FJW: Twardy bój w Stuttgarcie oraz wielki Rossi. Wspomnienie historycznych meczów Polaków z Włochami.


Tym razem wracamy wspomnieniami do wyjątkowych starć ze Squadra Azzurra.

14 października 2018 FJW: Twardy bój w Stuttgarcie oraz wielki Rossi. Wspomnienie historycznych meczów Polaków z Włochami.

Polska z reprezentacją Włoch zagrała w swojej historii sporo, bo aż 5 meczów towarzyskich. Sześciokrotnie mierzyliśmy się z nimi również w spotkaniach eliminacyjnych (4 razy były to eliminacje do mundialu, 2 razy do europejskiego czempionatu). Akurat do tych batalii niechętnie wracamy wspomnieniami (4 remisy, 2 zwycięstwa Włochów, bilans bramkowy 1-9 dla Italii). Do historii polskiej piłki przeszły tak naprawdę trzy mecze przeciwko piłkarzom z Półwyspu Apenińskiego.


Udostępnij na Udostępnij na

Decydujący pojedynek w grupie D

W 1974 roku system rozgrywania mistrzostw świata był inny niż dzisiaj. W turnieju były dwie fazy grupowe. Dwie najlepsze drużyny z każdej z czterech grup awansowały do drugiej rundy, gdzie w dwóch grupach toczyła się walka o udział w finale – najlepsze drużyny grały w finale, ekipy z drugich miejsc walczyły miedzy sobą o 3 miejsce. Z Włochami zmierzyliśmy się w pierwszej fazie turnieju rozgrywanego w RFN.

Dla „Biało – Czerwonych” był to pierwszy powojenny mundial, na który pojechaliśmy. Na dodatek do Niemiec (wówczas RFN), co też miało swoją symboliczną wymowę. Polska zaskoczyła cały piłkarski świat, kiedy po słynnym remisie na Wembley, awansowała do mistrzostw świata kosztem Anglików. Eksperci piłkarscy nie stawiali na Polskę mimo, że ta dwa lata wcześniej (również w RFN) zdobyła złoty medal olimpijski. Jednakże kibice wiedzieli, że drużynę Kazimierza Górskiego stać na sprawienie niejednej niespodzianki. Polska wygrała aż 6 meczów na mundialu i jest jedną z niewielu drużyn w historii tej imprezy, która wygrała taką ilość spotkań i nie została mistrzem świata. W pokonanym polu zostawiliśmy między innymi Włochów.

Ten mecz decydował o tym kto i z którego miejsca awansuje do drugiej fazy turnieju. Polska miała na koncie cztery punkty po zwycięstwach z Argentyną i Haiti (wówczas za zwycięstwo przyznawano dwa punkty), a Włosi mieli trzy „oczka” po pokonaniu Haiti i remisie z Argentyną. Kandydatów do awansu było więc trzech, a miejsca tylko dwa. Nasz mecz z Włochami był ważniejszy dla Squadra Azzurra. Potrzebowali przynajmniej remisu, żeby zapewnić sobie awans, podczas gdy my byliśmy go już pewni przed meczem. Jednakże podopieczni Kazimierza Górskiego w starciu z Włochami grali o zapewnienie sobie pierwszego miejsca w grupie D. Wydarzeniom ze Stuttgartu uważnie przyglądali się też Argentyńczycy, którzy trzymali kciuki za „Biało – Czerwonych”. Nasze zwycięstwo z Włochami oznaczał awans piłkarzy z Ameryki Południowej.

W pierwszej połowie to Polacy zdecydowanie dominowali. Graliśmy z rozmachem, efektownie i strzeliliśmy dwa piękne gole przed przerwą. Najpierw w 38 minucie Andrzej Szarmach cudownym strzałem głową pokonał Dino Zoffa, a następnie gola do szatni w 45 minucie meczu wpakował atomowym strzałem zza pola karnego Kazimierz Deyna. Kapitanowi Polaków po tym uderzeniu pękł but.

Druga połowa była już trudniejsza. Włosi rzucili wszystkie siły do ataku, ponieważ nie mieli już nic do stracenia. Czuli, że znajdują się nad przepaścią, bowiem ten wynik eliminował ich z dalszego udziału w mistrzostwach. Jednakże Polacy mądrze się bronili i pozwolili Włochom tylko na jedno trafienie. W 85 minucie meczu Jana Tomaszewskiego pokonał Fabio Capello – późniejszy znakomity trener.

Polska znowu zszokowała piłkarski świat. Wygraliśmy z Włochami 2:1, a ten wynik oznaczał, że wicemistrzowie świata sprzed czterech lat i jedni z faworytów do wygrania mundialu w RFN wrócili do domu już po pierwszej rundzie. Z kolei Polska, jak już wcześniej wspominałem, przegrała tylko jeden mecz na tym turnieju i zajęła 3. miejsce.

Nieszczęsna kartka Bońka

Polska nie była w korzystnej sytuacji przed mundialem w Hiszpanii. Pół roku przed turniejem w Polsce wprowadzono stan wojenny i istniało ryzyko, że zostaniemy wykluczeni z mistrzostw. Ostatecznie tak się nie stało, ale przed pierwszym meczem na mundialu zagraliśmy tylko jeden oficjalny mecz towarzyski, bo nikt nie chciał z nami grać.

W związku z tym do pierwszego meczu mistrzostw z Włochami na pewno nie podchodziliśmy w roli faworyta. Starcie na Estadio Balaidos nie było najpiękniejszym widowiskiem piłkarskim. To, co zapamiętaliśmy z tego meczu, to kuriozalna kartka dla Zbigniewa Bońka. Przy rzucie wolnym dla Włoch, sędzia zwrócił uwagę na to, że Polacy mieli źle ustawiony mur i postanowił w związku z tym dać żółtą kartkę pierwszemu zawodnikowi z brzegu. Był nim Zbigniew Boniek. Miało to dla nas opłakane skutki, ponieważ później w meczu z ZSRR otrzymał kolejną żółtą kartkę i musiał pauzować w półfinale za nadmiar napomnień. Nomen omen we wspomnianym półfinale ponownie zagramy z Włochami.

Rossi nie do zatrzymania

W 1982 roku, tak jak w 1974, znaleźliśmy się w najlepszej czwórce turnieju. Wbrew wszystkim niedogodnościom przed startem mistrzostw, reprezentacja Polski dała wiele radości rodakom w trudnym momencie w kraju i znów wbrew przewidywaniom ekspertów wywalczyliśmy trzecie miejsce. Jednakże w półfinale z Włochami nie mieliśmy zbyt wiele argumentów. Brakowało nam wykartkowanego Bońka oraz Andrzeja Szarmacha. Trener Piechniczek przyznał później, że niepostawienie na Szarmacha (nie było go nawet na ławce rezerwowych) w miejsce Bońka, to był błąd. Byliśmy mocno osłabieni w ofensywie i nie zagrażaliśmy zbyt często bramce Włochów.

Nasi rywale mieli za to Paolo Rossiego. Napastnik Squadra Azzurra miał początkowo nie lecieć na mistrzostwa, bo był zawieszony za udział w aferze korupcyjnej. W ostatniej chwili jego kara została skrócona i ostatecznie został dopuszczony do udziału w mundialu. Na początku nie mógł się wstrzelić w bramkę rywali. Dopiero w piątym meczu po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców. Strzelił wówczas hat-tricka z Brazylią. Następnym meczem był półfinał z Polską i tam Paolo Rossi dwukrotnie pokonał Józefa Młynarczyka. 8 lipca 1982 roku w Barcelonie polska defensywa nie miała sposobu na powstrzymanie Rossiego. W wielkim finale również strzelił gola i został wybrany najlepszym piłkarzem mistrzostw.

Gramy o utrzymanie

Włosi bez wątpienia są obecnie na zakręcie. W ciągu ostatnich 10 meczów wygrali tylko raz (towarzysko z Arabią Saudyjską). Przechodzą wymianę pokoleniową i budują nową drużynę. Miejmy nadzieję, że podopiecznym Jerzego Brzęczka uda się wykorzystać nienajlepszą postawę naszych rywali i wygrać na Stadionie Śląskim w Chorzowie. W meczu, którego stawką jest utrzymanie w Lidze Narodów, a przy tym zachowanie jeszcze iluzorycznych szans na zajęcie pierwszego miejsca w naszej grupie. W meczu o stawkę z Włochami wygraliśmy tylko raz. Czas poprawić tę statystykę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze