Oprócz najbardziej interesującego dla polskich kibiców spotkania APOEL-u z Wisłą, zostaną rozegrane także cztery inne mecze rewanżowe. Niemal pewne awansu są ekipy Bayernu i Dinama Zagrzeb, ale w starciu Villarrealu z Odense i Maccabi Hajfa z Genkiem każda strona ma wciąż duże szanse na awans do prestiżowej i dochodowej fazy grupowej.
FC Zurich – Bayern Monachium
W ubiegłotygodniowym spotkaniu „Bawarczycy” nie dali żadnych szans gościom ze Szwajcarii, a dwubramkowe zwycięstwo zupełnie nie oddaje dominacji podopiecznych Juppa Heynckesa w tamtym spotkaniu – dość powiedzieć, że gdyby sam Mario Gomez dużo bardziej przykładał się do wykańczania akcji, skompletowałby bez trudu hattricka. W rolę kata wcielił się Arjen Robben, który najpierw celnie dośrodkował na głowę Schweinsteigera, a w drugiej połowie sam wpisał się na listę strzelców. Przed rewanżem można śmiało postawić wszystkie pieniądze, że to Niemcy awansują do fazy grupowej Ligi Mistrzów, gdyż po bardzo nieudanym początku sezonu (przegrana 0:1 z Borussią Moenchengladbach i uratowane w doliczonym czasie gry zwycięstwo nad Wolfsburgiem) w końcu zaczął grać tak, jak oczekują od niego kibice. W sobotę na Allianz Arena gospodarze dali prawdziwą lekcję futbolu HSV, który rozbili 5:0, a przy każdym trafieniu na listę strzelców wpisywał się inny zawodnik.
Szwajcarzy z kolei rozczarowują nie tylko na europejskich boiskach. W lidze krajowej po sześciu kolejkach mają na swoim koncie zaledwie sześć punktów, co jak na wicemistrza jest wynikiem bardzo przeciętnym. Przed rewanżem jednak nic nie pozwala wierzyć, że we wtorek zobaczymy inną drużynę niż w pierwszym starciu z Bayernem – o ile w przypadku „Bawarczyków” spotkanie ze Szwajcarami tchnęło nowego ducha w drużynę, o tyle piłkarzy z Zurychu tylko jeszcze bardziej podłamało i przegrali oni w sobotę na własnym boisku 0:2 z Neuchatelem Xamax, który odniósł tym samym pierwszą wygraną w sezonie. Wynik inny niż gładkie zwycięstwo Bayernu i jego awans byłby ogromną niespodzianką.
Villarreal – Odense
Duński zespół jest o krok od pierwszego w historii awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Aby tego dokonać, wystarczy zremisować na El Madrigal albo chociaż przegrać tylko jedną bramką. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, ale jak najbardziej wykonalne – wiele duńskich kibiców ma w pamięci ubiegłoroczny wyczyn Kopenhagi, która odpadła dopiero w 1/8 finału rozgrywek, wyeliminowana przez londyńską Chelsea. Po drodze jednak w fazie grupowej zdołała zatrzymać Barcelonę oraz pokonać takie marki jak Panathinaikos czy Rubin Kazań, zatem ambicje w Danii są ogromne. Potwierdza to trwający już sezon duńskiej ligi, w której po sześciu kolejkach Odense jest wiceliderem, ze stratą pięciu punktów do Kopenhagi, a na swoim koncie ma tylko jedną porażkę. Pierwsze spotkanie rozstrzygnął gol Hansa Andreasena w końcówce spotkania, czy podobnie będzie we wtorek?
Hiszpanie to już nie ta sama drużyna, która w ubiegłym sezonie zajęła czwarte miejsce w Primera Division i zakwalifikowała się do eliminacji Ligi Mistrzów. Przede wszystkim z dobrze funkcjonującego organizmu wyrwano serce i płuca, w postaci odpowiednio Santiego Cazorli i Joana Capdevilli, a w ich miejsce nie sprowadzono wartościowych zmienników. Brak Cazorli był bardzo widoczny w pierwszym spotkaniu, kiedy osamotniony w środku pola Borja próbował grać celne piłki do napastników, ale odbywało się to zbyt rzadko. Należy również pamiętać, że w przeciwieństwie do Duńczyków piłkarze Villarrealu nie znajdują się w rytmie meczowym – spotkanie z Odense było ich pierwszym oficjalnym meczem w tym sezonie, a w związku ze strajkiem piłkarzy w Hiszpanii nie mogli zagrać także w miniony weekend. Brak półfinalisty LM z 2006 i ćwierćfinalisty z 2008 roku byłby ogromnym zaskoczeniem, ale w piłce nożnej wszystko jest możliwe.
Malmo – Dinamo Zagrzeb
Pierwsze spotkanie obfitowało w gole, a lepsze okazało się Dinamo, które pokonało Szwedów aż 4:1 i znacząco zbliżyło się do fazy grupowej, w której ostatnio grało dwanaście lat temu. Wypełniony niemal do ostatniego miejsca stadion Maksimir poniósł w pierwszym spotkaniu gospodarzy do wysokiego zwycięstwa, w którym kluczową rolę odegrał Brazylijczyk Sammir, dwukrotnie wpisując się na listę strzelców oraz notując asystę przy ostatnim trafieniu. W lidze chorwackiej Dinamo także idzie jak burza – po pięciu kolejkach ma komplet zwycięstw, z 15 strzelonymi bramkami i ani jedną straconą! Dlatego też to Chorwaci są bardzo wyraźnym faworytem spotkania.
Szwedzi chyba pogodzili się już z grą w fazie grupowej, ale „tylko” Ligi Europy, do której automatycznie kwalifikuje się przegrany tego spotkania. Są oni co prawda po 2/3 sezonu, ale wszystko wskazuje, że marzenia o grze w fazie grupowej Ligi Mistrzów muszą odłożyć znacząco w czasie, gdyż w lidze szwedzkiej są zaledwie w połowie stawki, bez większych szans na grę chociażby w eliminacjach Ligi Europy. Nawet najwięksi optymiści nie wierzą już chyba w wysoką wygraną z będącą w gazie chorwacką ekipą. Gra w fazie grupowej powinna zetrzeć łzy z twarzy Szwedów.
Racing Genk – Maccabi Hajfa
Obok spotkania w Nikozji i Vila-realu będzie to dość niespodziewanie jedno z najciekawszych wtorkowych spotkań, gdyż obie ekipy będą musiały postawić na ofensywę. Izraelczycy w pierwszym spotkaniu wygrali co prawda 2:1, ale wystarczy jeden gol rywala, aby pożegnali się oni z elitarnymi rozgrywkami. Pierwsze spotkanie było bardzo wyrównane, ze wskazaniem na gospodarzy, którzy jeszcze w pierwszej połowie zdobyli dwie bramki, ale na skutek rozprężenia w drugiej połowie pozwolili Belgom na zdobycie kontaktowego gola, który może mieć ogromne znaczenie w kontekście rewanżu. Liga izraelska dopiero w ten weekend zainaugurowała rozgrywki, a Maccabi już od pierwszego spotkania objęło prowadzenie, wysoko pokonując swojego imiennika z Netanyi.
Genk bezlitośnie wykorzystał w pierwszym spotkaniu słabszą formę rywala po wznowieniu gry, dzięki czemu wystarczy mu tylko jedna strzelona bramka, aby awansować. Jednak wątpliwe, aby nawet po zdobyciu bezcennego gola cofnął się oni do defensywy – dużo bardziej prawdopodobne jest to, że będziemy świadkami bardzo otwartego spotkania, z dużą ilością ofensywnych akcji. Postawienie wszystkiego na defensywę może bardzo dużo kosztować Maccabi. W lidze belgijskiej Genk jest po czterech kolejkach w środku stawki, jednak jest to efekt skupienia się na awansie do fazy grupowej LM, gdyż oprócz prestiżu wiąże się to oczywiście z ogromnymi pieniędzmi. Czy Belgom uda się odrobić straty z pierwszego spotkania i wywalczyć upragniony awans?