Walka o wicemistrzostwo wciąż trwa. Lech zremisował ze Śląskiem 2:2


Wiceliderem ciągle Piast Gliwice

28 czerwca 2020 Walka o wicemistrzostwo wciąż trwa. Lech zremisował ze Śląskiem 2:2
lechpoznan.pl/ Przemysław Szyszka

Kwestia mistrzostwa Polski jest już niemal rozstrzygnięta. Legia Warszawa, choć straciła w ostatnich dwóch meczach cztery punkty, raczej nie powtórzy sromotnej klęski sprzed roku. Niemniej Lech Poznań wciąż ma o co walczyć. Podobnie jak jego dzisiejszy rywal – Śląsk Wrocław, który przed obecną serią gier miał tylko „oczko” mniej od „Kolejorza”. Po dzisiejszym starciu sytuacja w walce o wicemistrzostwo uległa nieco zmianie. Bowiem lechici zrównali się punktami z Piastem Gliwice, który był wyżej w tabeli na finiszu fazy zasadniczej.


Udostępnij na Udostępnij na

O Lechu można pisać różne rzeczy. Że kolejny sezon tak naprawdę nie ma szans nawet włączyć się w walkę o mistrzostwo, że nie wykorzystuje potencjału młodzieży, że ogólnie potencjał drużyny jest kompletnie niewykorzystywany i pewnie można mieć wiele innych zarzutów. Niemniej włodarzy Lecha należy obecnie pochwalić chociażby za to, że twardo stawiają na trenera Żurawia, który nie boi się trudnych wyborów. Kibice mocno naciskali na to, by Karlo Muhar wyjechał na dobre z Poznania, a szkoleniowiec z uporem maniaka dawał mu szansę. Kibice mogli mieć do trenera zarzut, że na przykład w hitowym starciu z Legią nie stawiał zbyt ochoczo na Polaków. 

A tych lechici mają całkiem sporo. I to młodych i dość wartościowych. Nawet w dzisiejszym meczu mieliśmy okazję oglądać od samego początku czwórkę piłkarzy do 21. roku życia. Dodatkowo patrząc na tabelę, należy pochwalić także grę defensywną poznańskiej ekipy. Bowiem „Kolejorz” miał po 32 kolejkach najmniej straconych bramek w całej lidze. Podopieczni Dariusza Żurawia stracili raptem tylko 29 goli. 

Jeśli chodzi o ofensywę – tutaj też nie jest najgorzej. Poznaniacy ustrzelili w 32 meczach 57 bramek. To drugi najlepszy wynik w lidze. Lepszą ofensywą dysponuje tylko obecny lider rozgrywek. Co jeszcze wyróżnia ekipę Żurawia? Fakt, iż przed meczem ze Śląskiem mieli najmniej porażek. Aż tak źle w Poznaniu chyba nie jest, nieprawdaż?

Strzelba z Danii znów daje o sobie znać

Kto miał 38% udziału przy wszystkich trafieniach Lecha w obecnych rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy? Oczywiście Christian Gytkjaer, który przed dzisiejszym spotkaniem ustrzelił 20 goli i zanotował dwie asysty. Świetna forma strzelecka Duńczyka sprawiła, że prawdopodobnie zgarnie on w tym sezonie koronę króla strzelców. Drugi w klasyfikacji strzelców Jorge Felix ma na koncie na cztery kolejki przed końcem sezonu „tylko” 15 trafień. Przyszłość Gytkjaera nie jest jasna. Niewykluczone, że są to ostatnie dni Duńczyka w Poznaniu.

Wciąż nie rozstałem się z Lechem i nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji, gdzie będę grał w przyszłym sezonie. Zdaję sobie sprawę, że to dobry moment, by spróbować swoich sił w mocniejszej lidze, ale wciąż nie prowadzę konkretnych rozmów z żadnym klubem i na ten moment wszystko jest możliwe – mówił niedawno na łamach „Super Expressu” Gytkjaer. – Nie staram się dać nikomu nadziei, ale taka jest prawda. Wiem, że to dobry moment, by spróbować czegoś nowego, mam już 30 lat i zdaję sobie z tego sprawę. Z drugiej strony, w Lechu czuję się coraz lepiej, więc są także argumenty, by zostać w Poznaniu – dodawał w wywiadzie udzielonym „SE”. 

Christian Gytkjaer – co dalej z jego przyszłością?

O duńskiego goleadora z pewnością zabiega wiele klubów. A po dzisiejszym meczu chętnych na zakup napastnika mogło tylko przybyć. Bowiem to on w pierwszej połowie, a dokładnie w 17. minucie, dał Lechowi prowadzenie. Było to pierwsze trafienie lechity z numerem dziewięć na plecach w rundzie finałowej. Wcześniej w trzech ostatnich meczach fazy zasadniczej pięć razy wpisał się na listę strzelców. 

Na szczególne wyróżnienie w pierwszej odsłonie zasługiwał Jakub Kamiński. 18-letni skrzydłowy „Kolejorza” kilkukrotnie siał spustoszenie swoimi rajdami. A i trzeba również pochwalić młodzieżowca za aktywną asekurację w defensywie. Przynajmniej do przerwy Kamiński był jednym z najlepszych na boisku.

Spokojnie jak na wojnie

Nim dobrze zaczęła się druga połowa, swoją czwartą żółtą kartkę w tym sezonie obejrzał najlepszy strzelec Lecha Poznań. Co za tym idzie – Gytkjaera zabraknie w kolejnym starciu. I to nie z byle kim, bo z Legią Warszawa. Jak można się domyśleć, od początku w starciu przeciwko Legii najprawdopodobniej wyjdzie Timur Żamaletdinow. Co ciekawe, jeśli rosyjski napastnik faktycznie zacznie mecz z Legią w pierwszym składzie, to będzie to jego trzecie spotkanie przeciwko „Wojskowym” w obecnych rozgrywkach, które zacznie w wyjściowej jedenastce.

Wydawało się, że poznaniacy kontrolują wydarzenia na boisku. I tak też było. Lecz do ostatniego kwadransa. W 76. minucie po dośrodkowaniu Krzysztofa Mączyńskiego wrocławianie wyrównali, a konkretnie Israel Puerto, dla którego było to pierwsze trafienie w tym sezonie. Kilkadziesiąt sekund później Hiszpan mógł ponownie wpisać się na listę strzelców, ale tym razem zdobyłby gola samobójczego. I choć gola nie zdobył, to w swoim polu karnym zagrał ręką, przez co sprokurował rzut karny dla gości. „Jedenastkę” pewnie wykonał Jakub Moder, który tym samym zaliczył piątego gola w obecnych rozgrywkach.

I kiedy wydawało się, że poznaniacy już nie wypuszczą tego prowadzenia, podopieczni Vitezslava Lavicki tanio skóry sprzedać nie zamierzali. Bowiem kilka minut później Krzysztof Mączyński ponownie świetną wrzutką zaliczył drugą asystę. Tym razem świetną górną piłkę wykorzystał Jakub Łabojko, który bez zastanowienia oddał strzał w światło bramki strzeżonej przez van der Harta. Kolejny raz można mieć pretensje co do dyspozycji Holendra. Wydaje się bowiem, że golkiper „Kolejorza” mógł zrobić nieco więcej, by powstrzymać strzał pomocnika Śląska. Do końca meczu mimo kilku dobrych sytuacji z obu stron wynik nie uległ zmianie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze