Ronaldo „bez formy” i taktyk Santos. Czy Niemcy i Francja mają się czego obawiać?


Walia nie byłaby poza naszym zasięgiem. Portugalia była lepsza, ale czy przestraszy większych od siebie?

6 lipca 2016 Ronaldo „bez formy” i taktyk Santos. Czy Niemcy i Francja mają się czego obawiać?
Hotpepesoup.wordpress.com

Kibicowaliście Walii, prawda? Patrząc na cały turniej miała wszelkie atuty, aby spuścić Portugalczykom łomot i odesłać ich na Półwysep Iberyjski. Futbol jest jednak nieprzewidywalny, i dziś Ronaldo i spółka bo arcysłabym spotkaniu doszli do ostatniego meczu. Czy ta faza była poza naszym zasięgiem? Kto widział, ten wie, kto nie widział, niech się dowie. A Loew i Deschamps niech się zastanawiają, czym Portugalia może im zagrozić.


Udostępnij na Udostępnij na

Portugalia bez Ronaldo? Statystycznie możliwe…

Po meczu Polska – Portugalia mówiło się głośno i bez ogródek, że był słaby i bez jednoznacznego faworyta. Niech będzie, trzymajmy się tej wersji, choćby przez chwilę. Jeśli jest prawdziwa, a dziś Portugalia była od Walii po prostu lepsza – co mogło czekać w półfinale na kadrę Nawałki? Tego nigdy się nie dowiemy, może i lepiej. Mniej żalu.

Nietrudno jednak pokazać, jak mierny poziom przedstawiali zawodnicy, którym przyszło walczyć o potencjalnie najważniejsze spotkanie w życiu, nawet dla „CR7”. W całej pierwszej połowie padł zaledwie jeden celny strzał. Powiedzieć można: wyrachowanie, piłkarskie szachy. Poprawka: to był mecz nudnych do bólu Portugalczyków z Walijczykami, którzy bez swojego kręgosłupa Williams – Ramsey (dziś nie grał) – Bale są w stanie w rubryce „taktyka” wpisać, cytując Krzysztofa Krawczyka, „niech się dzieje, co chce”.

Ustawieniem próbowali zmienić to spojrzenie – wyszli pięcioma obrońcami, aby całkowicie zamknąć skrzydła, a więc zarówno zejścia do środka napastników, jak i wrzutki na głowę Ronaldo. Ironia – stracili bramkę właśnie po główce skrzydłowego Realu. To już jednak druga część gry. Jak wygrany zespół wyglądał w pierwszych 45 minutach?

Powyżej widać statystykę strzałów Portugalii z pierwszej połowy (źr. Fourfourtwo.com). Cztery próby, zero celnych. Walia? Dwa uderzenia, jedno zmierzało w światło bramki. Trójka pomocników w środku pola ekipy z Wielkiej Brytanii została całkowicie zneutralizowana przez diament Fernando Santosa. Jeden pomocnik więcej – to gwarantuje utrzymywanie się przy piłce! W dziewięciu na dziesięć przypadków, ale nie w tym spotkaniu.

Ronaldo i spółka wymienili 321 podań przy 428 zagraniach rywala, przy piłce utrzymywali się przez 44% czasu. Dlaczego przegrali na tym polu? Ponieważ, jak w każdym poprzednim meczu, oddali grę przeciwnikowi. Gdyby nie piłkarz „bez formy i nieistniejący na tym Euro”, czyli Ronaldo, stan 0:0 utrzymywałby się zapewne do ostatniej minuty dogrywki.

Walia wcale nie czuła się zobowiązana do przeszkadzania. Nieudane podania, zrzucanie całej odpowiedzialności za rozegranie, strzelanie i tworzenie szans na Bale’a… Mówi się, że to Wyspiarze mają zespół, a Południowcy dziesiątkę grajków i jedną indywidualność. Dzisiaj tymczasem Bale miał zdecydowanie więcej kilogramów na swoich barkach. Wystarczy wspomnieć, że gola strzelił Nani, a jeszcze jednego powinien dorzucić Joao Mario. Później można rzucić okiem na mapy zagrań obu czarodziejów z Madrytu (linki do statystyk „CR7” i Bale’a)

Czy Francja i Niemcy mają się czego bać?

To nie było widowisko na miarę półfinału mistrzostw Europy, jednak jedna z drużyn już czeka na ostatniego na tym turnieju rywala. Zarówno Joachim Loew, jak i Didier Deschamps nie mogą skupiać się na odpowiednio Francji i Niemczech – przecież optymalny plan zakłada, że w finale podejmą właśnie dzisiejszych zwycięzców.

Co na nich czeka? Na papierze Portugalia jest skazana na porażkę, ale Euro 2016 pokazało, że taki papier można co najwyżej powiesić obok sedesu. Nie sposób na początku nie wspomnieć o Ronaldo. Gwiazdor aż do dzisiejszego wieczora był za występy (nie tylko te boiskowe) na trwających ME szykanowany (a to wcale nie musi być koniec). Dziś postawił drugi krok na drodze do ostatecznego zwycięstwa: najpierw samotnie wziął się za Węgry, później dzięki dwóm strzałom w przeciągu trzech minut doprowadził kadrę do finału. Siebie samego natomiast do kolejnej statuetki w modnym kolorze.

http://igol.pl/mistrzostwa-europy/cristiano-ronaldo-przypieczetowal-zdobycie-zlotej-pilki/

Jeśli tak wygląda bez formy, niech jego ostatni rywale modlą się, żeby forma nie wróciła choćby na kwadrans. Już raz grał na tym szczeblu – 12 lat temu przegrał z Grecją. Sam nie da jednak rady ani Niemcom, ani Francuzom. Tutaj pojawia się osoba trenera Santosa, który wycofaniem drużyny doprowadził ją do medalu.

Pojawia się też analogia do naszej kadry – podopieczni byłego trenera m.in. Porto i Benfiki nie narzucają się ze swoim stylem gry przeciwnikowi, ale dostosowują go pod każdego rywala z osobna. Czy to będzie Francja, czy Niemcy, nie ma żadnego znaczenia. W finale zobaczymy Portugalię wycofaną, która będzie szukała szans w stałych fragmentach i kontrach, które mają zapoczątkowywać Adrien, Joao Mario i Renato Sanches. Obrona? Do spółki z Williamem Carvalho nie musi być twórcza i kreatywna, może zabijać piłkę, ale ma ją wybić ze swojego pola karnego.

Istotne jest również szczęście, którego Portugalia ma w tym turnieju pod dostatkiem. Samo wyjście z grupy z trzeciego miejsca nie wróżyło chociażby półfinału. Jedno trzeba jednak Ronaldo i spółce oddać – w fazie pucharowej, mimo swojej asekuracyjnej gry, nie byli słabsi od nikogo. Byli za to skuteczniejsi.

 ***

Z niecierpliwością czekamy na świetnie zapowiadający się finał. W finale Euro 2016 Portugalia nic już nie musi, a wyłącznie może – to będzie jej największym atutem, który to atut nie takie armie przeprowadzał przez nie takie pobojowiska. Francja – gospodarz, jeśli przegra w finale, od razu na stos. Niemcy – mistrzowie świata, jeśli znów przegrają w finale, to kryzys, Loew do zwolnienia, a kadra do zbudowania od nowa.

Jednego możemy być pewni. Jeśli Portugalczycy zwyciężą 10 lipca na Stade de France, w jednym zrównają się z Grecją. Tak słaby mistrz to prawdziwy rarytas dla koneserów, biały kruk, złota karta w kolekcji asów. Ciekawe, kto im kibicuje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze