Zawodnicy zakończyli dwutygodniowe zgrupowania poświęcone kadrze i powrócili do swoich klubów. Najwięcej powodów do radości mają oczywiście reprezentanci Anglii, którzy uporali się z Chorwacją aż 4:1. Tymczasem hitem 4. kolejki Premiership będzie spotkanie Liverpool – Manchester United.
I właśnie tym meczu, zaplanowanym na 13:45 w sobotę, zainaugurowana zostanie czwarta kolejka angielskiej Premier League. „The Reds” są obecnie na drugim miejscu w tabeli, mając tyle samo punktów co liderująca Chelsea, jednak gorszy bilans bramkowy. Dla podopiecznych Rafy Beniteza jest to i tak jeden z lepszych ligowych startów od lat. Tymczasem Manchester United ma tylko cztery punkty na swoim koncie, ale jeden rozegrany mecz mniej. „Czerwone Diabły” nie grają ostatnio porywająco, przegrały mecz o Superpuchar Europy, a w lidze zremisowały na Old Trafford ze słabym Newcastle. Do tego grają bez swojego najlepszego zawodnika ubiegłego sezonu, Cristiano Ronaldo, który w dalszym ciągu dochodzi do siebie po operacji. Największym problemem sir Alexa jest jednak obsada drugiej linii, gdyż nie będą mogli w niej zagrać odpowiednio Hargreaves, Carrick, Giggs i Scholes pauzujący za czerwoną kartkę. Za to szansę debiutu może otrzymać pozyskany w ostatnim dniu okna transferowego Dimitar Berbatov, który, odpierając ostatnie zarzuty dotyczące rzekomego lenistwa, zamierza zaprezentować się od dobrej strony właśnie w sobotniej potyczce.
Podobna sytuacja jest w drużynie gospodarzy. Zapowiadają oni walkę o trzy punkty, przyjdzie im jednak grać bez kręgosłupa drużyny, czyli Stevena Gerrarda i Fernando Torresa. Tego drugiego ma zastąpić inny napastnik kupiony z Tottenhamu, Robbie Keane, który może także wystąpić na skrzydle.
Liverpool nie wygrał w lidze z Man Utd aż od 2004 roku, Jamie Carragher nie wydaje się jednak tracić wiary: – W ciągu ostatnich paru lat United byli od nas lepsi, a w piłce nożnej decydujące są szczegóły. Dlatego my musimy się ożywić. Mam nadzieję, że zdobędziemy trzy punkty i to doda nam pewności na resztę sezonu.
Jeśli miałbym się pokusić o typowanie wyniku tego spotkania, to chyba postawiłbym na remis, możliwe, że bezbramkowy. Obrona gospodarzy jest bardzo szczelna, a bez Torresa i Gerrarda ciężko będzie strzelić bramkę zarówno im, jak i „Czerwonym Diabłom”.
Wszystkie oczy na Robinho
W sobotę czeka nas również drugi bardzo ciekawy pojedynek. O 18:30 Manchester City podejmie na własnym boisku lidera tabeli, londyńską Chelsea. W tle tego pojedynku mówi się głównie o debiucie Brazylijczyka Robinho, którego przymierzano do obu klubów i który chyba sam do końca nie wiedział, do którego trafił. Skuszony ogromnym kontraktem musi grać w klubie niewystępującym w europejskich pucharach. Będzie się musiał także przyzwyczaić do trudnych warunków angielskiego futbolu, szczególnie dlatego, że jest Brazylijczykiem. Jeżeli „Citizens” wygrają to spotkanie, zdobędą szansę awansu na pierwszą lokatę w tabeli.
Ale „The Blues” pod okiem nowego managera, Luisa Felipe Scolariego, grają porywająco i, co najważniejsze, skutecznie. Duża w tym zasługa skrzydłowego Joe Cole’a, który jednak ze zgrupowania reprezentacji wrócił z kontuzją i raczej nie będzie mógł wystąpić w sobotnim meczu. W formie jest za to Nicolas Anelka, który ostatnio po świetnej akcji zdobył zwycięską bramkę dla Francji w meczu z Serbią. Wreszcie w sukurs może mu przyjść Didier Drogba, który zapowiada, że jest gotowy zagrać 45 minut.
Chelsea ma wszystko, czego potrzeba, aby zgarnąć trzy punkty w tym meczu i to na pewno oni są faworytami. Tym bardziej, że w drużynie gospodarzy nie zagrają dwaj najważniejsi piłkarze – Micah Richards i Benjamin Mwaruwari.
Inne sobotnie
Arsenal jedzie do Blackburn i wydaje się być faworytem, mimo że w tym sezonie przegrał już jedno spotkanie (0:1 z Fulham). Gospodarze staczają się po równi pochyłej. Zaczęli bardzo dobrze od wyjazdowej wiktorii nad Evertonem, potem jednak tylko remis z beniaminkiem z Hull i bolesna porażka 1:4 z West Ham. Do tego w kadrze Rovers nie ma już Davida Bentleya, który w meczach z Arsenalem zawsze był podwójnie zmotywowany, gdyż swego czasu Arsene Wenger pozbył się tego piłkarza bez żalu. W sobotę wszystkie oczy będą zwrócone na Theo Walcotta… o ile wystąpi. Teraz od bohatera meczu z Chorwacją wszyscy będą oczekiwać cudów, jednak manager „Kanonierów” jasno dał do zrozumienia, że 19-latek może w nadchodzącym ligowym meczu nawet nie wystąpić i nikt nie powinien robić z tego powodu problemów. Jak dla mnie faworytem są właśnie piłkarze z północnego Londynu, mimo że prawdopodobnie zagrają bez Samira Nasriego i nowo wprowadzonego Mickaela Silvestre.
Nieciekawie zapowiadający się pojedynek pomiędzy Fulham a Boltonem i tak zainteresuje większość polskich kibiców, bowiem szansę debiutu w barwach „Kłusaków” powinien dostać wypożyczony z Racingu Santander Euzebiusz Smolarek. Jak pamiętamy Polak zdobył ostatnio bramkę w meczu reprezentacji San Marino i wszyscy mają nadzieję, że trafi także do siatki w Premiership. Syn Włodzimierza powinien się jednak liczyć z faktem, że podobnie jak w kadrze wystąpi raczej na skrzydle, o ile dane mu będzie w ogóle zagrać. Bolton gra ustawieniem z jednym napastnikiem i to miejsce jest zarezerwowane dla sprowadzonego przed sezonem Szweda, Johana Elmandera, prywatnie dobrego znajomego „Ebiego”.
Fulham rozegrało w lidze tylko dwa spotkania, ale odniosło zaskakujące zwycięstwo 1:0 nad Arsenalem, dlatego jutro na Craven Cottage również może pokusić się o trzy punkty.
Hit poniedziałkowy
Dopiero w poniedziałek wieczorem dojdzie do bardzo wyrównanego pojedynku pomiędzy Tottenhamem a Aston Villą. Obie drużyny w tamtym sezonie finiszowały bardzo solidnie, co jest powodem do smutku głównie dla „Kogutów”, którzy z tak ogromnym budżetem i wieloma transferami nie potrafią się włączyć do walki o udział w Lidze Mistrzów. Juande Ramos pracuje już prawie rok z ekipą z White Hart Lane i póki co nie może się pochwalić wieloma osiągnięciami, a jego drużyna po trzech spotkaniach zgarnęła dopiero jeden punkt i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Po sprzedaży Keane’a i Berbatova prym w drużynie mają wieść Pawluczenko, Modric i Bentley, ale jak na razie żaden z nich nie dostosował się jeszcze do stylu gry drużyny.
Z kolei „The Villans” mają cztery punkty i zajmują siódme miejsce w tabeli. Ostatnio zremisowali bezbramkowo z Liverpoolem, a na inaugurację uporali się 4:2 z Man City po hat-tricku Agbonlahora. To wszystko przeplata bolesna porażka ze Stoke 2:3. Jak dla mnie remis.