Warta Poznań znów zaskakuje – Dawid Szulczek stworzył drużynę świadomą i niebezpieczną


Warta Poznań może zaliczyć kolejną rundę do udanych i z optymizmem może patrzeć w przyszłość

13 listopada 2022 Warta Poznań znów zaskakuje – Dawid Szulczek stworzył drużynę świadomą i niebezpieczną
Dawid Szafraniak

Nie będziemy pisać, że Warta Poznań to niespodzianka rundy, bo to już robi się nudne. Co rusz pisze się, że robi wyniki ponad stan i uciera nosa bogatszym. Nie inaczej było tej jesieni, gdy „Zieloni” odbili się od dna i ruszyli w pogoń za czołówką. Po raz kolejny paradoksem jest to, że bliżej do europejskich pucharów niż spadku. Warta pisze kolejną romantyczną historię o biednym Kopciuszku, który świetnie sobie radzi na balu dla bogatszych. 


Udostępnij na Udostępnij na

Nawet gdy przychodzi taki moment, gdy mamy wrażenie, że to padnie i Warta Poznań w końcu zazna swojego przeznaczenia, to zaczyna swój taniec i ustawia całą ligę do szeregu. Dawid Szulczek poradził sobie z kryzysem, a podczas swojego roku pracy wykonał kawał dobrej roboty i ustabilizował „Zielonych”. Sprawił, że nawet gdy przychodzą ciemne chmury, to na horyzoncie widać przebijające się promienie słońca. I tak było w ostatnim meczu rundy ze Stalą Mielec. 

Jan Grzesik, który nie opuścił ani minuty w tym sezonie, zdobywa bramkę na wagę remisu w ostatniej minucie spotkania. Co warto dodać, w spotkaniu, w którym Warta Poznań była lepsza. Nie można było tego lepiej zaplanować i wymarzyć sobie. Ale tacy są warciarze. Nie da się ich nie lubić, ale wbrew pozorom nie jest to już ta sama drużyna, która wchodziła do PKO Ekstraklasy. 

Jaka walka o utrzymanie? Warta Poznań jest w czołówce

Nie ma co ukrywać, że 9. lokata na półmetku rozgrywek w wykonaniu Warty jest niespodzianką. Zwłaszcza że był moment, w którym mieliśmy wrażenie, że jest problem i „Zielonych” czeka w końcu ta walka o utrzymanie. Być może to nie jest czub tabeli, ale w tym momencie bliżej im do europejskich pucharów niż spadku. I to jest najważniejsze, że uciekli od strefy spadkowej. Do 3. miejsca tracą zaledwie cztery punkty, za to od 16. miejsca oddalili się na aż 12 punktów.

To wszystko sprawia, że przy Spychalskiego zimą będzie można spokojnie przeżyć święta i Nowy Rok. Nie trzeba wykonywać żadnych ratunkowych ruchów. Warta Poznań ustabilizowała swoją pozycję w tabeli głównie meczami wyjazdowymi, w których po prostu króluje. Na boiskach rywali przegrała tylko dwukrotnie – z Lechem i Legią – i punktuje na wyjazdach na poziomie powyżej dwóch punktów na mecz. Przypominamy, że mówimy o zespole, który miał walczyć o utrzymanie.

Po 6. kolejce i kolejnej przegranej domowej, tym razem z Widzewem, wielu ekspertów przestało wierzyć w warciarzy. Ale to wówczas ten zespół pokazał, jaki jest mocny i zgrany. Tydzień później pokonał Cracovię i zaczął piąć się w tabeli. Warta Poznań, żeby być w tym miejscu, wiele przeszła i jest w niej taka naturalna mentalność, że nawet po największej burzy wychodzi słońce. Co powoduje, że nigdy nie można przestać w nią wierzyć, a więc dziennikarz WTK Paweł Jonik nie ma wątpliwości, co spowodowało, że „Zieloni” po raz kolejny notują wyniki ponad stan. – Na pewno zgranie piłkarzy, świetna atmosfera i wykwalifikowany sztab. Zespół „Zielonych” jest do bólu skuteczny na wyjazdach, co przekłada się na jego pozycję w środku tabeli.

Warta Poznań – nie złamie jej żaden kryzys

Nie ma co się oszukiwać, każdy ma swoje kryzysy i słabsze momenty – może oprócz Rakowa – w tym sezonie. Każdemu ma prawo przytrafić się parę gorszych spotkań lub takich, w których brakuje punktów. Naturalna kolej rzeczy. Gdy Warta Poznań ma taki okres, to wszyscy zaczynają powtarzać „przyszła kryska na matyska”. Teraz to już kierunek 1. liga. A „Duma Wildy” dobitnie pokazuje, że ona z ekstraklasy nigdzie się nie rusza i ma zamiar napsuć tu jeszcze mnóstwo krwi.

Warta Poznań jeszcze na początku sezonu borykała się z niemałymi problemami kadrowymi. Kadra przechodziła małą metamorfozę, niektórzy piłkarze dopiero przychodzili do zespołu, ale mimo to „Zieloni” wygrali dwa najważniejsze spotkania z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Nie trzeba chyba dodawać, że na wyjeździe.

– Dobra postawa Warty w rundzie jesiennej jest sporym zaskoczeniem z dwóch powodów. Po pierwsze, latem karierę zakończył Łukasz Trałka, a kontrakt Franka Castanedy dobiegł końca. Zastąpienie tych dwóch graczy wydawało się niemal niemożliwe, ale udało się to dzięki odpowiednim ruchom Piotra Barłoga na rynku transferowym oraz kreatywności sztabu szkoleniowego.

– Po drugie, „Zieloni” po awansie do ekstraklasy zawsze słabo prezentowali się jesienią, by wiosną konsekwentnie odrabiać straty. Analizując kolejne mecze, widzimy jednak, że „Duma Wildy” ciągle robi progres, a przyjście Miguela Luisa i Macieja Żurawskiego dało trenerowi Szulczkowi nowe możliwości w środku pola, choć obaj panowie potrzebowali trochę czasu, by wejść na wysokie obroty. W buty wspomnianego wcześniej Trałki wskoczył sprowadzony Dimitris Stavropoulos i mam wrażenie, że blok obronny funkcjonuje najlepiej od lat. To nie przypadek, że Warta straciła w 17 meczach zaledwie 16 bramek – mówi Paweł Jonik, kierownik redakcji sportowej telewizji WTK.

Dawid Szulczek rozpoczął sezon bardzo odważnie. Chciał trochę nadać zbyt ofensywnego i otwartego stylu. Być może ten proces był zbyt szybki i potrzebował lekkiej metamorfozy. Nie będziemy ukrywać, że najgłośniej jest o defensywie warciarzy. Robert Ivanov po nie najlepszym początku sezonu wszedł na odpowiednie tory, Stavropoulos wszedł w buty Trałki i swoje rzecz jasna dołożyli bramkarze. To wszystko złożyło się na to, że Warta Poznań nie pozwoliła rywalom na dochodzenie do sytuacji. Wskaźnik przewidywanych straconych bramek ma trzeci najniższy, a w teorii powinna stracić jeszcze mniej bramek, niż straciła. Warto jednak docenić grę obronną całego zespołu, bo te statystyki pokazują, że jest monolitem.

Jest jeszcze pole do popisu

Dużo jest narzekania co do gry Warty, a raczej jego sposobu. Owszem, „Zieloni” to drużyna, której największym atutem jest defensywa i świetnie przygotowanie taktyczne. Nienagannie są przygotowani na każdego rywala. Nie bez przyczyny mówi się o nich jako najlepszej drużynie pracującej w defensywie, swoim średnim pressingiem niewiarygodnie utrudniają grę. Zostawiają bardzo mało miejsca. Duża zasługa w tym defensywnych pomocników. Są nieustępliwi i nieprzyjemni. Korona Kielce opiera swoją grę na podobnych rzeczach, a jednak w tabeli jest zdecydowanie niżej, a więc to tylko pokazuje, że to Warta Poznań w swojej grze jest rewelacyjna.

Problemy są trochę w graniem do przodu. Często brakuje tam kreacji. Wszystko jest takie jednowymiarowe. Z pewnością jest to drużyna na pewien sposób ograniczona. Pojawiają się przebłyski pojedynczych piłkarzy, jak Miguela Luisa, Macieja Żurawskiego czy w ostatnich spotkaniach Kajetana Szmyta, ale jest tutaj jeszcze duże pole do popisu. Nie bez przyczyny „Duma Wildy” jest w dole tabeli pod względem stworzonych sytuacji. Adam Zrelak i Enis Destan naprawdę nie potrzebują dużo, aby zdobyć bramkę, bo zespół grający w Grodzisku ma jeden z wyższych procentów wykorzystanych sytuacji.

– Sam trener często podkreśla, że te rezerwy występują na atakowanej połowie i mi jako obserwatorowi pozostaje się jedynie pod tym podpisać. Mecze poznaniaków nie należą do najprzyjemniejszych dla oka, rzadko kiedy pada w nich wiele goli. Usprawnienie gry w fazie kreacji powinno być priorytetem na najbliższe miesiące. Pod koniec rundy widać było progres, tak że myślę, że kibice „Zielonych” mogą spać spokojnie – mówi nam prowadzący program „Na Zielonym fyrtlu”.

Jest jeszcze jeden aspekt, nad którym Dawid Szulczek musi popracować. Ale to jest problem mentalny, bo jak inaczej wytłumaczyć taką dysproporcję w grze u siebie i na wyjeździe. Grę w Grodzisku trzeba poprawić. Zaledwie jedno zwycięstwo i średnia mniej niż jeden punkt na mecz. To jest wynik niegodny i nieprzystający. Można zauważyć małą poprawę, bo Warta Poznań już nie przegrywa, lecz remisuje – ze Stalą uratowała remis w ostatniej akcji. Wciąż jednak brakuje zwycięstw. „Zieloni” mają problem z udokumentowaniem swojej lepszej gry. Presja trochę ich zżera. Zdecydowanie łatwiej gra się im w roli outsidera, gdy to rywal musi być trochę ofensywniej nastawiony.

Taktyk świetnie przygotowany do zawodu

Musimy nadmienić w tej warciańskiej układance o jednym człowieku, bez którego nie byłoby tych sukcesów i spokojnego miejsca w środku stawki. Właśnie minął rok pracy Dawida Szulczka w Warcie. Wielkie słowa uznania dla niego. Objął drużynę w trudnym momencie i poskładał ją. Co rusz wprowadza nowinki, które mają ubogacić zespół i zaskoczyć rywali. Wiele mówi się o tym, że przygotowuje swój zespół pod rywala, ale to po prostu widać na boisku. „Zieloni” są nielicznym zespołem, który założenia taktyczne swojego trenera jest w stanie przekuć w praktykę. Zresztą widać to w średniej punktowej na poziomie 1,51 z drużyną wciąż spisywaną na walkę o utrzymanie. Robi wrażenie.

Jednym z jego głównych zadań było zmienienie trochę oblicza Warty. Co tu dużo mówić, za Piotra Tworka była to drużyna pragmatyczna. Wciąż potrafi tak zagrać, ale to nie oznacza, że nie wychodzi podaniami spod pressingu czy skutecznie go nie zakłada. Wygląda to coraz lepiej. Warta Poznań ewoluuje, ale jest to proces. Paweł Jonik zauważa również wyraźny progres poszczególnych graczy. Przed sezonem mało kto przewidywał, że tak ważnymi postaciami mogą być młodzieżowcy, czyli Kajetan Szmyt i Konrad Matuszewski. Zwłaszcza ten pierwszy notuje fantastyczne ostatnie tygodnie.

– Trzeba przyznać, że sztab nie próżnował przez ten rok. Widać, że zespół jest elastyczniejszy taktycznie. Szkoleniowiec potrafi dopasować sposób gry pod konkretnego rywala, co nierzadko przekłada się na dobry wynik. Każdy piłkarz doskonale wie, co ma robić na boisku. Zespół płynnie przechodzi z obrony do ataku, dobrze wygląda też zakładanie wysokiego pressingu. Pod okiem sztabu kilku graczy poczyniło postęp – mowa chociażby o Konradzie Matuszewskim, Kajetanie Szmycie czy Robercie Ivanovie – opowiada nam o najmłodszym szkoleniowcu w PKO Ekstraklasie poznański dziennikarz.

Warta Poznań – utrzymanie, a później hulaj dusza

Magiczną barierą, która daje utrzymanie, jest 40 punktów. Po rundzie jesiennej Warta ma 25, co daje jej komfort, że nawet w przypadku pewnych niepowodzeń ma zapas i ma z czego tracić. Trudno uwierzyć jednak w to, aby ta drużyna zaczęła seryjnie przegrywać. Tym bardziej że widać powolny progres i dokładanie kolejnych elementów. Czołówka jest tak spłaszczona, że może tam się wszystko wydarzyć. W pierwszej kolejności jednak „Zieloni” skupią się na pewnym utrzymaniu, a później to już hulaj dusza, piekła nieba. W końcu oni uwielbiają, gdy to przeciwnik prowadzi grę. Już raz prawie trafili do europejskich pucharów. Dzisiaj są jednak jeszcze bardziej świadomi i niebezpieczni, co potwierdza dobrą robotę Dawida Szulczka.

– Trudno wskazać sufit możliwości tej ekipy. Powtórzenie 5. miejsca, zajętego przez drużynę Piotra Tworka bezpośrednio po awansie, byłoby na pewno wynikiem wymarzonym. W klubie ze Spychalskiego każdy twardo stąpa po ziemi i w pierwszej kolejności skupia się na zapewnieniu sobie utrzymania w krajowej elicie. Ważne, by zimą nie wyprzedać najważniejszych zawodników, a także jak najszybciej przedłużyć wygasające w czerwcu umowy Zrelaka, Grzesika czy Ivanova – mówi Paweł Jonik o tym, co czeka Wartę zimą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze