Zaczęło się! Pierwszy mecz dziewiętnastej edycji mundialu – imprezy wzbudzającej ogromne emocje kibiców na całym świecie, największego piłkarskiego święta – rozegrany został dziś w Johannesburgu. Na dobry początek w grupie A zmierzyły się reprezentacje gospodarzy oraz Meksyku. Po ciekawym, emocjonującym pojedynku padł remis 1:1.
Ponad 84 tysięcy widzów zgromadziło się dziś na pięknym i nowoczesnym Soccer City Stadium w Johannesburgu. Zdecydowana większość z nich miała nadzieję na wielkie widowisko, ale przede wszystkim zwycięstwo „Bafana Bafana”, które miało przybliżyć ich do awansu do rundy pucharowej. Niestety, na bajecznie kolorowych, ryczących od wuwuzeli trybunach zabrakło Nelsona Mandeli, którego akurat dziś dotknęła rodzinna tragedia. Jego 13-letnia prawnuczka Zenani zginęła w wypadku samochodowym, wracając z koncertu (z udziałem m.in. Alicii Keys i Shakiry) otwierającego mistrzostwa.
Dokładnie o godzinie 16:00 czasu miejscowego Jabulani została kopnięta po raz pierwszy przez ubranych na czarno podopiecznych Javiera Aguirre. Również pierwsza składniejsza akcja należała do „El Tri”. W 3. minucie w pole karne ładnie wrzucał Aguilar, jednak Khune przeciął dośrodkowanie, ale wybita piłka trafiła do niepilnowanego Dos Santosa, którego strzał do pustej bramki zablokowali obrońcy RPA.
Dziesięć minut później świetna centra z rzutu rożnego Dos Santosa trafiła na głowę Franco, ale strzał tego 33-letniego gracza West Ham United poszybował nad poprzeczką. Po niemrawym, nieco chaotycznym początku obudzili się gospodarze, którzy między 17. a 18. minutą wykonywali dwa rzuty wolne w okolicach pola karnego Meksykanów. Oba strzały Pienaara były jednak niecelne. Drugi z rzutów wolnych podyktowano za umyślne zagranie ręką Juareza, który został pierwszym kolekcjonerem żółtych kartoników tych mistrzostw.
W 19. minucie środkiem pola przedarł się niezwykle aktywny Dos Santos. Piłkarz Galatasaray minął kilku graczy „Bafana Bafana” i oddał piękny strzał w kierunku bramki Khuna. Pomylił się o centymetry. Osiem minut później kolejną przebojową akcję tego utalentowanego 21-latka faulem z tyłu przerwał Dikgacoi. Reprezentant gospodarzy został za to zagranie ukarany żółtą kartką, a strzał Marqueza z rzutu wolnego znowu powędrował obok bramki.
Meksykanie nie rezygnowali z ataków i coraz bardziej zagrażali bramce Khune. W 33. minucie do miękkiej wrzutki Carlosa Veli w pole karne doszedł Franco. Ładnie zgasił piłkę klatka piersiową, ale próba przelobowania 22-letniego golkipera RPA trafiła w rękę odważnie interweniującego bramkarza i wyszła w pole. Chwilę później znowu z dobrej strony pokazał się duet młodych Meksykanów. Najpierw strzał Veli przeszedł obok słupka, a próba Dos Santosa po raz kolejny trafiła w obrońców. W rezultacie Meksykanie wykonywali jednak rzut rożny. Torrado wrzucił piłkę na głowę Franco, który posłał ją w kierunku długiego słupka. Tam stał niepilnowany Vela, który bez problemu wpakował piłkę do siatki. Arbiter jednak gola nie uznał, dopatrując się spalonego.
W 41. minucie, po kolejnej dokładnej wrzutce Dos Santosa z rzutu wolnego, do piłki znowu doszedł Franco, ale jego strzał nie trafił w światło bramki. Kiedy wydawało się, że gol musi paść w ostatnich minutach pierwszej połowy, obudzili się gospodarze. Między 43. a 45. minutą wykonywali trzy rzuty rożne, które sprawiły defensywie Meksyku dużo kłopotów, a najlepszą okazję zmarnował Mphela, któremu zabrakło centymetrów, aby dojść do świetnej centry Tshabalali. Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando Meksyku. Gospodarze mogli dziękować niebiosom, że wynik do przerwy był wciąż bezbramkowy.
Druga odsłona zaczęła się podobnie jak pierwsza. Grający w ataku pozycyjnym Meksykanie mozolnie konstruowali swoje akcje, a gospodarze czyhali na okazję do kontrataku. Takowa nadarzyła się w 55. minucie, kiedy do pięknego prostopadłego podania od Modise ruszył Tshabalala, pociągnął kilka metrów i potężnie uderzył lewą nogą. Lecąca z olbrzymią prędkością piłka minęła bezradnego Pereza i wylądowała w samym okienku! Pierwszy celny strzał „Bafana Bafana” w tym meczu i pierwszy gol mundialu 2010!
Niemający nic do stracenia Meksyk rzucił się do odrabiania strat. Głównym reżyserem poczynań „El Tri” był znowu Dos Santos, którego piękny strzał w 61. minucie sprawił Khunie mnóstwo kłopotów, ale skończyło się na kornerze. Dwie minuty później mogło być 2:0, ale Dikgacoi – po dosyć szczęśliwym rykoszecie – dopadł do bezpańskiej piłki i nie trafił w bramkę. Kolejna akcja gospodarzy była jeszcze groźniejsza. Po szybkiej wymianie podań między Pienaarem i Mphelą sam przed bramką Meksyku znalazł się Modise, który jednak – naciskany przez obrońcę – nie zdołał pokonać Pereza.
Z piłkarzy Meksyku przez moment uszło powietrze. Ich akcje straciły na płynności, brakowało spokoju. Javier Aguirre natychmiast zareagował, wprowadzając na boisko Guardado Blanco i Hernandeza. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 79. minucie weteran i futbolowa ikona Meksyku, Cuathemoc Blanco, podał z rzutu rożnego do Juareza, który wypatrzył w polu karnym Marqueza. Środkowy obrońca Barcelony zachował się jak rasowy napastnik, pięknie przyjął piłkę i ze stoickim spokojem posłał ją do siatki obok rozpaczliwie interweniującego Khuny.
Remis nie zadowalał żadnej z drużyn, dlatego ostatnie dziesięć minut to walka na całej długości i szerokości boiska. Bramki jednak nie padły, chociaż gospodarze byli bardzo blisko pełni szczęścia. Już w 90. minucie Mphela doszedł do crossowego podania, ładnie zastawił się ciałem i oddał strzał na bramkę. Ku rozpaczy fanów „Bafana Bafana” piłka trafiła w słupek! Trzy minuty później sędzia Irmatow z Uzbekistanu zagwizdał po raz ostatni.
Remis należy uznać za najsprawiedliwszy z wyników. Obie drużyny miały okres, kiedy przeważały i stwarzały sobie okazje do zdobycia goli. Co ciekawe, bramka dla gospodarzy padła w momencie, kiedy należało spodziewać się gola dla Meksyku, natomiast wyrównujące trafienie zastopowało szukających okazji do podwyższenia rezultatu graczy „Bafana Bafana”. Na tym właśnie polega cały urok futbolu. Oby ten mundial był pełen takich nieoczekiwanych zwrotów. Okazji ku temu będzie całe mnóstwo.
Ja cieszę się ,że mecz się skończył remisem
1:1. Obie drużyny są sobie równe. RPA dobrze
zagrała, a Meksyk pokazał ,że nie nalezy ich
lekceważyć.
Nie ma co. Zaskoczyli mnie w 2pol.