Napoli i genialny powrót do elity! Liverpool na deskach w hicie Ligi Mistrzów


W środę doszło do kilku hitów w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jednym z nich było starcie Napoli – Liverpool, zakończone wynikiem 4:1

8 września 2022 Napoli i genialny powrót do elity! Liverpool na deskach w hicie Ligi Mistrzów
Carmelo Imbesi / IPA/SIPA/PressFocus

W środę wieczorem rozegrano kilka arcyciekawych spotkań. Głośno było miedzy innymi o grupie A. O 18:45 rozpoczęło się starcie w Amsterdamie, zakończone wynikiem 4:0 dla tamtejszego Ajaksu. Prawdziwa gratka rozpoczęła się jednak trochę ponad dwie godziny później. Niepokonane w tym sezonie Napoli mierzyło się z Liverpoolem, który ostatnio spisuje się za to poniżej oczekiwań.


Udostępnij na Udostępnij na

Napoli dość dobrze weszło w sezon ligowy. Zespół Luciana Spallettiego ma na swoim koncie na tę chwilę trzy zwycięstwa i dwa remisy, czym zagwarantował sobie pozycję wicelidera we włoskiej Serie A. Zresztą nie jest to przypadek. Drużyna z Neapolu co prawda straciła przed sezonem kilku gwiazdorów (m.in. Lorenza Insigne, Kalidou Koulibalego, czy Fabiana Ruiza), ale skutecznie zastąpili ich inni. Napoli wygląda dobrze, więc i wyniki się zgadzają. Dla Włochów ten mecz to powrót do Champions League po dwóch latach. Liverpool to już stały bywalec i finalista poprzedniej edycji.

„The Reds” niespodziewanie weszli w ten sezon dużo gorzej. Poprzedni, mimo braku najważniejszych trofeów, zaliczyli za to genialny. W tym widać już spory regres. Wcześniej wygrywali mecz za meczem, teraz zajmują odległe siódme miejsce w lidze. W grze ekipy Juergena Kloppa widać przebłyski – szczególnie ostatnio. To jednak mimo wszystko jeszcze nie to samo, do czego piłkarze Liverpoolu przyzwyczaili w ubiegłych latach. Przed starciem na Stadio Diego Armando Maradona z racji doświadczenia to oni byli faworytami. Słaba forma z Premier League jednak powieliła się i w Lidze Mistrzów. Trzy punkty zostały we Włoszech.

Defensywa Liverpoolu bezradna

Liverpool zaczął sezon słabo – to już wiemy. Od jego początku można mieć pretensje do linii pomocy. Zresztą żale są w pełni uzasadnione. Przez kontuzję Thiago i znaczną obniżkę formy takiego Jordana Hendersona czy Jamesa Milnera Liverpoolowi brakowało jakiejkolwiek kreatywności na połowie poszczególnych rywali. Szczególnie piłkarze „The Reds” zawodzą jednak w grze obronnej. Nie brakowało groźnych akcji SSC Napoli, a to za sprawą źle ustawionej angielskiej defensywy. Niedawno nazywano Virgila van Dijka czy Trenta Aleksandra-Arnolda najlepszymi na swoich pozycjach. Dziś brzmi to śmiesznie. W Neapolu właściwie ich nie było. Gracze ofensywni gospodarzy przedzierali się przez tę linię, jak chcieli. Obrońcy „The Reds” co i rusz łamali linię spalonego, co skrzętnie wykorzystywali „Azzurri”.

Dzięki czemu neapolitańczycy potrafili dobrze wejść w mecz. W pięć minut stworzyli sobie dwie groźne szanse. To w zasadzie wystarczyło. Strzał, drugie uderzenie, omyłkowe dotknięcie piłki ręką w polu karnym przez Jamesa Milnera, rzut karny i gol Piotra Zielińskiego! Nie był to zresztą jedyny wskazany jedenasty metr. Znowu kwestia spóźnienia i „stempel” na nodze Victora Osimhena. Ten karny został zmarnowany przez poszkodowanego, ale świadczy to dobrze tylko o Alissonie. Pozostała część obronna gości prezentowała się doprawdy tragicznie. Podsumowanie dzisiejszej postawy defensywy zespołu Juergena Kloppa to gol z 31. minuty. Karygodna strata piłki Joe Gomesa po pressingu Napoli, a następnie historia podobna do większości akcji gospodarzy w tym meczu. Podanie do Piotra Zielińskiego, genialna piłka zwrotna od Polaka i mamy 2:0. Aż czy tylko? Mimo wszystko tylko. Napoli strzelało, ale też dużo akcji marnowało.

Napoli zachwyca

Jedna sprawa to słaba defensywa Liverpoolu, o której był zresztą poprzedni akapit. Druga to genialna postawa oponentów. Napoli było niemal przeciwieństwem swoich rywali – tam wszystko działało, jak należy. Nie chodzi tu tylko o kwestie ofensywne. To jest oczywiste. Wszyscy z włoskiej ekipy bez niemal żadnych wątpliwości mają za sobą genialny wieczór. Mohamed Salah, Roberto Firmino i Luis Diaz byli niemal całkowicie odcięci od gry, środek pola został zdominowany przez Napoli, ze szczególnie genialnym dziś Anguissą na czele, a atak to istna bajka. Kwartet Kvaratskhelia–Zieliński–Politano–Osimhen był zbyt dynamiczny dla przeciwników. Nic nie zmieniło się w tej kwestii po zmianie tego ostatniego. Momentami wydawać się mogło, że to Napoli nie tak dawno grało w finale Ligi Mistrzów. Włosi wyglądali dziś pod każdym względem kapitalnie – wręcz idealnie. Odbierali, dominowali i byli po prostu lepsi. Luciano Spalletti ustawił zespół perfekcyjnie pod rywala.

„Azzurri” zaczęli spotkanie jak wszyscy (poza Bournemouth) przeciwnicy „The Reds”. Podchodzili wysoko i liczyli na pojedyncze błędy rywali. I to sprawdzało się idealnie, czego owocem był szybko strzelony gol na 1:0. Piłkarze Napoli zauważyli, że taka taktyka się opłaca, więc szli za ciosem. Przy pierwszym golu pomylił się James Milner, przy drugim Virgil van Dijk, a przy trzecim duet Gomes–Alexander-Arnold. To tylko pierwsza połowa. W drugiej piłkarze Liverpoolu rozkojarzyli się po strzeleniu gola przez Luisa Diaza, przez co dopuścili Piotra Zielińskiego do groźnego uderzenia. Zawodnicy Napoli nie cofali się, mimo że na papierze ekipa „The Reds” wygląda przecież lepiej. Neapolitańczycy grali bez kompleksów i zasłużenie zniszczyli rywala wyraźnie od nich gorszego.

Piotr Zieliński liderem nowego Napoli

Nie tylko Robert Lewandowski jest centralną postacią swojego zespołu. Ciekawa, choć inna od „Lewego” historia dotyczy Piotra Zielińskiego w Napoli. Polak występuje w „Azzurrich” od dokładnie 4 sierpnia 2016 roku, kiedy odszedł z Udinese. Czy ta przygoda to pasmo triumfów i radości? Nie do końca. O ile przez kibiców pomocnik był zawsze bardzo ceniony, o tyle miewał on gorsze momenty. Za najsłabszy czas w Neapolu można uznać poprzedni sezon. W nim Zieliński był regularnie słusznie krytykowany za swoją bezbarwność w meczach oraz brak rozwoju na przestrzeni lat. Doszło nawet do tego, że stracił miejsce w podstawowym składzie. Latem na skutek tego mówiło się wręcz o jego odejściu. W grze był głównie West Ham United, jednak z dzisiejszej perspektywy można uznać, że pozostanie we Włoszech to chyba najlepsza możliwa decyzja, jaką mógł podjąć 28-latek…

W tym sezonie jego pozycja w klubie znacznie wzrosła. Piotr Zieliński wręcz nie przypomina siebie z poprzedniego sezonu (w pozytywnym znaczeniu tego określenia). Luciano Spalletti dał mu możliwość, by zostać liderem zespołu, a zawodnik tę odpowiedzialność uniósł na swoich barkach. Dziś asystował, strzelił dwie bramki i z pewnością miał ogromny wpływ na finalny wynik. Jest w centrum rozgrywania niemal każdej akcji. Robi to bardzo dobrze i na dziś trudno wyobrazić sobie Piotra Zielińskiego poza pierwszym składem Napoli.

Comeback niemożliwy

W Liverpoolu właściwie trudno dziś szukać pozytywów. Alisson? Mógł zachować się lepiej przy golu na 4:1. Defensywa? Beznadziejna – 4:1 to i tak mały rozmiar kary, zważywszy na to, co wyczyniali obrońcy wicemistrza Anglii. Pomoc bądź atak? Formacje kompletnie zdominowane przez rywali. To nie było nawet tak, że piłkarze Liverpoolu próbowali i nie wychodziło. Oni nie mogli próbować, gdyż przeciwnik był dwa kroki przed każdym ruchem poszczególnych piłkarzy „The Reds”.

Napoli mocno zaczęło, kontynuowało natarcie, a później, gdy wynik był już pewny, totalnie zgasiło mecz. Liverpool tak słabego spotkania nie zagrał dawno. To druga porażka „The Reds” w tym sezonie. Poprzednia klęska była natomiast zupełnie inna. Manchester United pokonał ich sposobem, który równie dobrze mógł nie wypalić. Napoli pokazało, że obecnie na Liverpool nie potrzeba aż tak skomplikowanych środków. Prawda jest taka, że obrona wicemistrza Anglii nie była przeszkodą dla rywala, tylko dla samych siebie. „Azzurri” pozostają za to do tej pory niepokonani.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze