Posypał na wielu płaszczyznach. W kilka dni stracił cztery punkty tylko przez własną słabość. Madrytczycy są marni fizycznie, taktycznie, ale przede wszystkim mentalnie. Zatracają się w błahostkach, gubią we własnych lękach.
Najpierw beznadziejna gra i remis z Malagą, teraz powtórka z Villarrealem. Niby obaj rywale to wielkie firmy, drużyny z solidnymi składami, dobrymi trenerami i wysokim poczuciem własnej wartości, ale to nie ma nic do rzeczy, bo jeśli Real chce wygrać mistrzostwo, musi takie ekipy zjadać bez mrugnięcia okiem. Jeśli „Królewscy” chcą zrzucić z tronu Barcelonę, muszą umieć panować nad meczami. Oni tego nie potrafią, chyba nigdy nie potrafili.
Ich największy rywal to ekipa stworzona do panowania. Każdy z pomocników jest zaprogramowany tak, by dominować. Xavi, Iniesta, Cesc, Thiago i Busquets to ludzie, dla których ważniejsze jest posiadanie piłki niż jej rozgrywanie. Milionowe podania nie służą uśpieniu rywala, nie są nawet częścią jakiejś wysmakowanej taktyki. To jest znacznie prostsze – Barcelona wychodzi z założenia, że jeśli ona będzie miała futbolówkę, to nie będzie miał jej rywal. Xavi ponad 3/4 podań wykonuje do tyłu, zazwyczaj na góra kilka metrów. Niezbyt to godne drużyny będącej wzorem futbolu ofensywnego, prawda? Jeśliby się zastanowić, to Katalończycy grają chyba futbol defensywny. Są w stanie złożyć dziesiątki akcji ofensywnych na ołtarzu panowania nad widowiskiem. W ich hierarchii atak jest na trzecim miejscu. Najważniejsze jest to, co dzieje się gdzieś na granicy obrony i pomocy, w królestwie Sergiego Busquetsa. Drugie w kolejności jest władanie nad środkiem pola. Ataki są ważne, ale tylko wtedy, gdy wiadomo, że rywal jest ujarzmiony.
Madryt pod wodzą Mourinho gra zupełnie inaczej. Jest mocny, ofensywnie mocniejszy niż Katalończycy, bardziej głodny sukcesów, nienasycony, stale żądny krwi. Jest szybki, śmiertelnie niebezpieczny w każdym calu. Ale jest też niesamowicie chaotyczny. Atakuje nieskładnie, nieskładnie się broni i nieskładnie rozgrywa. Każda ekipa, której przyjdzie mierzyć się z Realem, ma co najmniej dwie stuprocentowe okazje do zdobycia gola. Mówił o tym niedawno Jesus Gamez. Granie z „Królewskimi” jest o tyle łatwe, że wystarczy dobrze się bronić. Akcje ofensywne przyjdą na pewno, nie ma co się o to troszczyć. Trener Betisu, Pepe Mel, bardzo łatwo rozgryzł, jak trzeba ustawiać drużynę na mecze z „Los Blancos”. Andaluzyjczycy nigdy nie atakowali więcej niż czterema piłkarzami. Siedmiu ludzi było na stałe przykutych do własnej połowy. Później tę samą taktykę powtórzył Manu Pellegrini, ustawiając w doble pivote dwóch ludzi zupełnie niezainteresowanych akcjami ofensywnymi. Teraz to samo zrobił Miguel Angel Lotina. W pierwszym składzie wyszło pięciu obrońców oraz dwóch ultradefenswywnych pomocników. I ani Betis, ani Malaga, ani Villarreal nie ustawił autobusu. Wszystkie drużyny grały z Realem jak równy z równym. „Królewscy” byli zagubieni, chaotyczne ataki przechodziły w chaotyczną obronę. Zabrakło charakteru.
To kolejna kwestia. Jak zauważyli hiszpańscy dziennikarze, zespół Mourinho ma problem, gdy rywal gra odważnie. Madrytczycy wtedy wpadają w panikę i się cofają. To jest coś, co nigdy nie przydarza się Barcelonie. Katalończycy czasami mierzą się z przeciwnikiem, który się ich nie boi, ale nigdy się nie cofają. Real cofa się często. Zamiast z podniesioną przyłbicą przeć do przodu, woli usiąść w kącie i cicho łkać. Wczoraj pozbawiony Borjy Valero Villarreal z pełniącym funkcję rozgrywającego „Canim” dominował nad przepotężnym środkiem pola przyjezdnych.
Real to drużyna pełna kompleksów i słabo skrywanych lęków. W dwóch ostatnich kolejkach chłopcy Mourinho tracili bramki po rzutach wolnych w ostatnich minutach meczu. Wcześniej w kilku kolejnych seriach spotkań rywale wychodzili na prowadzenie już na początku meczu po stałych fragmentach gry. Ta powtarzalność to nie zabawna ciekawostka, to objaw poważnej choroby – słabości mentalnej. Jeśli Santi Cazorla w niedzielę trafił z wolnego, to dlaczego teraz Altintop dał sędziemu pretekst (pretekst, bo tam faulu racze nie było) do podyktowania identycznego stałego fragmentu gry? Czy drużyna wypełniona po brzegi gwiazdami naprawdę nie jest w stanie utrzymać piłki z dala od własnej „szesnastki”? Na pewno jest.
Mentalnie ta ekipa jest martwa. Słaba, marna, godna pogardy. Nic nie zostało z blasku dawnego Realu, drużyny wielkich osobowości, wielkich dżentelmenów. Rui Faria został wyrzucony z ławki rezerwowych po raz czwarty w tym sezonie ligowym. W żadnej z czołowych lig Europy nikt nie obejrzał więcej czerwonych kartek. Mourinho na wyrzucenie zasługuje w co drugim meczu. Wszyscy zgromadzeni na ławce rezerwowych zawodnicy na decyzje sędziego reagowali wczoraj tak, jakby arbiter ogłaszał, że lada chwila zacznie zabijać członków ich rodzin. Zachowanie Ramosa można wytłumaczyć tym, że ten Andaluzyjczyk zawsze, niezależnie od trenera, stadionu i wyniku meczu, gra w ten sam, bardzo agresywny sposób. Dość powiedzieć, że chłopak już jest najbrutalniejszym zawodnikiem w historii klubu. Ale Oezil? Już w poprzednim sezonie kamery telewizyjne wychwyciły, jak Niemiec krzyczy „ku***, ku***” w kierunku kibiców Sportingu Gijon. Ten gracz nie wygląda na agresywnego, a mimo to wczoraj wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Taki sam kartonik powinien w pierwszej połowie obejrzeć Lass, a w drugiej Arbeloa.
Madrycka prasa rozpisuje się dzisiaj na temat skandalu, rabunku i koszmaru, jaki biednym „Los Merengues” zgotował Paradas Romero. Jasne, Hiszpan sędziował jak ktoś, kto fachu uczył się, przez tydzień oglądając mecze na wideo, ale to nie on sprawił, że Real beznadziejnie atakował, beznadziejnie się bronił i beznadziejnie rozgrywał. On po prostu nie panował nad widowiskiem. No ale kto z was by się nie zdenerwował, gdyby jakiś łysy Portugalczyk wykrzyczał wam w twarz, że wasza matka jest, posługując się eufemizmem, kobietą lekkich obyczajów?
Jose Mourinho zbudował ekipę opartą na nienawiści. Nienawiści do rywali, sędziów i całego piłkarskiego świata. Takie konstrukcje są kruche, najlżejszy podmuch wiatru może je zniszczyć. Rozszarpywany wewnętrznymi konfliktami, napięty do granic możliwości Real ma już tylko sześć puntów przewagi nad Barceloną i przed sobą wyjazdy na Reyno de Navarra, Vicente Calderon, San Mames i przede wszystkim Camp Nou. Za kilka dni na Bernabeu stawi się zawsze niebezpieczny Real Sociedad. „Królewscy” podejmą go bez trenera, podstawowych stoperów, rozgrywającego i defensywnego pomocnika.
Ta liga jeszcze żyje, mistrzostwo Hiszpanii jest coraz bliżej Barcelony, chirurgicznie dokładnej, sterylnej Barcelony, napędzanej przez nieopisywalnego Leo Messiego.
artykuł lekko stronniczy lecz zawarta w nim sama
prawda
Nigdy nie zwątpiłem w szansę na tytuł Barca!!!
Visca el Barca!!!
Bo real zremisował 2 mecze z rzędu to juz pier doli
jak idiota
Niestety dla kibiców Realu, teraz ich piłkarzy
czeka prawdziwa próba charakteru bo terminarz los
blancos mają trudniejszy niż Barcelona. Jeszcze
trzeba dodać o kwietniowym Gran Derbi na Camp Nou,
które może rozstrzygnąć sprawę mistrzostwa. Nie
wierzyłem w mistrzostwo w tym sezonie dla Blaugrany
ale coś się ruszyło pozytywnego i znów są realne
szanse na obronę tytułu.
To jest ośmieszanie się...pisanie takich bzdur nie
jest niczym uzasadnoine...Widać nawet w redakcji są
kibice Barcy...Real ma kompleksy??? Nie umie panować
nad meczami??? A Barca to co??? 3-2 z Osasuną i 1-0
z Getafe...Temat do kosza...
Japa tam sezonowcu.
@ do autora: Świetny artykuł. :)
Barca przegrala te mecze przez wlasna glupote ze nie
umie sie w decydujacym momencie przestawic na
zmasowany atak i klopoty kadrowe. Real przez jeszcze
wieksza glupote i chaotyczna gre. Sam wskocz do kosza
inteligencie, temat stronniczny, lecz prawdziwy.
Sam jestes sezonowiec ;) ciekawe skąd te
insynuacje???
Tak , teraz zacznijcie się wzywać . Po pierwsze jak
Barca traci punkty to nie zwala winy na sędziego .
Tylko raz Pique się wkurzył ale on ostatnio na
jakiś "gorszy czas " . A po drugie artykuł mówi
prawdę . Królewscy myśleli że są nie pokonani ,
zgubiła ich pewność siebie i zmęczenie . Pep daje
odpocząć niektórym zawodnikom , Mou już nie ,
więc niech się nikt nie dziwi że grają słabo .
pika to ty jesteś sezonowcem! "kibicujesz" tylko tym
którym idzie lepiej. Przykład? W artykule o
zwycięstwie Bayernu M. jesteś "kibicem" Borussi o
której się nie mówi a tutaj tak samo, mówisz o
Barcelonie której się ten artykuł nie dotyczy.
Na dodatek się powtarzasz nazywając innego kibica
sezonowcem. POPATRZ NA SIEBIE
Moim zdaniem real ma kryzys przez który może
przegrać lige, a Mourinho też robi źle nie dając
od począć podstawowym zawodnikom. No bo wkońcu
nikt nie wytrzyma grania co mecz przez cały seson na
najwyższym poziomie
Jak to kibice realu cały czas wszystkich wyzywacie.
Cały Real
mimo że artykuł jest o realu to autor- sławetny
"redaktor" dyga jak zwykle musiał w jakiś sposób
zaatakować barce, wbić szpilę, wymyślić jakąś
durnotę
kibicujecie co sezon i g@wno z tego macie...
żal mi realu!powinien być 1 i mieć ze 85 pkt.
kur** mać !!! czy po każdym artykule na temat barcy
lub realu musi być potyczka na słowa ?!?! pikniki
pier****ne odwracające się od drużyny gdy ta
przegrywa ... malują sobie pokoje w barwy
"ukochanego" klubu ... czysta hipokryzja bije z
waszych komentarzy !!! sport jest niesamowitym
zjawiskiem w którym każdy jest sobie równy i
niezależnie czy jesteś biedy czy bogaty ... "piłka
jest jedna, a bramki są dwie" :) pomyślcie zanim
coś napiszecie i nie o agresję w tej fantastycznej
rywalizacji chodzi ... EMOCJE !!! to, jest podstawa
!!!
pzdr pikniki ...
do ile mozna
po 1 spokojnie
po 2 nie jestem sezonowcem kibicuje los blancos od 5
roku zycia
i po 3 MASZ RACJE NAJWAZNIEJSZE SA EMOCJE !
a nie potyczki słowne !
Hala madrit !!
PS: Nie uznawajcie tego za wznawianie potyczek musze
napisac hala madrit :) taki jestem i tego nie
zmienicie ...
A ile masz lat??? ;) tak z czystej ciekawości pytam
;)
Woleć Barcelonę od Realu każdy może, poza tym z
Borussią to moje 2 ulubione zespoły. Poza tym nie
widzę związku miedzy Borussią i Bayernem a między
Realem i Barceloną.
@do nieogara 'FCB ten lepszy czyli BAYERN': wiedzę
że jesteś i głupi i ślepy jak coś do tej pory
wspominałem o Barcelonie w tym artykule. Pewnie ten
artykuł nawet nie przeczytałeś haha. Podejrzewam,
że jakby Real Saragossa wygrałby ligę to byś był
jego kibolem.
Barca mamlasie jak przegrała z Osasuną to nic nie
pisaliście walony pisarzu.
HALA MADRIT