Zawiedli. Jedenastka rozczarowań PKO BP Ekstraklasy sezonu 2023/2024


Dla nich miniony sezon ekstraklasy był olbrzymim rozczarowaniem

29 maja 2024 Zawiedli. Jedenastka rozczarowań PKO BP Ekstraklasy sezonu 2023/2024
Dariusz Skorupiński

Niektórzy rozczarowali względem poprzedniego sezonu, inni notują systematyczny zjazd, a jeszcze inni okazali się transferowymi wtopami. Przy kilku pozycjach były spore wątpliwości, bo niektóre kluby mogły mieć więcej nazwisk, ale staraliśmy się ocenić graczy z większej liczby klubów. Zapraszamy na zestawienie rozczarowań PKO BP Ekstraklasy sezonu 2023/2024.


Udostępnij na Udostępnij na

Bramkarz: Kacper Tobiasz

Jedenastka rozczarowań PKO BP Ekstraklasy zaczyna się od zawodnika drużyny brązowego medalisty z minionego sezonu. Rok temu bohater Legii, zwłaszcza po cudach, jakie wyczyniał w finale Pucharu Polski przeciwko Rakowowi Częstochowa. Młody, czasami trochę nieokrzesany, ale umiejętności mu nie brakowało. W tym sezonie brawura i wariactwo pozostały, ale brakowało już tych dobrych meczów. Kacper zaczął popełniać coraz więcej błędów, które skutkowały przegranymi meczami.

Robił niepotrzebne wypady do przodu, przez co wpuszczał gole za kołnierz, nie był w stanie łapać najprostszych piłek. Dwumecz z Molde stanowi podsumowanie jego kiepskiego sezonu. Młody golkiper grał już na tyle źle, że w jego miejsce wskoczył Dominik Hładun. Co prawda Kacper wrócił do bramki legionistów na ostatnie dwa mecze, w których, zwłaszcza w meczu z Lechem, pokazał się z lepszej strony. Jednak nie uchroniło to go od obecności w naszym zestawieniu.

Lewy obrońca: Mikkel Kirkeskov

Wahaliśmy się pomiędzy nim a mającym dużo gorszy sezon Dawidem Abramowiczem oraz kolejnym koszmarnym transferem Lecha Poznań, Eliasem Anderssonem. Uznaliśmy jednak, że przesadą byłoby wybranie aż tylu zawodników Lecha, natomiast Abram miał odrobinę lepszą rundę, więc tak jak jesienią postawiliśmy na Kirkeskova. Pisaliśmy na naszych łamach, że powrót tego zawodnika nie powinien być traktowany w kategorii sukcesu, i tak też się stało.

Duński lewy obrońca nie przypomina choćby w połowie tego piłkarza, który stanowił mistrzowski element drużyny Waldemara Fornalika. Niby trener ten sam co w Piaście, za to piłkarz zupełnie inny. Ostatni raz zagrał dla „Miedziowych” w haniebnie przegranym 0:5 meczu z Rakowem. Zimą Zagłębie zrezygnowało z usług Duńczyka i była to słuszna decyzja.

Środkowy obrońca: Benedikt Zech

Profesor, lider obrony Pogoni Szczecin – tak niegdyś tytułowaliśmy austriackiego defensora. Pewny, skuteczny w pojedynkach jeden na jednego. Jednak niestety od pewnego czasu dało wyczuć się jego zniżkę formy, a ten sezon to już równia pochyła. Niepewny w obronie, coraz wolniejszy, a na dokładkę nie pomagały mu jeszcze co rusz doskwierające mu problemy zdrowotne.

Podsumowaniem jego lecącej na łeb na szyję formy niech będzie fakt, że trener Jens Gustafsson zamiast Austriaka wolał stawiać na środku obrony niedostosowanego do tej pozycji Leo Borgesa, i to nawet w finale Pucharu Polski. Kibice Pogoni też do dostrzegli. Austriacki stoper w rankingu portalu Pogonsportnet.pl na piłkarza sezonu spadł o kilka pozycji względem zeszłego sezonu.

Środkowy obrońca: Adnan Kovacević

Raków Częstochowa, sięgając po sprawdzonego w polskiej ekstraklasie z czasów Korony Kielce Adnana Kovacevicia, wydawał się robić dobry ruch. Był to kolejny obrońca o uznanej renomie, który miał pomóc w walce na kilku frontach. Nie można powiedzieć, że swoich szans Bośniak nie dostał, ale zbyt rzadko pokazywał się z dobrej strony.

Zwykle najsłabszy z trójki stoperów drużyny Dawida Szwargi popełniał błędy. Nie nadawał się jako obrońca do stylu proponowanego przez trenera, czyli kontrolowania przestrzeni za swoimi plecami przy tak wysoko grającej obronie. Nieudany to był transfer Rakowa, ale nie był to jedyny zły ruch…

Prawy obrońca: Patryk Stępiński

Z roli kapitana Widzewa Łódź do spadkowicza Ruchu Chorzów? To nie fikcja, tylko rzeczywistość, jaka spotkała Patryka Stępińskiego. Dla tego prawego defensora zwolnienie Janusza Niedźwiedzia z łódzkiego Widzewa i zastąpienie go Danielem Myśliwcem okazało się koszmarną zmianą. Nowy trener nie widział miejsca dla 29-latka w składzie i odstawił go na boczny tor.

Rękę do niego wyciągnął jego niedawny trener Niedźwiedź. Defensor nie pomógł swojemu trenerowi w misji uratowania dla „Niebieskich” ekstraklasowego bytu. Dla Patryka ten sezon to wyraźny zjazd i dlatego musimy umieścić go w naszym zestawieniu rozczarowań PKO BP Ekstraklasy.

Środkowy pomocnik: Filip Starzyński

„Figo” w polskiej lidze to była określona marka. Jego fantastyczne występy w Ruchu Chorzów i Zagłębiu Lubin pozwalały mu wybijać się ponad szarą ligową rzeczywistość. Niestety niegdysiejszy lider „Miedziowych” i „Niebieskich” w tym sezonie dla klubu, z którego wybił się do Belgii, nie był tym samym człowiekiem. Wolny, mało produktywny.

Ledwie jedna asysta w sezonie – dla takiego kreatora jak on to wynik upokarzający. Co gorsza, to już drugi taki sezon z rzędu (rok temu w Zagłębiu miał gola i dwie asysty). Czyżby nastawał zmierzch doświadczonego pomocnika?

Środkowy pomocnik: Bruno Jordão

W 2019 roku Wolves zapłaciło za niego 9 milionów euro, ale w całej swej karierze nie był w stanie zanotować sezonu, w którym grał regularnie na boisku. Radomiak mający słabość do Portugalczyków zaryzykował i sięgnął po ciągle wypożyczanego z Anglii pomocnika. No i się w tym przypadku przeliczył.

W większości spotkań biegał bez mapy, chyba że chodziło o przeciwników, bo w 13 rozegranych spotkaniach zgarnął cztery żółte kartki, z czego w meczu z Piastem Gliwice dwa kartoniki złożyły się na czerwoną. Przy czym wart odnotowania jest fakt, iż sztuka skompletowania dwóch żółtek udała mu się w niecałe dwie minuty. W większości spotkań nie ogarniał środka jako kreatywny pomocnik, a jedna wspaniała asysta nie zmieni naszej oceny.

Lewy skrzydłowy: Sonny Kittel

W naszej ekstraklasie nie grał już wiosną, ale ciągle nie możemy o nim zapomnieć. Trudno bowiem nam uwierzyć w to, że tak solidnego piłkarza w Bundeslidze oraz 2. Bundeslidze przerosła nasza rodzima ekstraklasa. Takie są jednak fakty – Sonny poza nielicznymi momentami, jak w meczu z Karabachem Agdam, rozczarowywał raz za razem – bezproduktywny w ataku, w ogóle nie podłączał się do rozgrywania piłki.

O skali jego piłkarskiej degrengolady świadczy fakt, iż Raków wolał wypożyczyć tego zawodnika do klubu na dalekich antypodach. Jednak tam jego forma nie wywróciła się nagle do góry nogami i nie podbił australijskich boisk. W 13 meczach gol i trzy asysty. Największe rozczarowanie ostatnich lat.

Ofensywny pomocnik: Pirulo

Hiszpan dostał swoistą szansę od losu. Jego pierwszy sezon w ekstraklasie parę lat temu w barwach „Rycerzy Wiosny” był, delikatnie mówiąc, niezbyt porywający. Jednak patrząc na wyczyny z minionych właśnie rozgrywek, tamten rezultat wydaje się wręcz kosmiczny. 32-latek miał wraz z Danim Ramirezem stanowić o sile łódzkiego klubu.

Tymczasem jedyny gol (i zarazem jedyny konkret, jaki dał drużynie), którego strzelił, miał miejsce w ostatniej kolejce. Mimo jego niebanalnej urody to za mało, aby uciec z naszego rankingu. Pirulo zdaje się być zatem klasycznym przykładem zawodnika, dla którego Fortuna 1. Liga to są zbyt łatwe rozgrywki, natomiast PKO BP Ekstraklasa zdaje się barierą nie do przeskoczenia.

Prawy skrzydłowy: Ali Gholizadeh

Przy tej kandydaturze mieliśmy najwięcej wątpliwości, ponieważ trudno wrzucać do rankingu rozczarowań PKO BP Ekstraklasy faceta, który większość sezonu spędził na kozetce lekarskiej. Jednak tutaj w grę wchodzi suma wydana na Irańczyka – blisko 2 miliony euro za gościa, który gdy miał swój moment, w którym pojawiał się na boisku, bynajmniej nie pokazywał, dlaczego warto było wydać na niego taką fortunę.

Czasem zerwał się na skrzydle, ale za coś takiego nie będziemy wyróżniać każdego skrzydłowego, to w końcu po części ich obowiązek. W całym sezonie nie ma ani gola, ani asysty, ani żadnego pozytywnego sygnału, dzięku któremu moglibyśmy wierzyć, że kolejny sezon będzie lepszy.

Środkowy napastnik: Patryk Klimala

Przychodził jako zmiennik Erika Exposito, na którego miał ponaciskać, ale również jako uznana mimo wszystko marka w ekstraklasie. Śląsk wykorzystał okazję i ściągnął do siebie byłego piłkarza Hapoelu Beer Szewa, który postanowił uciec z ogarniętego wojną Izraela. Na papierze wydawał się to doskonały ruch, lecz rzeczywistość pokazała, jak bardzo się Śląsk mylił. Nie dość, że dał napastnikowi kontrakt wyższy od Hiszpana (w pełni niezasłużenie), to jeszcze gdy pojawiał się na boisku, był kompletnie bezproduktywny.

Nie pomagał swoim kolegom w ataku, rzadko dochodził do sytuacji bramkowych… no i tutaj nie sposób zapomnieć o feralnej sytuacji z meczu z Ruchem Chorzów. Tamten mecz nie był wybitny w wykonaniu Śląska, ale wszystko mogłoby się zmienić jak w kalejdoskopie, gdyby Patryk Klimala w 95. minucie z odległości trzech metrów wbił piłkę do pustej bramki. Czyli to, czego od niego wszyscy oczekiwali – nie dał rady. A kto wie, czy właśnie przez to „Wojskowi” nie zdobyli mistrzostwa Polski. W pełni zasłużona obecność w rankingu rozczarowań PKO BP Ekstraklasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze