Liga Mistrzów wkracza w decydującą fazę. Kto wygra cały turniej?


Liga Mistrzów wkracza w decydującą fazę – przed nami rywalizacja pucharowa. Kto faworytem, a kto może zaskoczyć?

3 listopada 2022 Liga Mistrzów wkracza w decydującą fazę. Kto wygra cały turniej?
https://futbolowarebelia.com

Liga Mistrzów zawsze wiąże się z wielkimi emocjami. Szczególnie jeżeli chodzi o etap pucharowy. Faza grupowa zakończona, więc play-offy możemy uznać za rozpoczęte.


Udostępnij na Udostępnij na

W 1/8 finał zagrają Napoli, FC Porto, Bayern Monachium, Tottenham, Chelsea, Real Madryt, Manchester City oraz Benfica. Trzeba w to również wliczyć kluby, które wyszły z drugich miejsc: Liverpool, Club Brugge, Inter Mediolan, Eintracht Frankfurt, AC Milan, RB Lipsk, Borussia Dortmund i PSG. Wnioski z dotychczasowych zmagań wyciągnięte. Kto faworytem? Kto możliwym czarnym koniem? Na te pytania uzyskacie odpowiedź w tym artykule.

Jest lepiej niż w poprzednim sezonie. Liga Mistrzów znowu dla nich?

Omawianie faworytów do końcowego triumfu nie można zacząć od innej drużyny niż od Realu Madryt. Historia pokazała, że „Królewscy” czują się w rozgrywkach Champions League tak dobrze jak nikt inny. W końcu to właśnie oni mają najwięcej „uszatych pucharów” spośród wszystkich drużyn na świecie. Nawet w poprzednim sezonie triumfowali w Lidze Mistrzów, a przecież był to podobno czas przejściowy.

Zeszłoroczna edycja Ligi Mistrzów była zaskakująca w ich wykonaniu, bowiem w meczu z PSG wielu skazywało ich na porażkę. To samo działo się później z Chelsea, następnie z Manchesterem City, aż ostatecznie znaleźli się w finale, który wygrali. Dziś poprzeczka z tego powodu ustawiona jest na absolutnie najwyższym szczeblu, co nie jest dziwne. W poprzednim sezonie wygrali absolutnie wszystko, a w tym są jeszcze lepsi. Lepsi o nowych zawodników, o doświadczenie i lepsi, jeżeli chodzi o trwałość formy.

Przez grupę przeszli spokojnie i choć kilka punktów stracili, nie powinno wyciągać się z tego powodu żadnych negatywnych wniosków. Najważniejsze, że ją wygrali. Prowadzą również w La Liga. Real ma świetny, zgrany zespół i przede wszystkim w swojej kadrze nie posiada żadnych luk. Są jedynym reprezentantem hiszpańskiej piłki w 1/8 finału… Za to jakim!

Liga Mistrzów tak blisko jeszcze nie była

O Manchesterze City można się rozpisywać i rozpisywać. Na papierze są dziś najlepszą bądź jedną z najlepszych drużyn na świecie. Nie są to odrealnione słowa. Mają topowego trenera, świetnego bramkarza, genialnych obrońców, prawdopodobnie najbardziej obfity atak i bezdyskusyjnie najlepszego zawodnika tego sezonu w postaci Erlinga Haalanda. Wszystko naj i w sumie przez ostatnie lata klub był budowany, aby osiągnąć ten status. Pep Guardiola po sześciu latach pracy w końcu ma drużynę kompletną. Zawsze czegoś brakowało, a w tym sezonie walec z Manchesteru rozjeżdża każdego na swojej drodze. Dowodem jest Premier League, ale również miniona faza grupowa, przez którą przeszli łatwo i bezproblemowo.

Gdyby wygrali, byłoby to pierwsze zwycięstwo „Obywateli” w Champions League w historii klubu. To może mimo wszystko dziwić. Liga Mistrzów nigdy nie była pisana „The Citizens”, a przecież co roku mają aspiracje, aby zakończyć sezon z pucharem najważniejszego turnieju w Europie. Za każdym razem kończyło się jednak blamażem w beznadziejnym stylu: rok temu w półfinale z Realem Madryt, dwa lata temu w finale z Chelsea, trzy lata temu w ćwierćfinale z Olympique Lyon… Za każdym razem w elicie są, ale również za każdym razem zawodzą. Jedynym „ale” jest więc historia. Ona jednak nie gra. Na dziś dzień są na papierze najlepsi w całych rozgrywkach i raczej pewnie będą kroczyli po kolejne awanse i upragniony triumf. Jeżeli nauczą się na błędach i będą mieli odrobinę szczęścia, wygrają.

Bez „Lewego” dają radę

Kolejną omawianą drużyną będzie… Bayern Monachium. Mistrz Niemiec gromi każdego – i w lidze, i w pucharach. Ostatni raz przegrali w połowie września z Augsburgiem. Od tego czasu wszyscy na ich drodze muszą przełknąć gorycz porażki bądź zadowolić się jednym punktem. Dodatkowo są jedyną drużyną, która wyszła z grupy z kompletem punktów. Warto dodać, że łatwych rywali „Bawarczycy” nie mieli, a jednak byli zdecydowanie najlepsi. Mniej goli od nich stracił w Champions League jedynie Manchester City, a więcej strzeliło tylko SSC Napoli.

Bayern Monachium ostatni raz Ligę Mistrzów wygrał w sezonie 2019/2020, jeszcze za kadencji Hansiego Flicka. Nigdy później nie udało się niestety osiągnąć tak wysokiego pułapu. „Bawarczycy” pod wodzą Juliana Nagelsmanna zaliczają lepsze, ale również te gorsze chwile. Teraz są na fali wznoszącej i ten stan utrzymuje się już przez dłuższy czas. Niemcy stracili Lewandowskiego, ale trudno powiedzieć, że znacząco odczuwają jego brak. Brzmi to może absurdalnie, ale Eric Choupo-Moting godnie zastępuje Polaka. Do tego Mane, Mueller, Sane, Gnabry, niżej Kimmich, Goretzka, Musiala, a także cała reszta. Kadrowo wyglądają solidnie i wydają się na tę chwilę jednym z lepszych zespołów w Europie.

Dream team w końcu musi wygrać

Ubiegłoroczne okienko transferowe PSG przypominało transferową przebudowę rodem z Football Managera bądź FIFA. Do klubu przyszły za jednym zamachem wielkie gwiazdy światowego formatu. Chodzi o Sergio Ramosa, Achrafa Hakimiego, Gianluigiego Donnarummę czy wreszcie Lionela Messiego. Wielkie umiejętności, wielkie marki, a co za tym idzie, wielkie ego. Nad nim niestety nie potrafił zapanować Mauricio Pochettino. Drużyna zawiodła i zakończyło się jak zwykle… Było prowadzenie, jednak i tak finalnie odpadli już w 1/8 finału.

W tym sezonie transfery już nie były takie głośne. Przyszedł nowy trener Christophe Galtier, a także między innymi Vitinha, Renato Sanches, Fabian Ruiz, Carlos Soler czy Nordi Mukiele. Jak zatem wygląda początek bieżącego sezonu? Zacnie. PSG jest jedyną drużyną z TOP 5 lig, która jeszcze nie przegrała. Ligue 1 i grupa LM może niezbyt dla nich wymagające, ale liczby nie kłamią. Wygrywać, i to jeszcze w dobrym stylu, trzeba umieć.

Mając taki potężny kolektyw, te zwycięstwa specjalnie nie dziwią. Mistrz Francji w końcu gra adekwatnie do swojego potencjału. Dominuje i niszczy każdego napotkanego na swojej drodze oponenta. Jeżeli podtrzymają formę, może dojść tu do pierwszego zwycięstwa w Champions League w historii. Jeżeli to się nie uda, pewnie dojdzie do kolejnej rewolucji. Co roku wydają się jednak coraz potężniejsi. To w końcu musi się udać.

Największy czarny koń rozgrywek?

Napoli to jedno z największych zaskoczeń początku tego sezonu w całym piłkarskim świecie. W Serie A zespół Piotra Zielińskiego jeszcze nie przegrał, a w Lidze Mistrzów poległ dopiero w ostatnim meczu fazy grupowej z Liverpoolem. Wyszli z grupy łatwo i bezproblemowo, a dziś są jednym z najładniej grających zespołów na całym globie.

„Azzurri” poczynili ogromny progres. Udało się załatać dziury po licznych odejściach, a na dodatek sprowadzić zawodników, którzy wznieśli klub na wyższy poziom. Dzięki temu kadra jest lepsza i szersza. Szczególnie ten drugi punkt był bolączką Luciano Spallettiego w poprzednim sezonie. Dziś są gotowi na godzenie walki o scudetto i Ligę Mistrzów. SSC Napoli jest groźnym przeciwnikiem dla każdego, o czym brutalnie przekonał się chociażby Liverpool w bezpośredniej rywalizacji. Przy dobrym losowaniu ćwierćfinał bądź nawet półfinał nie powinien dziwić.

Nadal nie wolno ich skreślać

Skoro już w poprzednim akapicie wspomniane było o Liverpoolu, właśnie do nich sobie przejdziemy. Zespół „The Reds” może słabo zaczął sezon, ale dalej udowadnia, że jest wartościową drużyną. „The Reds” wygrali w końcu z Manchesterem City czy ostatnio z Napoli. Dysonans wokół tej drużyny polega na tym, że w wielu innych meczach zwyczajnie zawodzą. Patrząc na poprzednie lata, nie jest to w ich stylu. Przez częstotliwość tych wpadek nie wolno się dziwić, że obóz Liverpoolu pogodził się już nawet z tym, że nie uda się wygrać w tym sezonie mistrzostwa Anglii. W tym momencie pozostaje więc tylko walka o TOP 4, a także… Ligę Mistrzów.

Liga Mistrzów dla Liverpoolu? Szanse są. Mniejsze niż w poprzednich latach, ale jednak. Drużyna Kloppa nie ma zbyt wiele argumentów. Po prostu grają tam kozaki i o tym trzeba pamiętać. Forma jest ważnym aspektem, ale siła Liverpoolu tkwi w nieprzewidywalności.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze