ale poza stadionem dali z siebie wszystko. Wiedzieliśmy o tym i po meczu im podziękowaliśmy, doskonale wiemy, że są z nami.