W związku z tym, że za drugoligowcami połowa rozgrywek, należałoby się przyjrzeć ich dotychczasowym dokonaniom. Trzeci poziom rozgrywek w trwającym sezonie można zaliczyć do interesujących z tego względu, że walka o różne lokaty jest wyrównana i nie ma zespołów bardzo odstających poziomem. Zatem i na brak emocji kibice narzekać nie mogą.
Po pierwszej części sezonu nie brakuje kilku niespodzianek, choć powoli w 2. lidze wszystko wraca na właściwe tory, tzn. zgodne z wcześniejszymi przewidywaniami. Wyniki, jakie dotychczas padły, mogą przyciągać uwagę z tego względu, że nie ma drużyn, które odstawałyby od reszty. Można zatem wysnuć wniosek, że emocji nie zabraknie również w kolejnej części sezonu.
Drugoligowy kwartet
Przed sezonem można było zakładać, że ligę w cuglach wygra łódzki Widzew. Potencjalny kandydat do awansu pod każdym względem przewyższa drugoligową rzeczywistość, co niejednokrotnie podkreślają nie tylko fani tego klubu, ale także i trenerzy prowadzący przeciwne zespoły czy eksperci. Pod okiem trenera Marcina Kaczmarka, który objął drużynę tuż przed startem rozgrywek, zastępując na tym stanowisku Zbigniewa Smółkę, łodzianie co prawda nie raz zgubili głupio punkty, jednakże ostatnie kolejki pokazują, że tym razem nie myślą o straconej szansie na awans. To zresztą nie współgrałoby z dotychczasowymi osiągnięciami szkoleniowca, o którym mówi się, że jest fachowcem od uzyskiwania promocji do wyższych lig.
O dziwo jednak znakomicie spisuje się Resovia, dla której jest to drugi sezon z rzędu na poziomie 2. ligi. Rzeszowianie zasłużenie znajdują się tak wysoko w tabeli, choć przed sezonem mało kto o tym mówił. Świetną pracę w swoim klubie wykonuje trener Szymon Grabowski, który nie boi się wyzwań i nie kryje swoich ambitnych planów. W dodatku jego piłkarze realizują zakładane cele na boisku, na deser pokonując faworyta do wygrania tych rozgrywek. Dzięki temu Resovia zajmuje miejsce gwarantujące awans na zaplecze ekstraklasy.
Szybki powrót na ten szczebel marzyłby się też Górnikowi Łęczna czy GKS-owi Katowice. Oba kluby również mają swoje marzenia, które należy realizować. Jeżeli chodzi o zespół z Łęcznej, doszło tam do kilku zmian i co warte podkreślenia, także w tym przypadku opłaciło się postawić na trenera z mniejszym doświadczeniem. Rafał Wójcik wykonuje solidną pracę, dlatego też Górnik pod jego wodzą może jak najbardziej myśleć o tym, by w kolejnym sezonie grać wyżej. Świetnie odnajduje się na boisku polski obieżyświat – Paweł Wojciechowski, który niemal w pojedynkę zdobył połowę bramek całego zespołu.
W Katowicach natomiast na dobre wyszła letnia rewolucja kadrowa. Mimo że z GKS-em pożegnało się kilka znanych nazwisk, to drużyna została na tyle dobrze poukładana, że walczy jak równy z równym o pierwsze dwa miejsca z innymi klubami. Zespół został odmłodzony i to już dziś procentuje. Również w tym przypadku docenić należy pracę trenera, Rafała Góraka.
Walka o byt
W trwającym sezonie duże problemy, jeżeli mowa o utrzymaniu się w 2. lidze, mogą mieć z pewnością dwa kluby. Ostatnia w tabeli Legionovia nie może pierwszej części rozgrywek zaliczyć do udanych, gdyż zdobyła ledwie dziewięć punktów. W podobnej sytuacji jest zresztą Gryf Wejherowo, który także jest mocnym kandydatem do tego, by sezon zakończyć na ostatnim miejscu.
Legionovia Legionowo – tak słabego beniaminka jeszcze nie było
Wymieniona dwójka dała na tyle odskoczyć rywalom, że przez pewien czas nie muszą oni czuć na plecach oddechu Legionovii i Gryfa. Te zespoły na obecną chwilę mogą toczyć ze sobą zacięty bój o to, kto będzie zimował na ostatnim miejscu. Dużym problemem obu ekip jest słaba skuteczność. Szczególnie pod tym względem wyróżnia się drużyna z Wejherowa, która dotychczas zdołała strzelić 12 goli! Jeżeli zatem zimą nic się nie zmieni, problemy mogą narastać.
Nieco lepiej, ale wciąż daleko od satysfakcjonującej pozycji jest Skra Częstochowa, która podobnie jak Gryf ma ogromne problemy ze zdobywaniem bramek. Bez nich walka o utrzymanie wydaje się niemożliwa. Tabela jednak jest na tyle płaska, że o utrzymanie na ten moment musi się bać więcej zespołów.
Cieniem z poprzedniego sezonu są Stal Stalowa Wola czy Pogoń Siedlce, ale i również Elana Toruń. Wszystkie te drużyny były w kompletnie innym miejscu jeszcze rok temu. Dużo do poprawy ma także Znicz Pruszków.
Gromkie brawa dla Rzeszowa
Zauważalny postęp odbywa się w Rzeszowie. Z klubu, który był średniakiem w poprzednim sezonie, powstał zespół, który postanowił wyzwać na pojedynek większe firmy od siebie i nawet szczególnie się z tym nie krył. W Resovii najwidoczniej wiedzą, co robią. W klubie nikt nie kryje się ze swoimi ambicjami, ale te przecież są popierane wynikami. Skoro zespół jest w stanie być tak wysoko w tabeli czy pokonać głównego faworyta na jego stadionie, to dlaczego nie można marzyć o czołowych lokatach?
Bezczelna, ambitna, waleczna – Resovia według trenera Szymona Grabowskiego
Podopieczni Góraka jak na swoje możliwości grają ponad to, czego się po nich spodziewano. Trudno znaleźć słabe punkty, które rywale z 2.ligi byliby w stanie wykorzystać. Silni są u siebie, jak i na wyjazdach. W dodatku jest to jedyny zespół, który poskromił lwa na jego własnym terenie, Widzew. Tego dawno nie widziano. Jeśli praca, jaką wykonują obecnie, będzie kontynuowana, niebawem kibice w Rzeszowie mogą mieć dużo powodów do radości. Po pierwsze z powodu sukcesów Resovii, ale i pracy, jaką się wykonuje w innym klubie z tego miasta – Stali.
Topniejąca Stal
To, co dzieje się w Stalowej Woli w ostatnim czasie, jest wręcz nieprawdopodobne. W ciągu kilkunastu miesięcy w klubie zdążyli zatrudnić i zwolnić kilku szkoleniowców. Z perspektywy czasu można podziwiać spadek formy całej drużyny i jeśli nic się nie poprawi, klub może pożegnać się z rozgrywkami. Co się rzuca w oczy najbardziej to fakt, że atut, jakim był własny teren, stał się nagle największą bolączką. Stal dotychczas u siebie jeszcze nie wygrała, chyba że na siłę do statystyk podczepi się występy w Pucharze Polski!
Tak czy inaczej Stal w obecnym sezonie to cień zespołu z poprzedniej edycji. W przypadku Stali letnie zakupy nie wypaliły. Roszady, jakich wówczas dokonano, będą odbijać się czkawką jeszcze przez kilka miesięcy, a przecież tak wcale być nie musiało.
Do tego grona można również zaliczyć Pogoń Siedlce, która także nie zachwyca. W Siedlach raczej nie liczono na walkę o utrzymanie, a o baraże, skoro w poprzednim sezonie udało się zająć dość wysokie miejsce.
Co królewskie, to królowi
Rywalizacja o koronę króla strzelców 2. ligi dotychczas wygląda na wyrównaną, a zgodnie z oczekiwaniami przewodzi jej Marcin Robak. Widzewiak strzela głównie z rzutów karnych, ale i ten element trzeba też umieć wykorzystać. Tuż za plecami znajduje się chociażby Michał Bednarski mający na koncie 11 trafień, czyli o jedno mniej od wspomnianego Robaka. Jest to oczywiście wynik imponujący szczególnie dlatego, że zawodnik gra w beniaminku z Polkowic. Trudno jednak spodziewać się z jego strony walki do samego końca o koronę króla strzelców.
Zresztą w podobnej sytuacji jest Wojciech Fadecki z Błękitnych Stargard. Napastnik ma na swoim koncie pokaźną liczbę dziesięciu goli, pytanie jednak, ile zostało mu w tym zaciętym, strzeleckim wyścigu?
Większe szanse można natomiast przypisywać Pawłowi Wojciechowskiemu. Piłkarz Górnika Łęczna to absolutny lider i gwiazda zespołu. Przemawia za nim doświadczenie zdobyte na wojażach, dlatego też wcale nie musi czuć się gorszy od Marcina Robaka.
Bardzo ładnie na poziom drugoligowy wskoczył natomiast Karol Czubak. Wyłowiony z niższych lig 19-latek stał się objawieniem początku sezonu. We wrześniu jednak pozwolił sobie na zatrzymanie swojego strzeleckiego dorobku. W tej kampanii zresztą trudno spodziewać się niespodzianek.
Marcin Robak strzela głównie z rzutów karnych, ale i równie dobrze potrafi znaleźć sposób na rywali podczas akcji. Nie przez przypadek zdobył tyle goli w ekstraklasie, a poza tym rozkręcający się Widzew to rosnące szanse na kolejne trafienia Robaka.