Są takie mecze, które po prostu miały miejsce. W fazie pucharowej z dwóch drużyn jedna musi przejść dalej, nawet gdyby obie zagrały wyjątkowo słabo. Po raz kolejny ma szansę na tym skorzystać poznański Lech.
„Kolejorz” rozpoczął spotkanie w 4-2-3-1. W awizowanych składach proponowano 4-4-2 ze Stiliciem lub Ślusarskim jako partnerem Rudnevsa w ataku. Bośniak rozpoczął jednak w roli środkowego, z kolei nowy nabytek Lecha został umiejscowiony na lewej flance. Pod nieobecność Bandrowskiego, Injaca i (trwałą w pucharach) Murawskiego, defensywna część pomocy poznaniaków została zestawiona nieco eksperymentalnie. Brakowało w niej zawodnika, który mógłby długo przytrzymać piłkę, uspokoić grę i zapewnić proste i celne podanie. Djurdjević rozgrywał tymczasem bardzo nerwowo, podając nieprecyzyjnie, Kriwiec zaś zbyt szybko chciał przenieść ciężar gry do przodu. Efekt? Konstruowanie akcji całkowicie poległo, a gracze „Kolejorza” nie byli w stanie wymienić trzech celnych podań, błyskawicznie tracąc piłkę. Niezależnie od słabej gry zawodników dystrybuujących piłkę, zawodzili nominalni skrzydłowi, grający zaskakująco szeroko. Nie dość, że byli odcięci od podań, to jeszcze w sytuacji, gdy futbolówka do nich docierała, często ją tracili, z uwagi na fakt, że w pobliżu nie było komu piłki dograć.
Wyglądało to trochę tak, jakby Bakero liczył, że Wilk czy Ślusarski, stojąc gdzieś przy linii końcowej, zrobi nagle Peszkę, czyli przejmie piłkę i podholuje ją pod linię końcową i dośrodkuje albo złamie akcję do środka. Jak widać, nawet zagraniczni trenerzy pracujący w Polsce mają problemy z zarządzaniem zmianami w drużynie. Choć do kazusu Ryszarda Tarasiewicza, który przestawił Śląsk z 4-5-1 na 4-4-2, zostawiając z tego pierwszego ustawienia wszystko poza cyferkami, jeszcze sporo brakuje.
Ciekawy był pressing Lecha, bardziej zmienny niż pogoda w górach. W pierwszej części „Kolejorz” nie mógł się zdecydować, czy kryje wysoko, czy czeka. W efekcie robił dwie rzeczy naraz, a tak naprawdę nie za bardzo się kwapił, żeby uczynić cokolwiek. Skutkiem tego był fakt, że Braga dochodziła do 30 metra przed bramką Lecha bez wyraźnych kłopotów. Potem nie wiedziała, co ma zrobić. A nie wiedziała, bo grała jeszcze bardziej chaotycznie niż Lech. Przy bardzo szerokim 4-1-4-1 odległości między zawodnikami pozostawały na tyle wielkie, że skuteczność rozegrania pressingu nie była wcale dużo lepsza niż u „Kolejorza”.
Poprawnie na ten stan rzeczy zareagował Bakero. Ściągnął najmniej produktywnych zawodników i, choć zmiana ta nie przyniosła wymiernych efektów, można było przynajmniej odnieść wrażenie, że Lech grał w komplecie. Kluczowa okazała się bramka. Poznaniacy jakieś dziesięć minut po niej zrozumieli, że gra z beznadziejnie dysponowanym rywalem i ostatecznie na nim „siedli”. Cały zespół zaczął stosować bardzo wysoki pressing, uniemożliwiając Bradze wyprowadzenie piłki poza własną połowę. Tu z kolei szkoleniowiec „Kolejorza” chyba się pomylił. Gdyż Rudnevs powinien zostać na boisku do końca meczu, by szukać podwyższenia wyniku. Przecież zawodnik ten ma umiejętności, żeby zrobić coś z niczego. Inni z niczego więcej już nie ugrali.
Jakie zadania ma Lech na rewanż? Nie pozbywać się piłki za szybko, rozgrywać z większym spokojem i chyba jednak nie spieszyć się z szukaniem zbyt agresywnego pressingu i wysoko położonej defensywy. Odważne nastawienie nie musi się opłacić. Bo choć Lech jedzie do Portugalii jako faworyt, trudno sobie wyobrazić, żeby Braga zagrała drugi raz tak słabe spotkanie. Po „Kolejorzu”, jak pokazuje historia (vide Inter Baku i Dnipro), można się tego spodziewać. Tyle że jak dotychczas, nawet i ta słabsza gra starczała do awansu.
Autor: Andrzej Gomołysek / Taktycznie.blogspot.com
zgadza sie Wilk i Slusarski a nawet Kielb grali
piach.
Kiełb musi się rozegrać,Ślusarski dnoooooo
haha, smiac się chce jak to czytam. kto tworzy te
bezwartosciowe analizy?
ciekawe, czy autor poza football managerem stworzyl
jakakolwiek taktykę :))
Ślusarski to leszczu
po jakiego lech sprowadzil slusarskiego o nic nie
pokazal w tym meczu kileb powinien grac od 1 min
Jacek Kiełb powinien w pierwszym składzie grać...
za Ślusarskiego.