Cristiano Ronaldo wcale nie jest egoistą. Miłe złego początki Girony


Portugalczyk oddał rzut karny. Barcelona rozgromiła lokalnego rywala

25 lutego 2018 Cristiano Ronaldo wcale nie jest egoistą. Miłe złego początki Girony

W ostatnim sobotnim spotkaniu rozgrywanym w ramach 25. kolejki Primera Division doszło do starcia dwóch ekip z Katalonii. Na Camp Nou przyjechała Girona, która po raz pierwszy w rozgrywkach ligowych zmierzyła się z Barceloną na jej stadionie. Oczywiście faworytem tego meczu był aktualny lider La Liga, który nie zawiódł i pewnie pokonał swojego rywala aż 6:1. „Blaugrana” wciąż jest jedyną niepokonaną ekipą w hiszpańskiej ekstraklasie.


Udostępnij na Udostępnij na

Przez chwilę pachniało sensacją

Mimo pewnego zwycięstwa FC Barcelona nie obyło się bez małej sensacji na początku tego spotkania. Lepiej w ten mecz weszli goście, bo to oni już w 3. minucie objęli prowadzenie. Piłkarze Girony wykorzystali serię błędów graczy „Blaugrany” i zdobyli gola, wychodząc do kontry tylko dwoma zawodnikami. Niestety był to koniec dobrych wieści dla kibiców Girony. Od tego momentu w piłkę grała już tylko ekipa Ernesto Valverde.

Stracona bramka nie podłamała piłkarzy „Blaugrany” i szybko przystąpili oni do odrabiania strat. Już w 5. minucie stan meczu wyrównał Luis Suarez. Z minuty na minutę gospodarze grali coraz lepiej i stwarzali sobie coraz to groźniejsze okazje. Mecz zakończył się wynikiem 6:1. Strzelanie dla Barcelony rozpoczął i zakończył Luis Suarez, który skompletował pierwszego hat-tricka w tym sezonie. Również Leo Messi dorzucił swoje trzy grosze i to głównie jego zasługa, że Barcelona dziś wygrała w pierwszych ligowych derbach Katalonii pomiędzy tymi drużynami na Camp Nou.

Podsumowując to spotkanie, możemy powiedzieć, że od 3. minuty na boisku była tylko jedna drużyna. Leo Messi i spółka panowali i dzielili w tym meczu, nie dopuszczając swoich rywali do żadnych dogodnych sytuacji. Wygrana Barcelony sprawiła, że zrobiła kolejny ważny krok w kierunku mistrzostwa.

Przepiękny gol Coutinho

Oprócz Suareza i Messiego do bramki Girony trafił również Philippe Coutinho. Dla Brazylijczyka, który w zimowym okienku trafił do Barcelony, jest to pierwszy gol w La Liga. Pierwszy, ale jaki piękny.

Oprócz tego przepięknego gola Coutinho dorzucił również asystę przy bramce Suareza na 4:1. Gołym okiem można zauważyć, że aklimatyzacja Brazylijczyka w Hiszpanii przebiega zgodnie z planem. Z meczu na meczu wygląda on coraz lepiej. Dlatego można być pewnym, że w przyszłym sezonie będzie jednym z kluczowych piłkarzy „Dumy Katalonii”.

Wysoka wygrana Realu

W ostatnich pięciu ligowych spotkaniach z udziałem Realu Madryt padły aż 32 bramki. Dziś w starciu z Deportivo Alaves „Królewscy” również urządzili sobie festiwal strzelecki. Mecz zakończył wysoką wygraną, bo 4:0, chociaż po pierwszej połowie Real prowadził tylko jedną bramką.

Wynik może wskazywać na jednoznaczny przebieg tego spotkania, jednak nic bardziej mylnego. Drużyna Abelardo miała swoje okazje, szczególnie w pierwszej połowie, ale Keylor Navas był dziś dobrze dysponowany. Dlatego śmiało możemy powiedzieć, że Kostarykanin był takim cichym bohaterem „Królewskich”.

Na początku tego drugiego sobotniego pojedynku nie zabrakło również słabych zagrań Benzemy i jego niecelnych strzałów. Po jednym z kontrataków wyprowadzonych w naprawdę błyskawicznym tempie przez podopiecznych Zidane’a Francuz zmarnował „setkę”. W kluczowym momencie „dziewiątka” Realu poślizgnęła się i zamiast 1:0, było kolejne fatalne zagranie. Wydawać by się mogło, że będzie to kolejny słaby mecz w wykonaniu Francuza w tym sezonie, ale ten mimo początkowych niepowodzeń wyrósł na bohatera tego spotkania.

Pod koniec pierwszej połowy zaliczył asystę przy bramce Cristiano Ronaldo.

Po 30 sekundach od wznowienia gry po przerwie Real zamknął ten mecz. Bramkę na 2:0 zdobył Gareth Bale. Walijczyk dostał idealne podanie w tempo od Benzemy i pewnie pokonał bramkarza rywali. Do momentu zdobycia tego gola Bale nie należał do wyróżniających się zawodników w tym spotkaniu. Był jednym z najsłabszych ogniw „Królewskich”, ale na drugą połowę wyszedł tak naładowany, że stał się jednym z najlepszych piłkarzy w tym meczu.

https://twitter.com/fotballrespect1/status/967435221594341379

Dzieła zniszczenia w tym meczu dokonał wcześniej już przywoływany Karim Benzema. Tak, tak, to nie żart. Francuz znowu strzelił gola. Co prawda jest to dopiero jego czwarta bramka w lidze w tym sezonie, to ostatnimi meczami napastnik Realu pokazuje, że jego forma powoli wzrasta. Kiedyś nie dziwilibyśmy się, że Benzema w jednym meczu zalicza gola i dwie asysty, ale jego tragiczna wręcz forma w tych rozgrywkach sprawiła, że po takim meczu jak dziś zachwycamy się nad tym, czego dokonał.

Cristiano Ronaldo oddał rzut karny

Karim Benzema zdobył gola, wykorzystując rzut karny. Wielu kibiców, widząc, że Francuz pokonał bramkarza rywali strzałem z 11 metrów, pomyślałoby, że na pewno na boisku nie było już Cristiano Ronaldo. Nic bardziej mylnego. Portugalczyk w tym czasie przebywał na placu gry i na dodatek był w stu procentach zdrowy i gotowy do podejścia do tej „jedenastki”.

Cristiano Ronaldo oddał tego karnego swojemu przyjacielowi z Francji, co spotkało się z wielkim zaskoczeniem i uznaniem wśród wszystkich kibiców. Nie tylko tych sympatyzujących z Realem Madryt. Decyzja Portugalczyka tym bardziej może szokować, że miał on na swoim koncie już dwie bramki i miał realną szansę na hat-tricka.

Mecz dwóch drużyn walczących o europejskie puchary

W pierwszym sobotnim spotkaniu 25. kolejki Primera Division Celta Vigo podejmowała Eibar. Drużyna z Kraju Basków to jedna z rewelacji tego sezonu w La Liga, natomiast zespół z Estadio de Balaidos zawsze jest niebezpieczny na własnym boisku. Takie drużyny, jak: FC Barcelona, Real Madryt czy Atletico nieraz już gubiły punkty właśnie na tym obiekcie.

Do tego spotkania piłkarze Eibar przystąpili w podwójnym osłabieniu. W Vigo nie pojawili się Fabian Orellana, który w idiotyczny sposób pozbawił się występu w dzisiejszym meczu, oraz Jose Mendilibar. Trener gości został zawieszony po meczu z Barceloną. Mimo to w pierwszych minutach drużyna z Ipurua była lepsza i potrafiła narzucić swój styl gry.

Pierwsza połowa była prowadzona w dobrym tempie jak na mecz rozgrywany o 13. Byliśmy świadkami szybkich, składnych akcji, ale bramki w tej pierwszej odsłonie nie zobaczyliśmy. Zawodnicy zarówno Celty, jak i Eibar mieli słabo nastawione celowniki, dlatego każda „setka”, a nawet „dwusetka” były marnowane.

Lepsza druga połowa

Spotkanie w drugiej połowie cały czas było otwarte. Piłkarze Mendilibara przeważali, dyktowali warunki, ale to gospodarze jako pierwsi zdobyli gola. Bramkarza Eibar pokonał niezawodny Iago Aspas. Hiszpan zdobył 16. bramkę w tym sezonie w La Liga. Aspas jest wręcz skrojony do drużyny Celty. Nigdzie indziej nie czuje się tak dobrze jak w Vigo.

Po objęciu prowadzenia gospodarze przejęli kontrolę nad tym spotkaniem i większego zagrożenia pod ich bramką już nie oglądaliśmy. W 79. minucie Celta podwyższyła wynik tego meczu, tym samym kończąc wszelkie emocje w tym spotkaniu. Wygrana „Celestes” sprawiła, że zrównali się z punktami ze swoim dzisiejszym rywalem.

Dobrą zmianę zaliczył Emre Mor. Turek pojawił się na boisku na początku drugiej połowy i mimo że jego pierwsze kontakty z piłką nie należały do wybitnych, to koniec końców dzisiejsze spotkanie może zaliczyć do udanych. Były zawodnik BVB cały czas był pod grą, czego konsekwencją była asysta przy pierwszej bramce.

Komplet sobotnich spotkań

Celta – Eibar 2:0 (0:0)

Real Madryt – Alaves 4:0 (1:0)

Leganes – Las Palmas 0:0

Barcelona – Girona 6:1 (4:1)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze