Liga Mistrzów: pewne zwycięstwo Realu, pięć bramek w Belgii!


17 lutego 2016 Liga Mistrzów: pewne zwycięstwo Realu, pięć bramek w Belgii!

Wczoraj gospodarze, a dziś przyjezdni byli górą w kolejnych meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów. Na Stadio Olimpico w Rzymie AS Roma uległa 0:2 Realowi Madryt, a w Belgii KAA Gent przegrało z Vfl Wolfsburg 2:3.


Udostępnij na Udostępnij na

Pojedynek AS Roma z Realem Madryt miał być wisienką na torcie pierwszego tygodnia z Ligą Mistrzów. Niestety, jak to zwykle bywa, wielkie oczekiwania spełzły na niczym. Choć spotkanie momentami było widowiskowe, to jednak spodziewaliśmy się wielu akcji, strzałów. Bramki ostatecznie padły, ale początkowo mało gry, dużo podań wcale nie zachęcało do śledzenia walki na Stadio Olimpico. Czuło się, że oba zespoły podeszły do meczu z myślą o rewanżu.

Pierwsza połowa wydawała się nie mieć końca. AS Roma, jak można było się spodziewać, preferowała grę z kontry. W sumie nic w tym dziwnego, od początku spotkania na boisku grali szybcy skrzydłowi: Stephan El-Shaarawy i Mohamed Salah. Zwłaszcza ten drugi kilkakrotnie groźnie popędził na bramkę Keylora Navasa. Za nic miał sobie środek pola Realu Madryt, wypuszczał piłkę przed siebie i niczym sprinter biegł do linii końcowej. Egipcjanin napędzał akcje rzymian i choć niemal wszystkie zakończyły się niepowodzeniem, to wydawało się, wbrew statystykom, że to Roma radzi sobie lepiej.

https://twitter.com/rafa_lebiedz24/status/700055091651411968

Z kolei „Królewscy” wyglądali na zagubionych. W pierwszej połowie mieli problemy z odbiorem piłki. Grali zbyt wolno – chciałoby się powiedzieć – zbyt spokojnie i zachowawczo. Przyspieszali tylko na chwilę, aby ponownie zwolnić. Jak Roma wyczekiwała błędów Realu, tak „Galacticos” nie mieli pomysłu na przedarcie się pod bramkę Wojciecha Szczęsnego. Utrzymywali się przy piłce, gdy już tracili, to wysokim pressingiem zmuszali rywali do błędu, ale jednak nic z tego nie wychodziło. Bliski gola był Marcelo, którego strzał spokojnie mógł kandydować do bramki całych rozgrywek (oczywiście jakby wpadł).

https://vine.co/v/ivpWLI3121j

Próba Brazylijczyka to wszystko, na co było stać Real w pierwszej połowie. Bardzo dobrze zagrał Ronaldo, który był wszędzie. Dobre podania zaliczał Isco, jednak to Raphael Varane za tę i inne pewne interwencję zasłużył na miano najlepszego na boisku.

https://vine.co/v/ivpWKgxWhh2

Druga połowa zaczęła się podobnie do pierwszej. Mało składnych akcji, głównie walka w środku pola. Aż w końcu w 57. minucie worek z bramkami otworzył Cristiano Ronaldo. Dużo się mówiło o jego zachowaniu na konferencji prasowej, jednak prawda jest taka, że to Portugalczyk ciągnął grę całego zespołu. Karim Benzema i James Rodriguez przy nim wznosili się na wyższy poziom. W pierwszej połowie ustąpił Varanowi, jednak później Ronaldo królował na boisku, dzielił i rządził. A z taką bramką czego chcieć więcej?

https://www.youtube.com/watch?v=WkR2DZmRoto&feature=youtu.be&a

Po golu mecz się nieco otworzył, ale nadal przeważał Real. Roma zamknęła się w swojej połowie, nie miała mocy nawet na szybkie kontry. Nie odgryzała się w żaden sposób, pachniało kolejną bramką dla „Królewskich”, ale ostatecznie trafili dopiero pod koniec spotkania. Rzymianie utrzymywali się przy piłce, to jednak nie przełożyło się na dogodną sytuację. Groźnym strzałem zza 16. metra popisał się William Vainqueur, jednak najlepszą sytuację miał wchodzący z ławki Edin Dżeko, który mógł przechylić szalę na stronę AS Roma.

https://vine.co/v/ivpr9KrYUvA

I gdy wydawało się, że Włosi kontrolują sytuację na boisku, to Hiszpanie wbili gwóźdź do trumny. Zbyt dużo miejsca dostał kolejny zmiennik – Jese, który płaskim strzałem w 89. minucie pokonał Wojciecha Szczęsnego. Kolejny gol i było po meczu. Choć rzymianie starali się odrobić cokolwiek przed rewanżem, zabrakło im wiary i chęci. Trudno się dziwić – rozegrali w miarę dobre spotkanie, wyglądali momentami lepiej niż Real, ale te momenty trwały za krótko. Roma staje przed zadaniem niemożliwym – musi wygrać z Realem na jego terenie, a do tego strzelić co najmniej dwie bramki, nie tracąc żadnej (aby doprowadzić do dogrywki). Mało prawdopodobne, że rzymianie strzelą cokolwiek…

Kolejne spotkanie to mecz debiutantów, bo tak można nazwać drugi pojedynek rozgrywany dzisiejszego dnia. KAA Gent w Lidze Mistrzów, Vfl Wolfsburg w fazie pucharowej. Choć 2:3 dla „Wilków” robi wrażenie, wynik wcale nie odzwierciedla prawdziwego przebiegu spotkania. To Niemcy stawiali warunki. To Niemcy strzelali bramki. I oni na własne życzenie je tracili. Niemal perfekcyjnie zagrał Julian Draxler, który w 44. i 54. minucie wpisał się na listę strzelców. Trafienie Maxa Kruse, dołożone kilka minut później, mogło zwieńczyć dzieło, jednak „Wilki” się rozluźniły. Jak Gent nie zagrażał bramce Wolfsburgowi, tak Sven Kums w 80. minucie strzelił pierwszą bramkę, a Kalifa Coulibaly w 89. – drugą. Letarg Niemców spowodował, że w rewanżu Belgowie nadal będą groźni, jednak po tym, co widzieliśmy przez niemal 70 minut, wydaje mi się, że stracone bramki tylko rozwścieczą Vfl Wolfsburg i u siebie nie będą mieli problemu z dokończeniem dzieła.

 

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze