Klasyk na minus. Widzew przegrywa z Legią


Legioniści zagrają w kolejnej rundzie Pucharu Polski

25 listopada 2020 Klasyk na minus. Widzew przegrywa z Legią
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Ósma rywalizacja Widzewa z Legią w krajowym pucharze dobiegła końca. Po raz kolejny lepsi okazali się piłkarze z Warszawy. Legioniści jeszcze ani razu nie przegrali z odwiecznym rywalem w Pucharze Polski i ani razu w XXI wieku. Sympatycy "Czerwono-biało-czerwonych" na przełamanie muszą czekać do kolejnego spotkania.


Udostępnij na Udostępnij na

W dniu swoich 110. urodzin Widzewiacy podejmowali odwiecznego rywala z Warszawy. Najlepszy prezent? Wygrana. Pierwsza od 2000 roku. Niestety jednak łodzianie po raz kolejny muszą obejść się smakiem. Przegrali i w kolejnej rundzie tegorocznego Pucharu Polski już nie zagrają. Co ciekawe, było to ósme spotkanie pomiędzy tymi zespołami w krajowym pucharze i za każdym razem górą byli piłkarze ze stolicy. 

Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził. Tak o rywalizacji z Legią w XXI wieku mogą myśleć wszyscy sympatycy Widzewa. Koszmarna seria trwa i trwać będzie jeszcze przez co najmniej rok, gdy los ponownie skojarzy te dwa kluby w PP. Chyba, że „Czerwono-biało-czerwoni” odpalą na zapleczu ekstraklasy i zdołają awansować o szczebel wyżej. W to jednak przy al. Piłsudskiego 138 mało kto wierzy. Gra, styl, a właściwie wszystko – delikatnie mówiąc – nie rzuca na kolana. 

Rozgrzewka 

Zanim przejdziemy do meczu warto wspomnieć o super inicjatywie, jaką wsparły oba zespoły. Na boisko zawodnicy wybiegi w specjalnych, jednakowych koszulkach. W ten sposób chcieli pomóc ośmiomiesięcznej Mai chorej na rdzeniowy zanik mięśni. Jedyną szansą dla dziewczynki jest terapia genowa w Stanach Zjednoczonych. Niestety koszt takiego leczenia jest ogromny, dlatego przyda się każda pomoc. 

Szczegóły znajdziecie w linku poniżej. 

https://www.siepomaga.pl/maja

Nuda, nuda i jeszcze raz nuda 

Mecz dobitnie pokazał nam, jak podczas takich rywalizacji potrzebni są kibice. Bez nich takie klasyki nie mają po prostu sensu. Ich doping zawsze wlewa w serca piłkarzy dodatkową dawkę motywacji i adrenaliny, dzięki czemu są wstanie wykrzesać z siebie więcej niż sto procent. Widać było to chociażby przed rokiem, gdy było już 2:0 dla gości z Warszawy, ale łodzianie zachęceni przez swoich fanów zdołali doprowadzić do wyrównania. 

Tym razem było inaczej. Z wiadomych względów po trybunach niosło się każde słowa, każda podpowiedź z boiska. Przez co pojedynek ten przejdzie do historii, jako najcichsze spotkanie pomiędzy tymi drużynami. W zasadzie zapamiętamy ten mecz jeszcze z innego powodu. Było nudne, jak cholera. 

Już w 5. minucie spotkania wynik tej rywalizacji otworzyli piłkarze stołecznego klubu. Miłosza Mleczkę z o około pięciu metrów pokonał mocnym i precyzyjnym strzałem Mateusz Cholewiak. Póżniej niewiele się działo. Legia kontrolowała grę i nie pozwalała Widzewiakom na zbyt wiele. Kilka podań i strata, kilka podań i niedokładna wrzutka. Tak wyglądała gra „Czerwono-biało-czerwonych”

Poważne zagrożenie stworzyli dopiero w 41. minucie gry. W środku pola futbolówkę odzyskał Robak, przerzucił na prawą stronę do Muchy, ten poczekał na wbiegającego Kosakiewicza, który huknął po ziemi obok dalszego słupka bramki strzeżonej przez Cezarego Misztę. 

Zero emocji 

Nic, kompletnie nic się nie działo w tej drugiej połowie. Emocje, jak na grzybobraniu, aczkolwiek, nawet na grzybach czasami bywa ciekawiej. Legia wciąż kontrolowała grę niepozwalający na wiele swoim rywalom. Podopieczni Dobrego natomiast grali swoją „Taki-Takę” – podanie, podanie i strata. Nawet jak mieli rzut wolny, to nie potrafili dośrodkować tak, aby piłka minęła chociaż jednego legionistę. A to przecież piłkarski elementarz. 

W pewnym momencie piłkarze ze stolicy stanęli, zaczęli sobie chodzić po boisko, o co pretensje miał ich szkoleniowec. Czesław Michniewicz zdenerwowany rzucił do swoich podopiecznych – Panowie, czemu wy stoicie!? Ruszać się! 

Po tej uwadze legioniści trzykrotnie zagościli w polu karnym Widzewa. Było gorąco, ale podwyższenia wyniku nie było. Na blisko dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry z boiska zszedł Marcin Robak. To był sygnał, że łodzianie przestają w tym meczu walczyć. To był koniec. 

Spotkanie bez emocji, bez większej historii. Szybko zostanie zapomniane przez fanów jednej i drugiej drużyny. Legia kontrolowała ten pojedynek, szybko sobie ustawiła korzystny rezultat i grała co chciała. Pokazując tym samym Widzewiakom jak dużo jeszcze im brakuje do ekstraklasowego poziomu. 

Trener Enkeleid Dobi przychodząc do Widzewa zapowiadał, że uwielbia ofensywny styl gry i to właśnie tak będzie grał pod jego wodzą łódzki klub. Rzeczywistość dla łodzian jest jednak dosyć brutalna. Podopieczni albańskiego szkoleniowca nie potrafią stworzać sobie dogodnych okazji pod bramką przeciwników. Dobrze, co prawda, zdobyli 14 goli w 14 spotkaniach. Jednak statystyka nieco zakłamuje nam ten obraz, ponieważ w sześciu meczach ani razu nie znaleźli drogi do siatki, a tylko raz, w pojedynku w Pucharze Polski przeciwko Unii Skierniewice zdobyli więcej niż dwa gole (było 4:0). 

Przed zarządem i sztabem trenerskim jest jeszcze sporo pracy, bo jak dotychczas nie jest najlepiej. Zimą będzie trzeba wszystko jeszcze raz na spokojnie przemyśleć i zastanowić się nad tym projektem. W którą stronę on zmierza? Na dziś dzień łódź jest na kursie kolizyjnym ze skałami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze