Gdyby bramki w piłce nożnej były o 20 centymetrów wyższe i szersze, Bośniacy bez problemu wygraliby to spotkanie. Piłka za nic nie chciała wpaść do bramki Eduardo. Portugalczycy minimalnie zwyciężyli z Bośnią 1:0.
Od pierwszych minut tego spotkania Bośniacy pokazywali, że do Lizbony nie przyjechali bronić się, a walczyć o zwycięstwo. Gra podopiecznych Ciro Blazevicia musiała się podobać. „Smoki” walczyły ambitnie i nie dały po sobie poznać strachu przed Portugalczykami. Wysoki pressing powodował, że gospodarze często gubili piłkę przy rozgrywaniu. To miała być właśnie recepta na świetnie wyszkolonych technicznie piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego. Pojedynek obfitował w wiele fauli. Arbitrem głównym tego meczu był Martin Atkinson, prowadzący na codzień mecze angielskiej Premier League i nie powinna dziwić go ostra walka na murawie, a mimo to pokazał kilka żółtych kartek i często zmuszany był użyć gwizdka. W pierwszej części gry kibice nie oglądali zbyt wielu strzałów. Obie drużyny długo rozgrywały piłkę, nikt nie chciał na siłę atakować, każdy atak musiał być przemyślany. Mimo ogromnych starań, bramkarz Bośni, Kenan Hasagić, nie zdołał zachować czystego konta. W 31. minucie prowadzenie gospodarzom dał Bruno Alves, który strzałem głową wpakował piłkę do siatki z pięciu metrów. Kilka minut przed przerwą bliski zdobycia gola był Senijad Ibricić, ale piłka po jego uderzeniu odbiła się od poprzeczki…
Druga połowa, to już duża przewaga podopiecznych Carlosa Queiroza. Reprezentacja Portugalii, wspierana przez ponad 60-tysięczną publiczność, co rusz atakowała na bramkę Hasagicia. Większość strzałów świetnie obronił bramkarz przyjezdnych, kilka z nich minęło jego bramkę. Dobrą okazję na zdobycie gola miał Liedson, który w 58. minucie łatwo ograł Jahicia, ale nie trafił w bramkę. Chwilę później doskonałą szansę na podwyższenie wyniku zmarnował Deco, pomocnik Chelsea również minimalnie spudłował. Portugalczycy bardzo często usiłowali wywalczyć faul w okolicach pola karnego rywali. Martin Atkinson często nabierał się na aktorskie zagrania gospodarzy i odgwizdywał faule. Żaden z egzekutorów stałych fragmentów w ekipie Queiroza nie potrafił jednak trafić do bramki. Do końca Deco, Simao oraz Liedson bombardowali bramkę Hasagicia strzałami z dystansu, jednak bośniacki bramkarz nie dał się już zaskoczyć – bronił znakomicie.
Bośniacy starali się nie stracić już więcej goli i ograniczali się do sporadycznych kontr. Jedna z nich mogła zakończyć się golem, kiedy swój drybling strzałem zakończył Edin Dżeko, piłka o centymetry minęła prawy słupek bramki strzeżonej przez Eduardo. Pod koniec meczu inicjatywę niespodziewanie przejęła Bośnia. W 89. minucie po raz kolejny ogromny pech sprawił, że „Smoki” nie doprowadziły do wyrównania. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska piłkę głową uderzał Dżeko, ta odbiła się od poprzeczki i trafiła pod nogi Sanela Jahicia. Bośniacki obrońca długo nie zastanawiał się i uderzył w kierunku dalszego słupka, na drodze do remisu tym razem stanął słupek.
Do końca wynik już się nie zmienił. Portugalia zwyciężyła, ale patrząc przez pryzmat rewanżu na boisku rywala, podopieczni Carlosa Queiroza nie mogą czuć się pewnie. Minimalna porażka Bośni wcale nie przekreśla jej szans na awans do mundialu. Już za cztery dni rewanżowe spotkanie. Jeśli Bośniacy włożą w ten mecz tyle serca co w Lizbonie, powinni wyeliminować Portugalczyków.