Rekordowa strzelanina w Łodzi. Widzew pokonał Pogoń Siedlce 7:3


Historyczny mecz w Sercu Łodzi

13 października 2019 Rekordowa strzelanina w Łodzi. Widzew pokonał Pogoń Siedlce 7:3

Wczoraj, w ramach rozgrywek 2. ligi Widzew Łódź podejmował Pogoń Siedlce. Dwa zespoły, które mają różne cele. Dla tych pierwszych liczy się tylko awans na zaplecze ekstraklasy, najlepiej z pierwszego miejsca. Dla drugich zaś spokojne utrzymanie i spróbowanie walki o baraże. Oba zespoły spotkały się w Sercu Łodzi i dały pokaz radosnego futbolu. Łodzianie pokonali siedlczan 7:3, co jest historycznym wynikiem z kilku względów.


Udostępnij na Udostępnij na

W poprzednim sezonie w bezpośrednich spotkaniach pomiędzy tymi drużynami raz padł remis 1:1, a raz lepsi o jednego gola okazali się Widzewiacy (1:0). Przed wczorajszym meczem podopieczni trenera Kaczmarka byli na lekkim musiku, ponieważ Resovia Rzeszów odskoczyła im na trzy punkty.

Od samego początku Widzew zaczął na dużej intensywności. W pierwszych minutach zmiażdżył swojego rywala. Chcieli jak najszybciej zdobyć gola i to im się udało w 7. minucie. Na prowadzenie wyprowadził ich Marcin Robak. Doświadczony napastnik pewnie wykorzystał rzut karny (tym razem uderzył w prawy dolny róg).

Po objęciu prowadzenia Widzewiacy mieli ochotę na więcej. Raz za razem konstruowali swoje akcje, w konsekwencji czego w 23., 37. i 42. minucie zdobywali kolejne bramki. Do przerwy łodzianie schodzili przy czterobramkowym prowadzeniu.

Po przerwie nastąpiło rozluźnienie w szeregach „Czerwono-biało-czerwonych”. W 64. minucie jedenastkę wykorzystał Adam Mójta. Zrobiło się 4:1, ale reakcja łodzian była godna pochwalenia. Po dwóch minutach zrobiło się 6:1. I wcale nie był to koniec radosnej gry. Strzelanina zatrzymała się na hokejowym wyniku 7:3. Co na pewno przejdzie do historii obu klubów.

Rzadka siódemka

Widzew stracił trzy gole, ale za to zdobył siedem. Tylu bramek nie strzela się co kolejkę. Jest to naprawdę bardzo rzadkie wydarzenie. Łodzianom kilkakrotnie w swojej historii udawało się już notować tyle trafień w jednym spotkaniu. Trudno jednak jest dotrzeć do pierwszych lat funkcjonowania tego klubu i sprawdzenia dokładnie wszystkich rezultatów, jakie rok po roku padały w meczach Widzewa.

Ale udało się mi przekopać wiele, wiele lat rozgrywek, na różnym szczeblu. I począwszy od sezonu 1972/1973 Widzewiacy trzy razy zdobyli siedem bramek, wczoraj był czwarty. Po raz pierwszy sztuki tej dokonali w kampanii 1982/1983. W 28. kolejce pokonali Cracovię 7:0. Ostatecznie w tamtym sezonie łodzianie finiszowali na drugim miejscu, tuż za plecami Lecha Poznań (stracili do poznaniaków jeden punkt).

Drugi taki przypadek miał miejsce 20 kwietnia 1996 roku. Widzew rozbił Lechię/Olimpię Gdańsk 7:1. Bramki dla „Czerwono-biało-czerwonych” zdobywali m.in. Ryszard Czerwiec, Rafał Siadaczka, Marek Koniarek czy Marek Citko. Po 68. minutach tamtej rywalizacji Widzewiacy prowadzili już 7:0, ale w 90. minucie gola honorowego dla ówczesnych gospodarzy zdobył Emmanuel Tetteh.

Po raz ostatni natomiast, Widzew strzelił siedem razy trafił do siatki rywala w sezonie 2009/2010. W meczu rozgrywanym w ramach pierwszej ligi, łodzianie podejmowali klub z Pruszkowa. Gospodarzom udało się wygrać ze Zniczem 7:0. Hattrickiem w tamtym spotkaniu popisał się Darvydas Sernas, dubletem zaś Dudu Paraiba (jednej z goli po przepięknym rzucie wolnym), a po jednej bramce zaliczyli Panka i Ostrowski.

Kibice Widzewa byli także świadkami jeszcze większych strzelanin ze strony swojego zespołu. Na przykład w 1997 roku, w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, Widzewiacy rozbili Neftchi Baku 8:0. W tamtym meczu trzykrotnie na listę strzelców wpisał się Piotr Szarpak, a dwoma trafieniami popisał się chociażby Jacek Dembiński.

Więcej niż 10 bramek

Wczoraj kibice byli świadkami w sumie aż 10 trafień. Co jest równie rzadkim przypadkiem, co siedem strzelonych goli przez jeden zespół. Jak już wspominałem, nie łatwo jest zweryfikować, to co działo się z Widzewem wcześniej niż w 1970 roku, ponieważ nie był to klub, który w jakikolwiek sposób liczyłby się na polskiej arenie, tak jak chociażby w latach 80. czy 90.

Łodzianie grali poniżej drugiej ligi, dlatego trudno dotrzeć jest do dokładnych rezultatów, jakie wtedy osiągali. Mimo to udało się odnaleźć ciekawych wyników spotkań z udziałem „Czerwono-biało-czerwonych”, w których padało 10 lub więcej goli.

W 1951 roku, łodzianie występujący wtedy pod nazwą Włókniarz Widzew Łódź pokonali Gwardię Białystok 9:1. Była to pierwsza kolejka sezonu i od razu najwyższe zwycięstwo/porażka w tamtej kampanii. Widzewiacy zdobyli wtedy łącznie 44 bramki, zaś białostoczanie spadli do niższej ligi.

Rok wcześniej natomiast „Czerwono-biało-czerwoni” ulegli innej Gwardii – tym razem ze Szczecina 7:4. Jak łatwo jest policzyć w meczu tym padło aż 11 goli. Spotkanie to odbyło się w ramach drugiej kolejki sezonu z 1950 roku. Tamte rozgrywki Gwardia zakończyła na pierwszym miejscu, dzięki czemu awansowała na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce. Łodzianie zaś po 18. kolejkach finiszowali na piątym miejscu.

Jednak nie są to wcale najwyższe rezultaty, które padły w meczach z udziałem Widzewa Łódź. W 1948 roku Widzewiacy po raz pierwszy w swojej historii awansowali do najwyższej ówczesnej ligi piłkarskiej – I ligi. Po roku gry na lata pożegnali się z tym poziomem rozgrywkowym. W 26 meczach zdobyli tylko 13 punktów (zwycięstwo liczone było za dwa punkty). Zdobyli 31 goli i aż 99 stracili, w tym 13 z nich bramkarz Widzewa musiał wyciągać w jednym meczu.

W starciu z Ruchem Chorzów (w 8. kolejce) łodzianie ulegli „Niebieskim” aż 13:1. W tamtym sezonie łodzianie przegrywali jeszcze np. 8:0 z Wisłą Kraków, 7:0 z Cracovią czy 6:0 z Legią Warszawa.

Ciekawostka

Widzew nie strzelił pięciu lub więcej bramek w jednym meczu od 2016 roku, a na szczeblu centralnym od 2010 roku.

Komentarze
majki (gość) - 5 lat temu

10 bramek po reaktywacji padło też w okregowym pucharze polski w meczu z Gałkówkiem

Odpowiedz
(gość) - 5 lat temu

Umknęło mi to, aczkolwiek był to tylko okręgowy Puchar Polski, czy nic istotnego. W lidze to się nie zdarzyło, a to właśnie pod kątem tych rozgrywek podawałem dane. Ale dziękuję za czujność.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze