Cieszmy się polską ekstraklasą! Za nami bardzo ciekawa 27. seria gier


Łącznie 24 gole, średnio trzy bramki na mecz, nieprzewidywalne rozstrzygnięcia, emocje do ostatnich sekund. Wszystko to ujrzeliśmy w minionej kolejce PKO BP Ekstraklasy

1 czerwca 2020 Cieszmy się polską ekstraklasą! Za nami bardzo ciekawa 27. seria gier

Polacy narzekanie mają w genach. To chyba jedna z najbardziej polskich cech. Zresztą nie ma się co dziwić, bo zawsze lubiliśmy narzekać. Mamy w zwyczaju narzekać na pogodę, pracę, sąsiadów, a także polską ekstraklasę. I OK, poziom naszej rodzimej ligi jest, jaki jest. Jednakże są takie chwile, kiedy o narzekaniu nie powinno być mowy...


Udostępnij na Udostępnij na

I jedną z takich chwil był weekend z naszymi rozgrywkami po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. I w piątek, i w sobotę, i w niedzielę można było spokojnie usiąść w fotelu, włączyć telewizor i delektować się przynajmniej jednym ciekawym spotkaniem PKO BP Ekstraklasy. W żadnym meczu 27. kolejki nie padł bezbramkowy remis. W żadnym meczu nie mieliśmy czegoś, co nie zaciekawiłoby choćby neutralnego widza. Jeśli po długiej przerwie laicy oglądali naszą ekstraklasę, to z pewnością się nie zawiedli.

Różne interpretacje

Już w pierwszym dniu powrotu PKO BP Ekstraklasy byliśmy świadkami pięciu bramek. Najpierw obejrzeliśmy ciekawe starcie we Wrocławiu, które choć w pierwszej połowie toczyło się miarę wolnym tempem, to w drugiej nudzić się nie mogliśmy. A z pewnością nudzić się nie mogliśmy w końcówce, w której to ostatnio działo się naprawdę wiele dobrego. I w pierwszym, i w ostatnim meczu 27. kolejki rozstrzygnięcie padło w ostatnich minutach spotkania. Podobnie zresztą w przedostatnim starciu. Zresztą w hicie kolejki również takowa sytuacja miała miejsce. Oczywiście za sprawą pudła Tymoteusza Puchacza w ostatniej akcji ligowego klasyku…

Co to oznacza? Ano różnie można to interpretować. Oczywiście gra do końca jest bardzo ważnym elementem dzisiejszego futbolu. Tak naprawdę przed końcowym gwizdkiem sędziego jeszcze nic nie jest pewne. A doskonale pamiętamy starcia ekstraklasy sprzed kilku lat, kiedy to dość często można było odnieść wrażenie, jakoby drużyny strzelające pierwszego gola w meczu, i to w drugiej połowie, już nie musiały się martwić o końcowy rezultat. Dzisiaj to nieco uległo zmianie. Najlepszym potwierdzeniem są choćby  comebacki, w tym „podwójny” comeback Lechii Gdańsk i „pojedynczy” Korony Kielce. 

Poza tym w 27. kolejce byliśmy świadkami tak zwanego efektu nowej miotły. I pewnie wielu śmie twierdzić, iż jest to wyłącznie znak na niezbyt wysoki poziom naszej ekstraklasy. Ale czy na pewno? Tutaj oczywiście każdy będzie miał swoje zdanie. Co nie zmienia faktu, że takich trenerów jak Maciej Bartoszek czy też Ireneusz Mamrot nasza rodzima liga z pewnością potrzebuje. Oni nam zapewnią wielkie emocje, my będziemy mogli się nimi cieszyć!

Cieszmy się polską ekstraklasą

Wspomnieliśmy wyżej, iż już w piątkowych meczach padło pięć goli. Ba, w sobotę w trzech byliśmy świadkami kolejnych sześciu trafień. Ale to i tak nic, bo w niedzielę stało się coś, co naprawdę rzadko się zdarza jednego dnia w polskiej ekstraklasie. W niedzielnych spotkaniach padło bowiem łącznie, uwaga, trzynaście goli. Trzynaście razy bramkarze byli zmuszeni wyciągać piłkę z siatki. Wielka szkoda, że na przykład w derbach Trójmiasta, w których padła niemal połowa tych goli – 4:3 dla Lechii – nie mogli uczestniczyć kibice na trybunach. Ale przed telewizorami z pewnością nie mogli narzekać. A i przy okazji mogli być na bieżąco ze wszystkimi bramkami, bo jak ktoś ma kiepską pamięć krótkotrwałą, to mógł mieć problemy z ich zapamiętaniem…

W sumie w 27. serii gier mieliśmy okazję ujrzeć całe 24 trafienia. Daje to bardzo sympatyczną średnią trzech goli na mecz. Jeśli ktoś miał w zwyczaju narzekać na brak emocji, to przynajmniej podczas minionej kolejki mógł choć na chwilę zmienić swoje nastawienie do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. 

Oczywiście, nie mogliśmy uniknąć, jak to w naszej ukochanej ekstraklasie, niezbyt udanych zagrań, sytuacji dość kuriozalnych, w tym również baboli. Ale bądźmy szczerzy, przy takiej dawce emocji dziś mało kto już pamięta o jakichś większych kiksach, jak choćby niefrasobliwość w polu karnym Brown Forbesa czy też niezbyt dobra gra nogami Buchalika… 

Jak wiadomo, sygnał podczas najciekawszych meczów 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy docierał niemal do 17 krajów. Ciekawi jesteśmy, czy nasi zagraniczni koledzy po fachu oceniają tak krytycznie naszą rodzimą ligę. Szczególnie że prawdopodobnie był to ich pierwszy kontakt z tymi rozgrywkami. Oglądając 24 gole, niezbyt przewidywalne rozstrzygnięcia, jak choćby wysokie zwycięstwo Korony nad Wisłą Płock, czy ten rollercoaster w Gdańsku, na pewno podczas minionej serii gier nie narzekali. I eksperci, i kibice. Tym bardziej że wszyscy nadal jesteśmy spragnieni futbolu. Niezależnie od szerokości geograficznej!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze