Czy „Stara Dama” zrewanżuje się za porażkę w finale?


Dla kogoś z dwójki Real – Juventus tegoroczne rozgrywki przedwcześnie się zakończą

3 kwietnia 2018 Czy „Stara Dama” zrewanżuje się za porażkę w finale?
Wikimedia Commons

Już dziś pierwsza odsłona wielkiego rewanżu za finał ubiegłorocznej Ligi Mistrzów. Ktoś z dwójki Juventus – Real zakończy swój udział w Champions League już na ćwierćfinale, a biorąc pod uwagę, że zarówno dla jednych, jak i drugich rozgrywki te są priorytetowe, to bezpośrednie starcie obu ekip zapowiada się wyjątkowo interesująco. 


Udostępnij na Udostępnij na

Cel jest tylko jeden

Kolejne potknięcia Napoli sprawiły, że droga po siódme z rzędu scudetto stała się dla Juventusu o wiele łatwiejsza. Choć bardzo długo oba kluby deptały sobie po piętach i wyczekiwały na każdy, choćby najmniejszy błąd rywala, to finalnie wydaje się, że ze starcia zwycięsko wyjdzie ten bardziej utytułowany zespół. Tym samym, gdy sprawa mistrzostwa Włoch wydaje się względnie bliska rozstrzygnięcia, klub z Turynu może z czystym sumieniem rzucić całe siły w kierunku upragnionej Ligi Mistrzów.

Sprawy nieco inaczej mają się w Madrycie, gdzie już ostatecznie pożegnano się z marzeniami o doścignięciu Barcelony. Efekt tej sytuacji jest podobny, choć wydaje się, że Hiszpanie mają do stracenia nieco więcej od swojego ćwierćfinałowego rywala. Zgarnięcie dla siebie tytułu Ligi Mistrzów po raz trzeci z rzędu byłoby zdecydowanie czynem historycznym, trudnym do porównania z czymkolwiek innym. Niemniej jednak stawka dla podopiecznych Zidane’a jak i dla samego Francuza jest niezwykle wysoka. Brak jakiegokolwiek trofeum będzie w Madrycie uznany za katastrofę i stanie się mocnym argumentem w ręku krytyków szkoleniowca „Los Blancos”.

Zaprawieni w boju

Droga żadnej ze znajdujących się w 1/4 finału LM drużyn nie mogła być usłana różami. I w przypadku pojedynku Juventusu z Tottenhamem obejrzeliśmy tego świetny przykład. Świadomi swojego celu i umiejętności, które pozwolą go osiągnąć, podopieczni Massimiliano Allegriego dobrze wiedzieli, że swoje muszą w tym dwumeczu odcierpieć. Remis w Turynie nie zmienił absolutnie niczego. Nawet bramka, która zdawała się tą zapewniającą „Spurs” ćwierćfinał, nie zmąciła spokoju w szeregach mistrza Włoch. Znowu daliśmy się oszukać. Wszyscy, począwszy od Buffona, na Higuainie skończywszy, dobrze wiedzieli, jak to wszystko się skończy. Po meczu każdy z nas mógł jedynie zaśmiać się nad swoją naiwnością: „Jak mogłem myśleć, że «Juve» tak po prostu odpadnie?”

„Stara Dama” udowodniła już wielokrotnie, że nie warto jej skreślać przed końcowym gwizdkiem i w spotkaniu z Realem możemy się o tym przekonać ponownie. Podopieczni Zinedine’a Zidane’a mieli zadanie z pozoru trudniejsze, gdyż na ich drodze stanęło PSG. Zaledwie przez kilka chwil paryżanie mogli liczyć na jakikolwiek pomyślny rezultat, ale koniec końców zostali bezwzględnie sprowadzeni na ziemię piłkarzy z Madrytu. W kluczowych momentach Real potrafił włączyć wyższy bieg i do bólu wykorzystując słabość rywala, zapewnił sobie ćwierćfinał rozgrywek.

Już o 20:45 początek starcia perfekcyjnie poukładanych taktycznie, doświadczonych, dobrze znających się rywali. Zwycięzca będzie musiał dać z siebie 110% i liczyć, że któryś z przeciwników wstanie dziś lewą nogą, bo to właśnie detale zadecydują, kto na koniec dnia wzniesie ręce w geście triumfu.

Sevilla znów zaskoczy?

Do ćwierćfinałów dostał się także jeden gość spoza listy. A wszystko przez to, że nieopatrznie uchylone drzwi pozostawił Jose Mourinho. W zasadzie to Portugalczyk otworzył je zupełnie i przyozdobił w migoczący napis „darmowe ćwierćfinały”. „Czerwone Diabły”, podchodząc bowiem do obu pojedynków bardzo zachowawczo i bojaźliwie, sprawiły, że trapiona problemami i skazywana na porażkę Sevilla ograła drużynę United i wywalczyła awans do kolejnej rundy. W najważniejszym momencie uaktywnił się strzelecki instynkt Wissama Ben Yeddera i Francuz dwukrotnie oddał strzały, które wstrząsnęły Manchesterem. Teraz przed podopiecznymi Vincenzo Montelli kolejne, być może trudniejsze zadanie.

Kibice Bayernu raczej nie mogli narzekać na brak szczęścia w losowaniu 1/8 finału LM. Owszem, Besiktas również potrafi być niewygodnym przeciwnikiem i pewnie niejednej z drużyn sprawiłby problemy, ale „Bawarczycy” już w pierwszym spotkaniu pokazali, kto tu rządzi. Podopiecznym Juppa Heynckesa w tym sezonie przyświeca już tylko jeden cel – sukces w Lidze Mistrzów. Aby tego dokonać, muszą poradzić sobie z Sevillą, która choć nie należy do drużyn z tej najwyższej półki, to również potrafi spłatać figla potentatom. Bayern to jednak nadal drużyna prowadzona przez niezwykle doświadczonego szkoleniowca, której forma stale rośnie. Na własnej skórze przekonała się o tym Borussia Dortmund, której „Bawarczycy” zaaplikowali trzy gole. Lewandowski i spółka jadą więc do Hiszpanii w roli zdecydowanego faworyta, a każdy wynik inny niż zwycięstwo Bayernu uznać będzie można za sporą niespodziankę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze