Hiszpańscy giganci wygrywają


12 września 2009 Hiszpańscy giganci wygrywają

W drugiej kolejce hiszpańskiej Ligi BBVA faworyci zwyciężali bez problemu: najpierw Barcelona, potem Real, wcześniej remis Atletico, a na zakończenie wysoka wygrana Sevilli.


Udostępnij na Udostępnij na

Najpierw na boiska w Hiszpanii wyszły cztery ekipy. Jednocześnie o godz.18:00 Getafe przywitało w Madrycie „Dumę Katalonii”, a była drużyna Ebiego Smolarka, Racing, rozpoczęła wyjazdowy mecz z Atletico, również w stolicy Hiszpanii.

Leo Messi przyczynił się do zwycięstwa Barcy
Leo Messi przyczynił się do zwycięstwa Barcy (fot. prostamerika.com)

Wprawdzie Getafe w ostatnim sezonie ledwo utrzymało się w lidze, to od początku meczu nie dawało za wygraną i już w 12. minucie to madrytczycy mogli prowadzić w spotkaniu. Podopiecznych Guardioli uratował jednak słupek. Barcelona, mimo że przystąpiła do meczu bez takich gwiazd jak Iniesta, Messi czy Henry, z czasem zdołała opanować środek pola, tym samym zapobiegając stworzeniu przez gospodarzy podobnych sytuacji do tej z początku meczu.

Goście mogli wydawać się trochę ospali, gdyż pierwszy zagrażający bramce rywala strzał oddali dopiero po 40 minutach. Przez ostatnie pięć minut meczu „Katalończycy” starali się usilnie strzelić gola, jednak piłki posyłane przez Ibrahimovicia i Xaviego kończyły na rękach golkipera Getafe. Tym samym do przerwy na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis.

W drugiej połowie Pepe Guardiola postanowił wpuścić na boisko swoje dwie gwiazdy, a mianowicie Messiego i Iniestę. Tym samym gra w środku pola jeszcze bardziej się ożywiła. Jednak największy pożytek z tej zmiany nadszedł w 66. minucie, kiedy to Messi podał piłkę do Abidala, a ten ostatecznie wystawił ją Ibrahimoviciowi, który strzałem do pustej bramki wyprowadził obecnego mistrza Hiszpanii na prowadzenie.

Od tego momentu „Barca” grała wyraźnie lepiej i luźniej, jednak do pewnej wygranej było jeszcze daleko. Kiedy gospodarze mieli jeszcze jakieś nadzieje na wywalczenie remisu, w 80. minucie szybko pogrzebał je Leo Messi, który dostał piękne podanie od strzelca pierwszego gola i oczywiście nie zmarnował tej sytuacji. Tym samym Barcelona po mało efektywnym widowisku odniosła zwycięstwo w Madrycie i przynajmniej do niedzielnego wieczoru będzie liderem tabeli w La Lidze.

Atletico Madryt – Racing de Santander 1:1

W drugim spotkaniu o 18:00 Atletico Madryt zremisowało z Racingiem 1:1. Ekipa z Madrytu dwa tygodnie temu uległa Maladze 3:0 i ten mecz miał potwierdzić, że tamta porażka była jedynie wypadkiem przy pracy trenera Abela Resino. Tak się jednak nie stało i wskazywał na to już sam początek spotkania.

Od pierwszej minuty obie ekipy grały bardzo słabo i wszystko wskazywało na to, że długo będzie trzeba czekać, aby zobaczyć pierwszego gola. Tak też się stało, gdyż dopiero w 43. minucie padła pierwsza bramka. Najpierw na prowadzenie wyszli goście po strzale Jurado, jednak, gdy wszystko wskazywało na to, że Atletico będzie prowadzić do przerwy, w 45. minucie po drugiej stronie boiska padła nieoczekiwanie bramka. Jej autorem był Oscar Serrano, który nie wiedział jeszcze, że tym samym uratował remis w całym meczu. Stało się tak dlatego, że więcej goli już nie padło. Tym samym mecz zakończył się remisem 1:1.

Espanyol Barcelona – Real Madryt 0:3

W przedostatnim sobotnim spotkaniu znów mieliśmy okazję zobaczyć naszpikowany gwiazdami Real Madryt. Tym razem „Królewscy” musieli zmierzyć się z Espanyolem. Początek spotkania nie wróżył ciekawego widowiska, nadal brak zgrania bardzo rzucał się w oczy wszystkim obserwatorom, a do tego to gospodarze częściej atakowali i stwarzali groźniejsze sytuacje.

Luis Fabiano zdobył kolejną bramkę w lidze
Luis Fabiano zdobył kolejną bramkę w lidze (fot. bbc.co.uk)

W tym spotkaniu trener Pellegrini postanowił posadzić na ławce ikonę Realu, czyli Raula, oraz nową gwiazdę – Cristiano Ronaldo. Być może to właśnie dlatego gra „Los Blancos” wyglądała tak ospale, jednak mając tak rozbudowany skład, szkoleniowiec gości musiał zastosować rotację w zespole po to, aby nikt nie był poszkodowany.

Jednak kibice przyjezdnych w końcu doczekali się upragnionego gola. W 39. minucie Granero trafił wreszcie do bramki strzeżonej przez Kameniego. Wielkiej euforii oczywiście na stadionie Espanyolu nie było, bo przecież większość kibiców zasiadających to fani gospodarzy, jednak sektor madrytczyków buchnął radością.

Gospodarze mogli jeszcze doprowadzić do remisu przed przerwą, jednak strzał Moisesa zza pola karnego minimalnie minął bramkę Ikera Casillasa. W drugiej odsłonie meczu okazji na gole było jeszcze mniej niż w pierwszej, miejscowi przestali tak często atakować, a Real miał tym samym więcej miejsca w środku pola. Kolejna bramka dla „Los Blancos” padła dopiero w 77. minucie, kiedy to Kaka dośrodkował do Gutiego, a ten pięknym strzałem pokonał golkipera Espanyolu. Wszyscy zgromadzeni na Estadi Cornella-El Prat wiedzieli, że jest już po meczu, jednak to jeszcze nie był koniec.

W doliczonym czasie gry na listę strzelców wpisał się Cristiano Ronaldo, który zastąpił Benzemę, był to jego pierwszy gol dla Realu, którego zdobył z gry (jego wcześniejsze trafienia były golami zdobytymi z rzutów karnych). Jak widać, Real Madryt powoli się rozkręca w lidze hiszpańskiej i jako fani tych rozgrywek możemy jedynie liczyć na coraz to lepsze mecze w ich wykonaniu.

Sevilla FC – Real Saragossa 4:1

W ostatnim sobotnim spotkaniu rozgrywanym na Ramón Sánchez Pizjuán, Sevilla podejmowała Real Saragossę. Już początek meczu zapowiadał nam wielkie emocje. Od pierwszego gwizdka sędziego obie ekipy nieustannie się atakowały. Na pierwszą bramkę nie musieliśmy długo czekać: już w ósmej minucie meczu, po podaniu Renato, gola na 1:0 dla Sevilli strzelił Konko. Oczywiście automatycznie nastąpiło szaleństwo na trybunach i lekkie rozluźnienie w szeregach miejscowych.

Remis jednak długo nie widniał na tablicy wyników, ponieważ w 33. minucie po podaniu Gabiego na listę strzelców wpisał się Arizmendi. Znów na tablicy widniał remis. Chwilę później dogodną sytuację na gola miał Luis Fabiano, jednak piłka po jego strzale trafiła w słupek. Kiedy już wydawało się, że do przerwy będziemy mieli remis, w 46. minucie końcu udało się trafić Fabiano i nieoczekiwanie Sevilla zeszła do szatni z prowadzeniem.

W drugiej połowie początek meczu nie wróżył niczego ciekawego, a kolejnego gola zobaczyliśmy dopiero w 58. minucie. Sevilla za sprawą Perottiego podwyższyła prowadzenie i tym samym stało się pewne, kto zgarnie cenne trzy punkty. Jednak to nie był koniec piłkarskiego spektaklu, bo w 86. minucie ponownie na listę strzelców wpisał się Luis Fabiano, ustanawiając tym samym wynik meczu na 4:1.

Komentarze
~Aktualności (gość) - 14 lat temu

liga hiszpańska stara się ale i tak jest gorsza od
Kambodżańskiej sam Leonek Mesśi stwierdził że jest za
słaby żeby grać w Kambodży.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze