Pieniądze szczęścia nie dają. Jest to prawda znana nie od dziś. Mamona jednak, chociaż nie daje szczęścia, znacznie ułatwia życie. Ma to szczególne znaczenie także w futbolu, gdyż spory budżet pozwala na sprowadzenie lepszych piłkarzy czy trenerów, którzy gwarantują sukces. O plusach i minusach posiadania wielu zer na koncie zdecydowanie przekonuje się Terek Grozny.
Jakie sukcesy na swoim koncie ma Terek Grozny? Właściwie to żadne. Wyjątkiem jest jedynie Puchar Rosji wywalczony w sezonie 2003/2004, kiedy Czeczeni jeszcze występowali w Pierwszym Dywizjonie. Trochę jednak czasu od tego triumfu upłynęło i przydałoby się powiększyć galerię pamiątek. Zadanie dla zespołu tak niewiele znaczącego w rosyjskiej Premier Lidze jak Terek wydaje się niewykonalne. Jednak nie dla każdego jest to tak oczywiste. Jednym z tych, którzy widzą w teamie z Groznego potentata wschodniego futbolu, jest prezes, Ramzan Kadyrow.
Można powiedzieć, że warunki do pokazywania dobrego futbolu, za którym szłyby medale mistrzostw Rosji w stolicy Czeczenii, są wręcz wymarzone. Zespół może pochwalić się nowym, pięknym i nowoczesnym stadionem oraz bogatym zapleczem treningowym. Pryncypałem jest wspomniany Kadyrow, który aktualnie sprawuje również urząd prezydenta Czeczenii. Dla Tereka to wielki plus, gdyż prezes jest w swoim rejonie człowiekiem mogącym dosłownie wszystko. Poza tym dysponuje on ogromnymi funduszami, których nie szczędził na transfery oraz obsadę stanowisk trenerskich. Był w stanie zapłacić wysoką gażę posiadającemu wielkie piłkarskie nazwisko Ruudowi Gullitowi oraz z jeszcze większą odprawą pozbyć się Victora Munoza, by udostępnić stanowisko Holendrowi.
Jak to się ma do rzeczywistości? Można by powiedzieć, że liczba zer Kadyrowa na koncie jest odwrotnie proporcjonalna do jakości osiąganych przez jego oczko w głowie rezultatów. Z szumnie zapowiadanych transferów wyszły nici. No, chyba że megaświetnymi i światowej klasy piłkarzami nazwiemy Musawengosi Mguniego, Aleksandra Pawlienkę czy Piotra Polczaka. A trener? Można z całą pewnością powiedzieć, że Ruud Gullit wielkim piłkarzem był. Należy tu zaakcentować trzy ostatnie słowa. Dlaczego? Żeby odpowiedzieć na pytanie, jakim trenerem jest. Z Chelsea zdobył Puchar Ligi Angielskiej, a rok później wicemistrzostwo Anglii. Dobrze, tylko kiedy to było? Niemal 20 lat temu. A co po tych sukcesach? Właściwie to nic. Jego zatrudnienia w Feyenoordzie Rotterdam czy Los Angeles Galaxy oraz końcówkę jego kadencji w Newcastle United raczej należy pominąć milczeniem. Jak wygląda jego praca w Groznym? Można rzec, że rewelacyjnie. Zespół znajduje się na trzecim miejscu. Co prawda jest to pozycja od końca, ale to tylko szczegół. Drużyna gra świetnie. Szkoda tylko, że dla rywali. Ostatnio najbardziej skorzystał na tym Lokomotiw, aplikując Czeczenom aż cztery gole. Osiem punktów po dziewięciu kolejkach z pewnością nie jest szczytem marzeń pryncypała.
O tym, że za pieniądze można kupić ludzi, ale nie sukcesy, Kadyrow nie musiał przekonywać się na własnej skórze. Wystarczy zajrzeć do Anglii. Czy kiedy Chelsea Londyn obejmował Roman Abramowicz, klub od razu zaczął odnosić sukcesy? Nie do końca. Pierwszy rok jego rządów i Claudio Ranieri na ławce trenerskiej nie spełnili pokładanych nadziei. Dopiero przyjście Jose Mourinho dało satysfakcję rosyjskiemu oligarsze. Jednak ta nie była pełna, gdyż Portugalczykowi nie udało się zwyciężyć w Lidze Mistrzów. Kolejny przykład stwierdzenia, że pieniądze szczęścia nie dają? Real Madryt. „Królewscy” nie od dziś znani są z szastania pieniędzmi, które wydają na piłkarzy dobrych. Dobrych i medialnych, aczkolwiek w ogóle niepotrzebnych. Jaki jest tego efekt? Od 2003 roku zaledwie dwa mistrzostwa Hiszpanii wywalczone przez Fabio Capello oraz przez kontynuowanie jego pracy przez Bernda Schustera. O wynikach z Ligi Mistrzów lepiej nie wspominać. Sześciokrotne z rzędu odpadnięcie z tych rozgrywek w 1/8 finału mówi samo za siebie. Drużyną, która dobitnie pokazuje, że głębokie kieszenie prezesów nie powodują, że sukcesy spadają z nieba jak deszcz, jest Manchester City. Ze swoimi możliwościami budżetowymi właściciele „The Citizens” mogliby wygrywać każde rozgrywki, w których biorą udział. A jaka jest rzeczywistość? Ani Mark Hughes, ani Roberto Mancini, mimo obecności w składzie graczy pokroju Mario Balotellego, Carlosa Teveza, Davida Silvy czy Yayi Toure, nie byli w stanie wywalczyć wyspiarskiego czempionatu.
Jeżeli Ramzanowi Kadyrowowi marzy się wielki sukces, pieniędzy nie powinien wydawać dużo, a mądrze. Można nawet zażartować, że są rzeczy, których kupić nie można (sukcesy), a za wszystkie inne zapłaci Terek Grozny. Droga obrana przez jego pryncypała jest po prostu niewłaściwa. Nawet największymi pieniędzmi świata Messiego do Czeczenii nie ściągnie. Zatem warto pomyśleć chociażby o graczach z mniejszymi nazwiskami, ale prezentującymi pewien dobry poziom, którzy będą potrafili, a przede wszystkim chcieli, grać dla Tereka.