Hoffenheim – debiutant w Lidze Mistrzów


Czy TSG 1899 Hoffenheim dobrze zaprezentuje się w tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzów?

14 sierpnia 2018 Hoffenheim – debiutant w Lidze Mistrzów

Liga Mistrzów zbliża się wielkimi krokami. Najbardziej prestiżowy turniej w Europie obecnie jest na etapie eliminacji. Lecz część zespołów, które miały za sobą udane sezony, automatycznie otrzymała szansę na grę w fazie grupowej. Wśród tych drużyn znajduje się debiutant z Niemiec – TSG 1899 Hoffenheim.


Udostępnij na Udostępnij na

Liga Mistrzów co roku gości stałych bywalców, ale i bywają okresy, że brakuje również tych zasłużonych. Ciekawym urozmaiceniem rozgrywek, czy to po ukończeniu ligowych spotkań czy to drogą eliminacji, są drużyny, którym udało się niespodziewanie awansować. Takie zespoły z miejsca stają się niebezpiecznymi rywalami, a przez starych wyjadaczy nazywane są czarnym koniem. Jednym z nich jest niemiecki debiutant, Hoffenheim.

Historia „Klubu ze wsi” jest niczym bajka o Kopciuszku. A wszystko zaczęło się od chwili, gdy jego prezesem został niemiecki biznesmen – Dietmar Hopp, będący właścicielem przedsiębiorstwa informatycznego SAP. Ale po kolei…

Narodziny małego klubu

Klub został założony w 1899 roku. Jego siedzibą jest licząca niewiele ponad 3000 mieszkańców mała wieś Hoffenheim leżąca koło Sinsheim. Początkowo amatorski, lecz od 1945 roku – w wyniku fuzji lokalnych zespołów – powstał jeden klub, który reprezentował region. Najgorszy okres przypadł na lata 1989/1990, kiedy to zanotowano spadek do ligi okręgowej A-klasy. Wydawałoby się, że to koniec marzeń zarówno piłkarzy, jak i kibiców o grze na wyższych szczeblach. Jednak to był początek drogi do sukcesu.

Hopp i jego rządy

W wielkim kryzysie pomocną dłoń wyciąga Dietmar Hopp, który postanawia wspierać zespół w tych trudnych dla niego chwilach. I już w następnym roku, niczym za dotknięciem magicznej różdżki, Hoffenheim awansuje z A-klasy. Kolejne lata pokazywały, jak duże postępy czynił klub, z biegiem czasu wspinający się ku historycznemu zapleczu Bundesligi. Już w 2004 roku zrobiło się o nim głośno, gdy w 1/8 finału Pucharu Niemiec pokonał pierwszoligowy Bayer Leverkusen. W dalszej fazie niestety poległ, ale zyskał dzięki temu rozgłos w całym kraju. Jednak sensacją okazał się sezon 2007/2008, który otworzył „Wieśniakom” drzwi do najwyższej klasy rozgrywkowej. Głównie dzięki zasłudze trenera, Ralfa Rangnicka. Wraz z Hoppem stworzyli ekipę zdolną postawić się gigantom Bundesligi. W związku z tym podjęto także rozmowy o przebudowie stadionu, która zakończyła się w 2009 roku. Dietmar-Hopp-Stadion zostaje zastąpiony przez Rhein-Neckar-Arena, mogący pomieścić ponad 30 tysięcy widzów. Zmiany, zmiany, zmiany, a na efekty nie trzeba było długo czekać.

W swoim debiutującym sezonie 2008/2009 Hoffenheim nadspodziewanie szybko udowodnił, że nie ma zamiaru być chłopcem do bicia. Zostaje mistrzem jesieni, co wzbudza zachwyt wśród niemieckiej populacji. Wiosną piłkarzom już nie szło tak dobrze i ostatecznie zajęli siódmą lokatę w tabeli. Jak na beniaminka to jednak rewelacyjny wyczyn. Później klub nie grał równo, bezpieczna druga połowa tabeli to szczyt możliwości. Chociaż w sezonie 2012/2013 znalazł się w strefie spadkowej i musiał walczyć o utrzymanie w barażach. Zwycięstwo w dwumeczu z Kaiserslautern pozwoliło odetchnąć z ulgą. Widocznie zawodnicy potrzebowali mocnego bodźca, by w końcu wrócić na odpowiednie tory. Dziewiąte, a następnie ósme miejsce w tabeli, by znów być blisko degradacji. Warto dodać, że w latach 2011-2015 jednym z napastników był Roberto Firmino pozyskany z Figueirense, a obecnie jeden z czołowych graczy Liverpoolu.

Nagelsmann trenerem

Przełomowym dla Hoffenheim momentem po wzlotach i upadkach było obsadzenie stanowiska szkoleniowca. Hopp nawiązał współpracę z młodym Julianem Nagelsmannem grającym głównie w rezerwach takich klubów jak TSV 1860 Monachium czy FC Augsburg. Ta decyzja wywołała medialny szum, bowiem niemiecki trener aktualnie jest świeżo po… trzydziestce. Lecz prezes miał nosa do wyboru młodzieńca i nie przeliczył się. Zaufał Nagelsmannowi, a ten go nie zawiódł.

W sezonie 2016/2017 „Hoffe” zajmują wysokie czwarte miejsce. Co ciekawe, był to najlepszy okres zespołu w ciągu całej historii. Tylko cztery porażki na koncie „Wieśniaków” i tylko ówczesny mistrz, Bayern Monachium, miał o dwie mniej. Dzięki temu mogli świętować awans do czwartej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów (2017/2018). Tam rywalem okazał się być późniejszy finalista Champions League, Liverpool. „The Reds” odnieśli łatwe zwycięstwo w dwumeczu, a Hoffenheim w ramach pocieszenia otrzymało możliwość gry w Lidze Europy. Jednak, pod względem występów w europejskich pucharach, drużynie widocznie nie były pisane większe sukcesy. Ostatnie miejsce tuż za Bragą, Łudogorcem Razgrad i Istanbulem Basaksehir i jedyne trzy punkty z turecką ekipą – to wszystko na co było stać podopiecznych Nagelsmanna. Teraz „Niebiesko-biali” stają przed drugą szansą. Miniony sezon (2017/2018) kończą na trzecim miejscu, lecz tym razem premiuje ich ono bezpośrednio do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Wielkie nadzieje

Ostatnia edycja Ligi Mistrzów utwierdziła w przekonaniu, że bycie gigantem niekoniecznie odzwierciedla dotarcie do finału. Odpadali wielcy prócz Realu Madryt, który trzeci raz z rzędu świętował triumf. Tym samym przypieczętowali swoją hegemonię w ciągu ostatnich lat. Ponadto rozgrywki te są szansą dla wielu klubów, także tych mniejszych. Uczestnictwo w nich wiążę się z wielkimi pieniędzmi, renomą marki, a dla piłkarzy okazją na rozwój kariery. Nic dziwnego, że każdy zespół marzy o tym, by znaleźć się chociażby w fazie grupowej. Takim zaszczytem może pochwalić się małe Hoffenheim, klub ze wsi, który przebojem wszedł na salony Bundesligi. Jak Dawid potrafił postawić się Goliatowi, detronizując gigantów. Śmiało można by porównywać tę historię do tej, którą napisała w polskiej lidze Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Jedno jest pewne. TSG 1899 Hoffenheim jest przykładem, że o marzenia warto walczyć. Mimo upadków, wciąż pojawia się światełko w tunelu, za którym należy podążać. Hopp wiernie patrzył w przyszłość, a ta doprowadziła go do Ligi Mistrzów. Raju, gdzie dostęp mają tylko nieliczni. Najlepsi i najsilniejsi w Europie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze