Bezbarwna ofensywa bez Roberta Lewandowskiego nie dała rady


Reprezentacja Polski była zdecydowanie słabsza w meczu z Holandią. Zawiodła przede wszystkim ofensywa bez naszej największej gwiazdy

7 września 2020 Bezbarwna ofensywa bez Roberta Lewandowskiego nie dała rady
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Piątkowy mecz pokazał, że bez Roberta Lewandowskiego nie istniejemy w ofensywie. Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik nie są w stanie zastąpić napastnika Bayernu Monachium. Lewandowski, choć często krytykowany za występy w reprezentacji, po prostu daje niewyobrażalną jakość. Jest po prostu niezastąpiony. Nawet gdy nie strzela bramek, to wciąż rywale skupiają swoją uwagę głównie na nim. Z Holandią zabrakło właśnie jego w ataku.


Udostępnij na Udostępnij na

W ataku reprezentacji Polski od pierwszej minuty wybiegł Krzysztof Piątek. Choć przez wielu awizowany do wyjściowej jedenastki był Arkadiusz Milik. Obydwaj napastnicy borykają się z problemami. Saga transferowa z zawodnikiem Napoli trwa w najlepsze, a Piątek może znów zmienić klub. Po zaledwie pół roku. To wszystko sprawiało, że ich forma była dużą zagadką.

Bez argumentów

Przez cały mecz oddaliśmy zaledwie dwa strzały, z czego jeden celny. Ten jeden, wyjątkowy i niegroźny strzał oddał Krzysztof Piątek. To zdecydowanie za mało, aby myśleć o dobrym wyniku z takim rywalem. Piłkę obok bramki kopnął Kamil Jóźwiak – debiutant w pierwszym składzie. Strzał jednak okazał się niegroźny. Cillessen miał tyle roboty, co Radosław Majecki w meczu młodzieżówki.

Jeszcze bardziej martwić może, totalnie bierna postawa w ofensywie. Zero jakichkolwiek prób oddania strzałów, zero szans po stałych fragmentach gry, zero strzałów z dystansu, a nawet brak ciekawych akcji, już nie mówiąc, aby były zakończone strzałem. Defensywa holenderska stłamsiła wszystkie poczynania Polaków. Nie mieliśmy żadnych argumentów, aby strzelić na bramkę, strzeżoną przez Jaspera Cillessena.

Nieudany plan taktyczny

Nie jest to tajemnicą, że reprezentacja Polski najlepiej czuje się w kontrataku. Tak to już jest, że gdy przychodzi nam rozgrywać piłkę, to najczęściej pojawiają się problemy. Idąc tym kluczem, Holandia powinna nam pasować jako przeciwnik. Mówiąc trochę podwórkowo „Oni sobie rozgrywają, a my cyk konterka i brameczka”. Tak to powinno wyglądać. Nie mam pojęcia, czy taki był plan na ten mecz, bo przez większość spotkania broniliśmy się na własnej połowie.

Grając na tzw. kontrę, kluczowym zawodnikiem był zawsze Kamil Grosicki. Wtedy odpalane było turbo na skrzydle, a akcja kończyła się zazwyczaj, chociaż strzałem lub chociaż sprawiała, że obrońcy rywali musieli się wykazać. W Amsterdamie Jerzy Brzęczek postanowił spróbować zagrać bez Kamila Grosickiego. Na jego wejście musieliśmy czekać jednak aż do 71. minuty. Skrzydłowy West Bromwich Albion, nie pokazał nic wielkiego, ale też nie miał nawet okazji, abyśmy się przekonali o jego umiejętnościach.

Za to na skrzydłach wystąpili Kamil Jóźwiak i Sebastian Szymański. Ameryki nie odkryjemy, jeśli powiemy, że kluczowymi w grze Polaków są skrzydłowi, którzy mają szarpać, rwać tę grę. Za to w tym meczu, główną rolą skrzydłowych było… bronienie i asekuracja bocznych obrońców. To chyba nie, tak powinno to wyglądać. Ostatecznie występ Jóźwiaka i Szymańskiego uznamy za nieudane, bo w ataku praktycznie nie istnieli. Jedyny pozytyw to zaangażowanie zawodnika Lecha, który regularnie pomagał Bartoszowi Bereszyńskiemu w asekuracji.

Wszyscy zawiedli

Jeśli spojrzymy na statystyki tego spotkania, to okaże się, że pod każdym względem byliśmy gorsi. Nic nam nie wychodziło albo po prostu Holandia była taka mocna. Strzały 14-2, podania 624 – 353, posiadanie piłki 63% – 37%. Tak możemy wymieniać jeszcze długo. Jedyna rubryczka, w której jesteśmy lepsi to… wybicia. Boli to jednak, że spotkaliśmy mocnego rywala i w zasadzie ograniczaliśmy się jedynie do wybijania piłek. Te wybicia były za często i często kończyły się na tym, że po nich Krzysztof Piątek zostawał sam na połówce rywali. Nasza gra ofensywna wyglądała tak, „laga w przód, może się uda”. Zazwyczaj walczyć musiał Robert Lewandowski, w piątkowy wieczór był Krzysztof Piątek. Niewdzięczna rola.

To jest też kamyczek do ogródka dla pomocników, którzy zdecydowanie za mało kreowali. Od zawodników po kroju Piotr Zieliński czy Mateusz Klich oczekujemy jednak zdecydowanie lepszej gry. Znów wraca temat, pomocnika Napoli i jego gry w kadrze, że nie pokazuje pełni umiejętności. Trudno się z tym nie zgodzić. Choć to właśnie Zieliński był jednym z lepszych zawodników w tym meczu.

Mam też wrażenie, po raz kolejny, że zawodzi także Mateusz Klich. Gracz, który za kilka dni będzie grał na poziomie Premier League, musi się wyróżniać w reprezentacji Polski tak jak w Leeds United. W piątek był najprawdopodobniej najgorszym zawodnikiem na placu gry. Swoją grą, nie zachwycił nas też Grzegorz Krychowiak. Jak się przyzwyczailiśmy, jego zadania polegają przede wszystkim na zabezpieczeniu linii defensywy, ale pokazał kilkukrotnie, głównie ze słabszymi rywalami, że potrafi rozpocząć ciekawą akcję. W Amsterdamie Krychowiak ograniczał się jedynie na graniu w obrębie naszej połowy.

Sprowadzeni na ziemię

Spotkanie z Holandią było rozgrywane w ramach Ligi Narodów, czyli jakby nie spojrzeć można to uznać za dobrze opakowane mecze towarzyskie, z lepszymi rywalami. Dobrze, że ten mecz zdarzył się na 10 miesięcy przed planowanym EURO, a nie 3. Jest czas do analizy albo żeby spróbować innych wariantów taktycznych lub personalnych. Oczywiście, z Robertem Lewandowskim jako napastnikiem, zdecydowanie lepiej będzie to wyglądało. Przynajmniej mamy taką nadzieję.

Ten mecz pokazał, że jeszcze dużo nam brakuje. Tak jak w ostatnich miesiącach cukrowaliśmy rzeczywistość, to teraz uświadomiliśmy sobie, gdzie jesteśmy. Zdaliśmy sobie też sprawę, jak ważną postacią naszej reprezentacji jest Robert Lewandowski. Wręcz niezastąpiony. W meczu z Bośnią oczekujemy zdecydowanie lepszej, bardziej efektownej i efektywnej gry ofensywnej. Przecież już tak graliśmy, nawet za kadencji Brzęczka.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze