Michniewicz: Nie myślmy o medalach


1 czerwca 2012 Michniewicz: Nie myślmy o medalach

Przed nami ostatni już sparing Polaków przez rozpoczęciem mistrzostw Europy. W sobotę podopieczni Franciszka Smudy na stadionie warszawskiej Legii podejmą reprezentację Andory. O celowość rozgrywania towarzyskich spotkań z tego typu „potentatami” oraz o szanse naszej drużyny w prestiżowym turnieju zapytaliśmy byłego trenera Lecha Poznań, Zagłębia Lubin i Polonii Warszawa – Czesława Michniewicza. Szkoleniowiec podkreśla znaczenie pierwszego meczu na Euro z Grekami. Wierzy on w sukces naszej reprezentacji, przestrzega jednak zarazem przed uznawaniem Polski za... faworytów mistrzostw.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak Pan oceni występy Polaków z Łotwą i Słowacją? Co się Panu podobało w grze podopiecznych Franciszka Smudy, a co należałoby poprawić? Czy któryś z graczy szczególnie zaskoczył Pana swą postawą?

Przed Franciszkiem Smuda ostatnia możliwość do korekt w składzie
Przed Franciszkiem Smuda ostatnia możliwość do korekt w składzie (fot. Agnieszka Skórowska/igol.pl)

Myślę, że te sparingi nie dały żadnej wiążącej odpowiedzi. Graliśmy ze słabym przeciwnikiem w określonej sytuacji, czyli po ciężkich treningach. Brakowało nam też wielu kluczowych zawodników, jak chociażby piłkarzy z Borussii. Wszystko będzie trzeba zweryfikować po meczach na mistrzostwach Europy.

Nie uważa Pan, że nasi sparingpartnerzy mogliby być z nieco wyższej półki? Jak bowiem trafnie zdiagnozować poziom przygotowań oraz formę zespołu, gdy za rywali ma się średniaków bądź też słabeuszy?

No cóż…  Franciszek Smuda nie szuka odpowiedzi, kto ma grać w pierwszej jedenastce na podstawie tych sparingów, bo on skład ma już w głowie od dłuższego czasu. Zastanawia się może tylko nad jedną, dwiema pozycjami i dlatego taki, a nie inny poziom sparingpartnerów…

Jeden z kadrowiczów Smudy, Dariusz Dudka, powiedział, że nie sądzi, aby nadchodzący mecz z Andorą zaplanowano tylko po, aby sobie trochę postrzelać. Jak Pan sądzi? Jaką rolę może takie spotkanie odegrać? Czy będzie to dobra okazja do ostatnich korekt?

Sądzę, że korekt w składzie po tym meczu nie będzie żadnych. Przeciwnik jest bardzo słaby, spodziewamy się gradu bramek. Takie spotkania się jednak organizuje, żeby poprawić morale drużyny, zapełnić czymś czas do pierwszego meczu na Euro oraz wprowadzić spokój. Gdybyśmy zagrali z kimś mocnym i przegrali na kilka dni przed inauguracją mistrzostw, pojawiłaby się dodatkowa presja ze strony mediów. Smuda chce tego uniknąć. Z punktu widzenia szkoleniowego pod kątem doboru zawodników na mecz z Grecją niewiele się zmieni.

Czyli uważa Pan, że wyjściowa jedenastka, która pojawi się w sobotę na murawie Pepsi Areny, będzie już także niejako składem na Greków?

Wydaje mi się, że tak. Gdyby się cofnąć w czasie i zobaczyć, kim trener Smuda grał wcześniej, to ten skład jest już ustabilizowany od dłuższego czasu.

Chciałbym jeszcze zapytać Pana o trójkę skreślonych przez Smudę graczy. Czy Glik, Jodłowiec i Kucharczyk słusznie zostali wyeliminowani ze składu? Rozżalony defensor Torino w wywiadzie tuż po decyzji selekcjonera stwierdził, że trener w bezpośredniej rozmowie pomiędzy nimi, uzasadniając swój wybór, odparł jedynie, że na kogoś musiało paść. Czy nie uważa Pan, że pośród tych 23 graczy, którzy zostali, znajdują się zawodnicy, którzy prezentowaną formą nie zasłużyli na uczestnictwo w prestiżowym turnieju?

Czesław Michniewicz przestrzega przed nadmiernym optymizmem Polaków
Czesław Michniewicz przestrzega przed nadmiernym optymizmem Polaków (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Nie mnie to oceniać. Nie widziałem treningów, nie śledziłem występów Glika w Serie B. Na pewno chłopak czuje się rozżalony, nie ma się co dziwić. To dobrze świadczy o zawodniku, że nie godzi się z takim obrotem spraw, że spodziewał się czegoś innego. Niewykluczone, że po mistrzostwach Smuda czy inny selekcjoner postawi na niego. To z pewnością obiecujący piłkarz. Myślę, że Glik ma największe pretensje nie o to, że został skreślony, ale właśnie o argumentację tej decyzji. On nie wie, dlaczego nie znalazł się w tej kadrze. Co do Tomka Jodłowca – miałem okazję z nim pracować, to jest solidny chłopak, który może występować na dwóch pozycjach obrony. Jego wszechstronność mogłaby się przydać kadrze.

Na co Pańskim zdaniem stać kadrę Franciszka Smudy na mistrzostwach Europy? Czy wyjście z grupy jest realne? I jeżeli tak, czy stać nas na cokolwiek więcej poza awansem do ćwierćfinału?

Sukces będzie rodził sukces. Jeżeli uda nam się wygrać z Grecją, to już będziemy bardzo blisko wyjścia z grupy. Wtedy ta moc zespołu jeszcze wzrośnie. W przypadku porażki zacznie się już polskie myślenie – drugi mecz o wszystko, trzeci o honor. Pierwszy pojedynek będzie kluczowy. Zawsze ktoś jest rewelacją turnieju. Być może to właśnie Polska okaże się czarnym koniem Euro 2012. Gdy czytam niektóre wywiady z zawodnikami lub wypowiedzi specjalistów, da się zauważyć, że czasem nawet kreujemy siebie na głównego faworyta mistrzostw. To nie jest pozytywne zjawisko. Musimy robić swoje, nie opowiadać za dużo o medalach.

Kto może być kluczową postacią polskiej ekipy? Szczęsny, trio z Dortmundu, a może ktoś inny? Jak Pan uważa?

Ta czwórka, którą Pan wymienił, z pewnością będzie bardzo istotna. Ważne natomiast, żeby nie było dysproporcji w umiejętnościach między tymi zawodnikami, którzy grają na wysokim, europejskim poziomie, a resztą składu. Pozostali muszą się zbliżyć do tego pułapu. Jeśli ci czterej zawodnicy  swą grą pociągną zespół do przodu, to będzie dobrze. Dzięki nim reszta może wspiąć się na wyżyny piłkarskiego kunsztu.

Na sam koniec – kogo uważa Pan za faworytów Euro?

Oczywiście Hiszpania, Francja. Liczę też na Anglików.

A Niemcy?

Obawiam się, że poczynania Bayernu Monachium, który przegrał bardzo dużo w tym roku, mogą mieć odzwierciedlenie w grze Niemiec. Drużyna ta w dużym stopniu oparta jest bowiem na graczach z Monachium. Trudno będzie Loewowi to wszystko pozbierać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze