Marny los brazylijskiego czarodzieja


Coutinho ma problemy z odnalezieniem formy w Barcelonie

20 lutego 2019 Marny los brazylijskiego czarodzieja

Ponad rok temu, na początku stycznia, Brazylijczyk dołączył do klubu z Camp Nou za łączną kwotę wynoszącą 160 milionów euro. Starania włodarzy „Barcy” o ofensywnego pomocnika trwały bardzo długo, a spirala wiadomości w mediach zdawała się nie mieć końca. Piłkarz pochodzący z Rio de Janeiro trafił do hiszpańskiego klubu, w którym to miał zastąpić Andresa Iniestę.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak pokazuje dobitnie obecna kampania, wejście w buty hiszpańskiego maestro to dla „Cou” zbyt duże wyzwanie. Na słabszą dyspozycję, a w zasadzie jej brak, składa się szereg czynników, którym przyjrzymy się poniżej.

Trudy sezonu

Gdy porówna się statystyki ofensywnego pomocnika tego sezonu z poprzednim, widać, że są zatrważające. Po pierwsze, tyle bramek i asyst, ile obecnie Coutinho zdobył w 33 kolejkach, w ubiegłej kampanii „wyprodukował”, potrzebując na to o połowę spotkań mniej. Patrząc na liczbę okazji, które wypracowywał dla kolegów, również widnieją proporcje w skali 2:1. Przed rokiem 0,32 okazji na mecz, w tym 0,17. Co więcej, w swoich pierwszych rozgrywkach w La Liga udział przy bramce miał co 90 minut, dziś potrzebuje na to 163.

Patrząc globalnie wstecz, to sezon 2017/2018 był dla byłego piłkarza „The Reds” bardzo udany, gdyż w 42 spotkaniach zdobył 22 bramki i zanotował czternaście asyst. Dziś „Czarodziej” zatracił swoją magię, a w drużynie z Katalonii rośnie frustracja, w szczególności w klubowych gabinetach. Oliwy do ognia dolewa agent piłkarza, który już w zimowym okienku próbował znaleźć mu nowe miejsce. Co było problemem, że plany te spaliły na panewce? Odpowiedź jest prosta: cena.

Brak magii

Gracza pochodzącego ze stolicy Brazylii kojarzą zapewne fani futbolu na całym świecie. Problemem jest jednak fakt, że dobrze znają go także rywale, dla których styl gry atakującego FCB stał się czytelny aż do bólu. Zejście do środka i próba oddania strzału, a gdy to się nie uda, partnerzy na podanie muszą poczekać znaczącą chwilę. Jak wiadomo, w stylu hiszpańskiego klubu, w którym rządzą podania po ziemi i szybka wymiana piłek, nie jest skłanianie rywala do biegania za futbolówką.

W ostatnich miesiącach było kilka występów, w których zawodnik swoimi decyzjami na murawie irytował kibiców. Pierwszy przykład to mecz Pucharu Króla z Levante, w którym to „Cou” zanotował aż siedemnaście strat piłki, a fani zarzucili mu brak zaangażowania. W starciu z Getafe nie wytrzymała już głowa piłkarza, który szykując się do wejścia z ławki, opóźniał przeprowadzenie zmiany, ślamazarnie się przebierając. Czarę goryczy przelało ostatnie „El Clasico”, w którym piłkarz z kraju kawy został zmieniony w 63. minucie, a na murawie nie zrobił niczego produktywnego.

Niewykorzystana szansa

Swoje notowania Coutinho mógł poprawić, gdy kontuzję leczył jego rywal do gry, Ousmane Dembele. Francuz sprawiał ponadto problemy dyscyplinarne, a lepiej niż na boisku sprawował się w wirtualnym świecie gier komputerowych. Brazylijczyk nie wykorzystał jednak swojej szansy, a francuski pomocnik wyraźnie odżył i swoimi bramkami zaczął przesądzać o losach ważnych meczów. Gole dużej wagi zdobywał przeciwko rywalom z: Valladoid, Sociedad i Madrytu.

W szczególności trafienie w meczu z Atletico było „zwycięskie”, bo zapewniło remis w 90. minucie na trudnym terenie, jakim jest Wanda Metropolitano. Przedstawiciel reprezentacji mistrzów świata może pochwalić się trzynastoma bramkami i pięcioma asystami w 28 spotkaniach tej kampanii. Na chwilę obecną pomocnik z Rio przegrywa walkę o pierwszy skład, a gdy już pojawi się na murawie, to trudno szukać u niego uśmiechu.

Już nie taki sam

Problem związany z formą „Cou” ma podłoże psychologiczne. Niedaleko trzeba szukać kogoś, kto na Camp Nou również nie podołał z tego powodu. Mnie na myśl od razu przyszedł Andre Gomes, obecnie pomocnik Evertonu, którego kibice hiszpańskiego klubu oklaskiwali za każde udane podanie, by pomóc mu pokonać blokadę tkwiącą w głowie. Nie trudno się domyślić, że u Brazylijczyka źródłem słabej dyspozycji jest właśnie układ nerwowy. „El Pais” doniósł, powołując się na głos z szatni, że: „«Cou» ma dużą jakość, jego postawa na treningach robi wrażenie, ale musi być wydajniejszy w trakcie meczów”.

To, o czym jeszcze donoszą media w kontekście Brazylijczyka, to brak wiary, że może odmienić swój los i dać klubowi coś ekstra. Największym kłopotem jest jednak forma Dembele, choć często mówi się również o osobach w zarządzie, które są krytyczne wobec piłkarza. O załamaniu formy „Cou” mówią także fani jego byłego klubu z Anfield Road. Określają zawodnika, jako „zagubionego”, „bez siły mentalnej”. Zastanawiają się, czy w tej całej sytuacji winy nie ponosi trener Valverde, który mógłby znaleźć zawodnikowi inną pozycję.

 Przyszłość

Nie ma wątpliwości co do tego, że sytuacja „Cou” jest niczym zamknięty krąg, z którego trudno się wydostać. Próżno szukać klubu, który zaproponuje za reprezentanta „Canarinhos” co najmniej 100 milionów euro, których zażąda FCB. W zimowym okienku Brazylijczyk łączony był z Manchesterem United, a na swoich radarach miała go również Chelsea. Niezależnie od pogody w Barcelonie zbliżające się lato będzie bardzo gorące.

Dołączenie do klubu De Jonga sprawi, że w szatni zrobi się jeszcze ciaśniej i czystki będą konieczne. Od grudnia Coutinho nie zdołał zmienić swojej sytuacji i odzyskać blasku. Pozostaje pytanie, czy gwiazda Philippe jeszcze błyśnie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze