Kolejne starcie angielsko-niemieckie. Czas na hit 1/8 finału Ligi Mistrzów


Juergen Klopp znowu będzie chciał zagrać na nosie Bayernowi Monachium

19 lutego 2019 Kolejne starcie angielsko-niemieckie. Czas na hit 1/8 finału Ligi Mistrzów
skysports.com

Przed nami pierwsza odsłona wyjątkowego starcia. Na Anfield dojdzie do pojedynku dwóch topowych zespołów. Liverpool, który w poprzednim sezonie radził sobie fantastycznie w Lidze Mistrzów, teraz ma również szansę, żeby po raz pierwszy w erze Premier League zdobyć mistrzostwo Anglii. Tych wszystkich sukcesów nie byłoby, gdyby nie Juergen Klopp, który już niejednokrotnie w swojej karierze trenerskiej potrafił zaleźć za skórę Bawarczykom.


Udostępnij na Udostępnij na

Niemiecki trener Liverpoolu z żadnym innym klubem nie mierzył się częściej niż z Bayernem Monachium. W ciągu 14 lat pracy trenerskiej w Niemczech (Mainz, Borussia Dortmund) Klopp prowadził swoje ekipy w 29 spotkaniach przeciwko Bayernowi we wszystkich rozgrywkach. Bilans nie jest co prawda na plus (9 zwycięstw, 4 remisy, 16 porażek), ale trenując Borussię Dortmund, potrafił zdetronizować monachijskiego hegemona i dwa razy z rzędu zdobył mistrzostwo Niemiec, co było świetnym wyczynem.

Niemiec każde trofeum w swojej trenerskiej karierze zdobył kosztem Bayernu (2 mistrzostwa, 1 Puchar Niemiec, 2 Superpuchary Niemiec). W przypadku tych najważniejszych rozgrywek mogło być podobnie. W 2013 roku doszło do niemieckiego finału w Lidze Mistrzów. Tym razem górą byli Bawarczycy. Teraz Klopp znowu spotyka się ze swoimi dawnymi rywalami.

Forma niczym kobieta – zmienną jest

Klopp Kloppem, ale o losach tego dwumeczu przesądzą przede wszystkim fantastyczni piłkarze po obu stronach. Gracze Liverpoolu jeszcze w momencie losowania 1/8 finału Ligi Mistrzów byli w wyśmienitej formie i pewnie przewodzili stawce w Premier League. Jednakże w rok 2019 „The Reds” nie weszli zbyt dobrze. O ile w meczach z Crystal Palace czy Brighton mieli jeszcze sporo szczęścia i wygrali mimo nie najlepszej postawy, o tyle dwa remisy z Leicester i West Hamem spowodowały, że Manchester City, który ma rozegrany jeden mecz więcej niż „The Reds, jest nowym liderem Premier League. Liverpool pragnie pierwszego mistrzostwa od 1990 roku, jednak nikt w mieście Beatlesów nie odpuści również batalii w Lidze Mistrzów.

– Obecnie forma Liverpoolu jest sporą niewiadomą i trudno by było za nią poręczyć. W ostatnich trzech spotkaniach ligowych „The Reds” tylko raz zdobywali komplet punktów. Co prawda ostatnie zwycięstwo nad Bournemouth było bardzo przekonujące, ale spora liczba kontuzji w zespole pozwala się martwić nadchodzącym meczem. Mowa o absencji takich piłkarzy jak Joe Gomez. Trent Alexander Arnold zapewne zagra w tym spotkaniu, ale nie wszedł jeszcze w rytm meczowy po niedawnym urazie. Virgil van Dijk, ostoja zespołu, pauzuje za kartki, a występ Dejana Lovrena nie jest pewny. Trudno o większe kłopoty w defensywie, które chętnie wykorzystałby Robert Lewandowski, najlepszy strzelec fazy grupowej Ligi Mistrzów. Możliwe, że Klopp znów będzie zmuszony do wystawienia na obronie kogoś z dwójki Fabinho-Henderson – powiedział Michał Urbański – administrator fanpage’a na Facebooku o nazwie Liverpool FC Polska.

Kłopoty z defensywą Liverpoolu może wykorzystać rozpędzający się Bayern. Obecnie Bawarczycy tracą tylko trzy punkty do literującej Borussii Dortmund, a kryzys z początku sezonu wydaje się zażegnany. Co prawda podopieczni Niko Kovaca nie grają pięknie, ale są niezwykle skuteczni i dobrze punktują. W pięciu ligowych meczach w 2019 roku zgarnęli łącznie 12 punktów, ulegli jedynie Bayerowi Leverkusen. Robert Lewandowski również jest ostatnio w bardzo dobrej dyspozycji, co nas szczególnie cieszy. Krytyczne słowa, które powiedział o Polaku Dietmar Hamann, jeszcze mocniej zmotywowały kapitana naszej kadry.

– W pierwszym meczu zabraknie przede wszystkim van Dijka i Gomeza, dlatego też Robert Lewandowski musi wykorzystać ten fakt. Choć Polak odpowiedział już dwukrotnie na krytykę Hamanna, to śmiem twierdzić, że jego ambicja jest podrażniona do tego stopnia, że we wtorek możemy spodziewać się koncertu naszego rodaka na Anfield. Oczywiście równie dobrze Liverpool może całkowicie zdominować swoich rywali i pewnie ich ograć, nawet mimo braków w defensywie stwierdził redaktor portalu DieRoten.pl.

Gospodarze faworytem

Mimo nierównej formy Liverpoolu i niezłej dyspozycji Bayernu to „The Reds” zdaniem bukmacherów i większości ekspertów są faworytem wtorkowego starcia. Niemniej goli nie powinno zabraknąć, ponieważ oba zespoły grają ofensywny futbol i oba mają ostatnio kłopoty z defensywą.

– Liverpool bez dwóch zdań jest tutaj faworytem, zwłaszcza jeśli spojrzymy na grę defensywną klubu ze stolicy Bawarii, która to przecież kuleje od samego początku. Mimo wszystko w żadnym wypadku nie przekreślałbym szans monachijczyków na awans. Bayern w tym sezonie miał już swoje wzloty i upadki, ale zawsze podnosił się z kolan. Przeciętna forma w lidze nijak ma się do gry w Lidze Mistrzów, w której przecież każdy zawodnik pragnie pokazać się z jak najlepszej strony. Wierzę, że podobnie będzie i w tym przypadku, albowiem Bawarczycy mimo kryzysów zawsze wysoko motywowali się na europejskie puchary. Staram się zawsze myśleć pozytywnie w wypadku Bayernu i nawet mimo przeciętnej formy w tym sezonie spodziewam się zaciętego boju, wielkiego widowiska, które koniec końców po wielkich męczarniach zakończy się awansem Bawarczyków – dodaje redaktor DieRoten.pl.

Co na to druga strona?

– Mimo że trudno doszukiwać się w tym spotkaniu wyraźnego faworyta, to bukmacherzy stawiają w tym spotkaniu zdecydowanie na Liverpool. Ich dwunastym zawodnikiem w tym spotkaniu będzie prawdopodobnie najlepsza publiczność na świecie, która tej nocy na Anfield będzie mogła być świadkami prawdziwego święta futbolu. Na 16 dwumeczów przeciwko niemieckim zespołom Liverpool tylko dwukrotnie opuszczał murawę w roli przegranego – twierdzi Urbański.

W Liverpoolu nikt nie rozpaczał z powodu wylosowania Bayernu. Kibice głęboko wierzą, że Klopp znajdzie sposób na pokonanie „Dumy Bawarii”, tak jak udawało mu się to przed laty w Borussii. Oba zespoły nie mierzyły się ze sobą zbyt często jak na kluby z tak bogatą historią. Liverpool i Bayern zmierzyli się w pięciu spotkaniach, a bilans jest wyrównany – jedno zwycięstwo „The Reds”, jedna wygrana Bawarczyków, trzy remisy.

Jednakże ostatnie starcie tych dwóch ekip może dobrze kojarzyć się fanom Liverpoolu. 24 sierpnia 2001 roku na Stade Louis II w Monako „The Reds” po bardzo ciekawym meczu ograli Bayern 3:2. Stawką tego pojedynku był Superpuchar Europy. Czy po wtorkowym meczu kibice Liverpoolu będą równie szczęśliwi?

– Po losowaniu fazy pucharowej Ligi Mistrzów nastroje wśród kibiców Liverpoolu były pozytywne. Pomimo że bez dwóch zdań Bayern jest zespołem klasy światowej, to na pewno można było trafić na groźniejszego rywala. Bawarczycy sprawiali wrażenie uśpionych gigantów, od wielu lat ze składem, który potrafilibyśmy wymienić z pamięci, nawet gdyby ktoś obudził nas w środku nocy. Wiele osób twierdziło, że brakuje tam świeżej krwi, większej motywacji do wygrywania spotkań, a weterani futbolu tacy jak Ribery czy Robben to już nie tacy piłkarze jak kilka lat temu. W dodatku Bayern ustępował w tabeli na własnym podwórku Borussii Dortmund. Dziś, po tym jak Bayern wrócił na zwycięskie tory, a fani Liverpoolu otrzymywali informacje o kontuzji za kontuzją, sprawa wygląda nieco inaczej – powiedział Michał Urbański z Liverpool FC Polska.

Zabójcze trio

Mohamed Salah, Sadio Mane oraz Roberto Firmino strzelili w tym sezonie łącznie we wszystkich rozgrywkach aż 44 gole. Równie skuteczne jest jedynie trio z PSG. Ich postawa będzie kluczowa – jeśli Liverpool ma awansować, Egipcjanin, Senegalczyk i Brazylijczyk muszą być skuteczni.

Każdy z nich miał w tym sezonie swój lepszy i gorszy moment. Mohamed Salah był nieskuteczny na początku sezonu, Firmino też na początku obecnej kampanii nie wpisywał się zbyt często na listę strzelców. Z kolei Mane od 5. do 16. kolejki Premier League strzelił tylko dwa gole i nie zaliczył ani jednej asysty. Do tego zmarnował wiele dogodnych okazji na Anfield w meczu z Napoli. Niewiele zabrakło, a przez nieskuteczność Senegalczyka mogło w ogóle nie dojść do meczu Liverpoolu z Bayernem w 1/8 finału Ligi Mistrzów, bo jeden gol dla wicemistrzów Włoch sprawiłby, że to oni, kosztem Liverpoolu, wyszliby z grupy.

Jednakże teraz to właśnie Mane jest w najlepszej dyspozycji w ekipie „The Reds”. Strzelał gole w każdym z ostatnich czterech meczów ligowych. Senegalczyk jest w gazie.

– W tym szaleństwie jest jednak metoda, a nawet trzy. Nazywają się Mane, Firmino i Salah. Ostatnio szczególnie wyróżnia się pierwszy z nich. Senegalczyk wpisywał się na listę strzelców w ostatnich czterech ligowych spotkaniach z rzędu! Na tej trójce zawsze można polegać. Dżokerem, asem w rękawie Juergena Kloppa w tym meczu może być druga linia. Kiedyś uważano, że Liverpool nie dysponuje wystarczającymi umiejętnościami w środku pola, ale nadrabia je walecznością występujących tam piłkarzy. Jednak nieraz przekonywaliśmy się, że Wijnaldum, Keita czy nawet Fabinho potrafią dobrze wykorzystać miejsce stworzone przez ofensywną trójkę absorbującą uwagę obrońców – wylicza atuty Liverpoolu Michał Urbański.

Jak zatem powstrzymać te mocne strony „The Reds”?

– Kluczem będzie zatrzymanie Salaha oraz Mane, czyli dwóch najgroźniejszych broni w arsenale Kloppa. Niemiec zbudował silny zespół, który podobnie jak Bayern walczy do samego końca i mimo różnych przeciwności nigdy się nie poddaje. Wiele będzie zależało nie tyle od formy tego dnia, ale i szczęścia. Z drugiej strony piętą achillesową Bayernu od wielu miesięcy są indywidualne i głupie wręcz błędy. Strata w środku pola, niedokładne podanie czy brak koncentracji wielokrotnie decydowały o straconej przez Neuera bramce… W dodatku ofensywa FCB również miewa problemy ze skutecznością, ale jak już podkreślałem, mówimy w końcu o Lidze Mistrzów, która dla niemalże każdego piłkarza na świecie jest świętością i wygranie tego trofeum jest spełnieniem marzeń każdego, stąd wielka ekscytacja i motywacja. Wśród zawodników „Dumy Bawarii” kluczowe będzie zachowanie koncentracji od samego początku do końca. Jeden głupi błąd, jedno zawahanie może mieć katastrofalne skutki – prognozuje redaktor portalu DieRoten.pl.

Starcie Liverpoolu z Bayernem powinno ukazać wszystko, co najlepsze ma do zaoferowania Liga Mistrzów. Nawet najbardziej wymagający widzowie powinni być zaspokojeni po obejrzeniu tego meczu. Piłkarze obu klubów zdają sobie sprawę, że kiedy nadchodzi starcie tego kalibru, to trzeba dać z siebie wszystko.

Jakości piłkarskiej bez wątpienia nie zabraknie na Anfield, obie drużyny zostały bowiem stworzone do tego, żeby brać udział w tego typu wyjątkowych potyczkach. Zawodnicy Liverpoolu i Bayernu muszą być silni jako drużyna i jako klub.

– Mogę tylko gdybać, jaką taktykę podejmie Juergen Klopp. Na pewno Liverpool nie odda piłki przeciwnikowi, nigdy tego nie robi, a zwłaszcza przeciwko Bayernowi, bo to byłby strzał do własnej bramki. Ostatnio wiele słów krytyki spadło na Naby’ego Keitę. Forma Gabończyka pozostawiała wiele do życzenia. Może teraz jego doświadczenia z Bundesligi pomogą w tym meczu – dodaje Karol Neumann – drugi prowadzący fanpage Liverpool FC Polska.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze