Kto lepszy w Anglii? Kto lepszy w Europie?


Rewanżowe mecze 1/2 finału Ligi Mistrzów potwierdziły prymat angielskich drużyn w tegorocznych rozgrywkach. Wielki finał w Moskwie będzie więc wewnętrzną sprawą Anglików, a ściślej rzecz biorąc tych z Manchesteru United i Chelsea Londyn. ManU powraca do finału po 9 latach, natomiast Chelsea wywalczyła awans po raz pierwszy w historii. Rywalizacja zapowiada się pasjonująco, bo obie drużyny walczą również o tytuł Mistrza Anglii. Za 3 tygodnie wszystko będzie jasne.


Udostępnij na Udostępnij na

Manchester United – Barcelona 1:0 (Scholes’14)

W Manchesterze spotkały się dwie niepokonane drużyny w tegorocznej edycji LM. Barcelona marzyła o strzeleniu choćby gola, bo bramkowy remis dawał im awans. Ale tego gola nie strzeliła i zasłużenie odpadła. Co z tego, że miała więcej z gry, co z tego, że Messi i Xavi harowali na całym boisku grając naprawdę ofiarnie i ambitnie? Znowu zabrakło klarownych okazji do strzelenia gola. Nie było strzałów z dystansu, a napastnicy całkiem zawiedli. Eto’o wydaje się być zupełnie bez formy, Henry też jest cieniem samego siebie (dwa strzały z łatwością obronione przez Van der Saara). Nie pomogło wprowadzenie Krkicia czy Gudjohnsena. Barca przegrała, bo brakuje jej siły ognia. Można spekulować czy będący nawet w słabszej formie Ronaldinho dałby Barcelonie awans? Jedno wydaje się być pewne – to koniec ery Rijkaarda.

ManU, który też nie jest ostatnio w olśniewającej formie (w lidze doścignęła ich Chelsea) był o jedną bramkę lepszy. Scholes to spec od ważnych bramek i to dzięki jego „bombie” Manchester awansował do finału LM po raz pierwszy od 9 lat.

Chelsea – Liverpool 3:2 (Drogba’33, Lampard’98k, Drogba’105 – Torres’64, Babel’117)

W ubiegłym tygodniu Chelsea strzeliła swojego pierwszego gola w historii pojedynków między tymi drużynami w Liverpoolu. Wydawało się, że ten gol będzie miał ogromne znaczenie, bo Liverpool też nigdy nic nie strzelił w Londynie. Ale i ta passa dobiegła końca w 64 min meczu kiedy po fantastycznym rajdzie i podaniu Benayouna, Fernando Torres z zimną krwią wykorzystał sytuację sam-na-sam z Cechem. Wcześniej jednak trafił Drogba i doszło do dogrywki.

Tam najpierw gola strzelił Essien, ale włoski arbiter Rosetti gola nie uznał dopatrując się spalonego. Możnaby się zastanawiać czy była to słuszna decyzja, gdyby nie fakt, że dwie minuty później Hypia sfaulował Ballacka w polu karnym, a Lampard pewnie wykorzystał jedenastkę. Chelsea zwietrzyła krew i zadała kolejny cios. W ostatniej minucie pierwszej połowy dogrywki rezerwowy Anelka przedarł się prawą stroną i wrzucił płasko na piąty metr. Tam był Drogba i piłka znowu zatrzepotała w siatce Pepe Reiny.

Druga połowa dogrywki to bezskuteczne ataki Liverpoolu, który tracił siły i nadzieję z każdą upływającą minutą. Na otarcie łez gola z dystansu strzelił Babel, ale z upragnionego awansu po końcowym gwizdku cieszyli się The Blues.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze