Nie ma znaczenia, czy to puchar czy liga. Raków Częstochowa dalej zachwyca!


Podopieczni Marka Papszuna kontynuują zwycięską serię. Tym razem w Pucharze Polski

30 października 2020 Nie ma znaczenia, czy to puchar czy liga. Raków Częstochowa dalej zachwyca!
Bruk-Bet Termalica Nieciecza

W ramach 1/16 finału Pucharu Polski lider PKO BP Ekstraklasy mierzył się dzisiaj na wyjeździe z wiceliderem zaplecza. Nic więc dziwnego, że kibice ostrzyli sobie zęby na myśl o dobrym widowisku. Szczególnie że obie ekipy przed dzisiejszym starciem były w niezłym gazie. Ostatecznie zwycięsko z dzisiejszego meczu wyszli częstochowianie, którzy w dobrym stylu wygrali 2:0.


Udostępnij na Udostępnij na

I Termalica, i Raków dotychczas rozegrały osiem meczów w lidze. Ci pierwsi zgarnęli w nich 21 punktów, na co złożyło się siedem zwycięstw i jedna porażka. Ci drudzy z kolei uzbierali dwa „oczka” mniej i obok jednej porażki zaliczyli też jeden remis. Jednak wpadki obu ekipom zdarzyły się dość dawno. Raków jedyną porażkę poniósł w premierowym meczu przeciwko obecnym mistrzom Polski, a Termalica nieco ponad miesiąc temu w meczu z Arką Gdynia. 

Raków w ostatnich 20 meczach zdobywał co najmniej jednego gola. Ostatni raz w spotkaniu z udziałem częstochowian nie ujrzeliśmy bramek w marcowym pojedynku z Pogonią Szczecin. Jeśli chodzi o gospodarzy, to ich bilans bramkowy jest równie imponujący. Tylko w obecnych rozgrywkach zdobyli raptem 14 bramek, ale – co jest szczególnie warte odnotowania – stracili tylko trzy gole. Defensywa ekipy spod Jasnej Góry już tak imponująca nie jest. Częstochowianie w dotychczasowych spotkaniach stracili w tym sezonie dziewięć goli i warto dodać, że tylko w dwóch meczach zdołali zachować czyste konto – w pucharowym starciu z Sandecją Nowy Sącz oraz w lidze z Wisłą Płock.

Ultraofensywna gra lidera PKO BP Ekstraklasy i fakt, że w większości meczów podopieczni Marka Papszuna mają w zwyczaju tracić gola, sprawiał, że dzisiejszy mecz wydawał się jeszcze bardziej interesujący. Jednak co ciekawe, jeszcze 48 godzin wcześniej oficjalny nadawca Totolotek Pucharu Polski – Polsat Sport, nie planował transmitować dzisiejszego szlagieru. Na szczęście stacja postanowiła nieco zmienić plan transmisji, zwłaszcza że wiele meczów Pucharu Tysiąca Drużyn zostało przełożonych. 

Mam nadzieję, że kibice przed telewizorami, bo zabraknie ich na stadionie, będą świadkami dobrego meczu – mówił przed spotkaniem Mariusz Lewandowski, szkoleniowiec Termaliki. – Po to trenujemy, aby zmierzyć się z takim zespołem. Dla nas to będzie weryfikacja i okazja, aby zobaczyć swoje błędy. Analizując wszystkie mecze Rakowa, ich lokata w tabeli ekstraklasy nie bierze się z przypadku. Marek Papszun jest najdłużej pracującym trenerem w Polsce na tym poziomie. Ciężka praca i zasady panujące w drużynie przekładają się na wynik. Tam wszystko jest robione z głową i wdrażane w życie – komplementował lidera ekstraklasy trener niecieczan.

Tak samo jak w lidze

Termalica podobnie jak Raków traktuje rozgrywki Pucharu Polski na równi z ligą. Świadczyć o tym mogły dzisiejsze wyjściowe jedenastki. I gospodarze, i goście rozpoczęli mecz w niemal najlepszym zestawieniu. Jeśli chodzi o ekipę spod Jasnej Góry, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że zmiany względem poprzedniego meczu świadczą wyłącznie o głębi składu drużyny sterowanej przez Marka Papszuna. 

Swoją drogą rakowianie zaczęli dzisiejszy mecz podobnie, jak to mają w zwyczaju czynić w lidze. Bez zastanowienia ruszyli na swoich przeciwników, przez dłuższy czas spychając ich do defensywy. Skutek tego mógł być tylko jeden – szybko strzelony gol. Jednak pierwsze trafienie Vladislavsa Gutkovskisa nie zostało zaliczone, gdyż Łotysz znajdował się na pozycji spalonej. Dopiero kilkadziesiąt sekund później były napastnik Termaliki, a obecnie Rakowa zrewanżował się i otworzył wynik spotkania. Trzeba też przyznać, że piękną asystą popisał się Ivi Lopez, który w kolejnym meczu dał o sobie znać, popisując się ciekawym zagraniem.

W 27. minucie Gutkovskis trafił po raz trzeci w dzisiejszym spotkaniu, ale ponownie trafienie to nie mogło być zaliczone. Tym razem na spalonym był Patryk Kun, który wcześniej podawał do łotewskiego goleadora. Termalica przez większą część pierwszej połowy miała spore problemy z przedostaniem się pod bramkę Rakowa. A kiedy udawało jej się to uczynić – nic wielkiego z tego nie wynikało. Niecieczanie wydawali się bezradni z przodu, a w defensywie można było odnieść wrażenie, jakoby to była zupełnie inna drużyna. 

Wcześniej w dziewięciu meczach – w pucharze i w lidze – stracili raptem trzy gole. Dzisiaj do przerwy mogli już przegrywać 0:3, gdyby nie to, że Gutkovskis dwa razy strzelał z pozycji spalonej, a raz nie wykorzystał niemal stuprocentowej sytuacji. Jeśli podopieczni Mariusza Lewandowskiego chcieli sprawić niespodziankę, to ewidentnie musieli zmienić nastawienie w drugich 45 minutach. 

Udowodnić swoją wyższość

Szkoleniowiec „Słoni” przekonywał na konferencji prasowej poprzedzającej dzisiejsze spotkanie, że ma plan na Raków. – Dysponujemy swoimi atutami, które będziemy chcieli pokazać. Nikt nie składa broni. Mamy swój plan na to spotkanie, wierzymy w to, co robimy. Szanujemy przeciwnika, ale się go nie boimy – tłumaczył były reprezentant Polski. Częstochowianie zaś mieli dzisiaj zagrać tak, jak na lidera ekstraklasy przystało. Demonstrując tym samym, że istnieje pomiędzy obiema drużynami różnica klas.

Chociaż nie da się ukryć, że w rozgrywkach Pucharu Polski różnica ta nie zawsze jest dostrzegalna. Już w tym sezonie byliśmy świadkami kilku sporych niespodzianek, jak chociażby wyeliminowanie Wisły Kraków przez trzecioligowe KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Jednak najlepsze drużyny powinny jak najmniej czynników pozostawiać przypadkowi, a aby tego dokonać, trzeba grać całe 90 minut na pełnej koncentracji – o czym zresztą wielokrotnie mówił sternik Rakowa, Marek Papszun. Szczególnie że rakowianie w dalszym ciągu znani są z tego, że w ostatnich minutach zdarza im się nieco spuścić z tonu.

W drugą połowę rakowianie również weszli znacznie lepiej od swoich rywali. Nie zamierzali bowiem oddawać pola gry niecieczanom, chcieli za to jak najszybciej zdobyć drugą bramkę, aby ich sytuacja była bardziej komfortowa. Bardzo dobre wrażenie robiło ich zachowanie pod polem karnym gospodarzy, gdzie bez problemu byli w stanie wymienić kilka podań, a następnie zagrozić ich bramce. Pochwalić także należy Termalicę, a to chociażby dlatego, że nie starała się murować bramki i grać wyłącznie długimi podaniami. Budowała akcje krótkimi podaniami, co warto docenić.

Natomiast bardzo często zdarzało jej się tracić piłkę na połowie Rakowa. Wówczas częstochowianie wychodzili z szybkimi i dość efektownymi kontratakami. Po jednym z nich Fran Tudor nie zdołał pokonać Tomasza Loski w sytuacji sam na sam, a w innej bliski zdobycia gola był Ivi Lopez. Hiszpanowi udało się zrewanżować w 73. minucie i warto odnotować, że ponownie akcja ta zrodziła się ze straty gospodarzy w środkowej części boiska i szybkiego kontrataku. Podkreślić należy, że była to już piąta bramka Lopeza w trzecim meczu z rzędu.

W doliczonym czasie gry piłkarze spod Jasnej Góry mogli podwyższyć prowadzenie, ale rzutu karnego nie wykorzystał Oskar Zawada. Tym samym Raków awansował do 1/8 finału Pucharu Polski, odnosząc czwarte zwycięstwo nad Termalicą i trzecie na jej terenie…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze