Czekaliśmy na Euro miesiącami, marzyliśmy, żeby rozgrywki klubowe dobiegły wreszcie końca, a ich miejsce zajęła batalia o miano najlepszej reprezentacji piłkarskiej na Starym Kontynencie. I co? I po raz wtóry możemy chyba zacząć odczuwać lekki niedosyt, zastanawiać się, czy nie wolelibyśmy wrócić do oglądania Podbeskidzia i Termaliki, a chociażby o niemogącej przedrzeć się przez niespecjalnie szczelną albańską defensywę reprezentacji Francji jak najszybciej zapomnieć.
„Trójkolorowi” wygrali co prawda z Albanią 2:0, ale niech wynik was nie zmyli. To było niepewne zwycięstwo, osiągnięte małym nakładem siły, a walka o trzypunktową zdobycz z jednym z najsłabszych kadrowo zespołów na Euro – dramatyczna i chwilami wręcz wołającą o pomstę do nieba. Francuzi znów nie zachwycili, czy wręcz zawiedli, a ich rywale… byli bardzo dzielni i nawet nie tak kiepscy piłkarsko, jak mogliśmy się tego spodziewać.
Nie taka Albania słaba, jak ją malowano
Zdecydowanie też nie tak chaotyczna i bezbarwna jak w meczu ze Szwajcarią. Trzeba oddać podopiecznym Gianniego De Biasi, że rozegrali dziś naprawdę bardzo przyzwoite spotkanie – byli dobrze zorganizowani w grze obronnej, umiejętnie używali pressingu i chwilami potrafili nawet spychać Francuzów do defensywy. Mając w pamięci ich pierwszy mecz na Euro, mogło wydawać nam się to zupełnie niemożliwe…
Albańczycy mieli dziś zostać zmiażdżeni, rozstrzelani i uświadomieni, że na wielkich turniejach nie powinno być miejsca dla ekip ich pokroju. A tu niespodzianka – podopieczni De Biasi szczególnie w pierwszej połowie gry świetnie radzili sobie z rozbijaniem niemal każdego ataku Francuzów, nie pozwalając im nawet na oddanie celnego strzału w światło bramki. A że sami też takowego nie oddali, że ich akcje ofensywne wyglądały odrobinę jak te rodem z boisk ekstraklasy, to już inna sprawa. Cóż, nie można mieć wszystkiego…
Wychodzenie z trzecich miejsc to złoo, ale dzięki UEFA 24 mamy takie przygody jak Islandia i Albania.Dzięki za nie
— Radosław Nawrot (@RadoslawNawrot) June 15, 2016
Albańczycy mieli za to swoje szanse w drugiej części spotkania – a dokładniej jedną, i to zakończoną strzałem w słupek. Ach, gdyby nie ten słupek… no i gdyby nie te koszmarne błędy w obronie, gdyby nie Griezman pozostawiony bez opieki w polu karnym…Wtedy może udałoby się podopiecznym Gianniego De Biasi zdobyć w meczu z „Trójkolorowymi” jeden, jakże piękny i wiele znaczący punkt.
Kim jesteście i co zrobiliście faworytom Euro?
Reprezentanci Francji nie zachwycili już w meczu z Rumunią, lecz dziś postanowili nas całkowicie zawieść. Gospodarze mistrzostw nijak nie przypominali gwiazd europejskiego futbolu, a pewnie nawet i ich sobowtóry mogłyby sobie lepiej poradzić w pierwszej połowie meczu z Albanią.
https://twitter.com/natmatorganic/status/743165339689754624
Bez pozostawionych na ławce Griezmana i Pogby „Trójkolorowi” wyglądali w ataku wręcz tragicznie. Brakowało pomysłu, kreatywności, dokładności i… w gruncie rzeczy niemal wszystkiego innego, czego brakować mogło. Niemało było za to nerwów i frustracji na ławce trenerskiej, które zaowocowały tym, że już przed przerwą mogliśmy zobaczyć intensywnie rozgrzewających się francuskich zmienników.
W drugiej części gry coś drgnęło, zmieniło się na lepsze. Ale czy to zasługa podopiecznych Didiera Deschampsa? Raczej nie. Swoje co prawda zrobiło wejście na plac gry Paula Pogby, lecz o tym, że Francuzi mieli co raz więcej szans na zdobycie gola, zdecydowała przede wszystkim duża słabsza postawa Albańczyków.
„Trójkolorowi” mieli przed sobą w końcówce spotkania wymarzenie nieszczelną defensywę, a i tak aż do 90. minuty meczu nie potrafili jej sforsować. Chwilami nie wyglądało to śmiesznie, a wręcz żałośnie – tak grać faworytowi Euro po prostu nie przystoi. W ogóle takich meczów na mistrzostwach Europy nie powinniśmy oglądać. I nie, dwie bramki zdobyte w doliczonym czasie gry wcale nam tego nie rekompensują.
https://twitter.com/natmatorganic/status/743168561909272576
Im dalej w las, tym ciekawiej?
Oby. Dziś żaden z trzech rozegranych meczów nie zachwycił. Rumuni pokazali, że nie potrafią wyprowadzać ataków, Rosjanie, że są kompletnie bez formy, a Szwajcarzy i Słowacy jedynie to, że nie są tak słabi jak ich przeciwnicy. Z kolei na koniec dnia Francuzi dobitnie udowodnili, że potrafią cierpieć i do końca walczyć o wygraną nie tylko z przeciętną Rumunią, ale i zespołami dużo słabszymi.
Na szczęście już od jutrzejszego poranka nikt o kolejnym kiepskim dniu na Euro nie będzie pamiętał. Zacznie się liczyć tylko rywalizacji „Biało-czerwonych” z Niemcami, a ona, możemy być więcej niż pewni, zagwarantuje nam mnóstwo emocji. Również kolejne dni na mistrzostwach Starego Kontynentu powinny przynieść nam masę ciekawszych doznań niż dzisiejsze spotkania. W końcu kluczowe rozstrzygnięcia w fazie grupowej nadchodzą wielkimi krokami, a nawet mecz Francuzów ze Szwajcarami zdaje się zapowiadać bardzo interesująco.
Gorzej już raczej nie będzie, a lepiej po prostu być musi. Nie po to dwa lata czekaliśmy na wielki turniej, by denerwować się słabymi występami naszpikowanych gwiazdami reprezentacji i zastanawiać się, kiedy wraca ekstraklasa…