Od porażki z Luksemburgiem do mistrzostw świata? Długa droga Irlandii Północnej


8 listopada 2017 Od porażki z Luksemburgiem do mistrzostw świata? Długa droga Irlandii Północnej

Europę wciąż przedziela rozpadająca się powoli żelazna kurtyna, Gary Lineker zdobywa trzy bramki w meczu przeciwko Polsce, a w Telewizji Polskiej debiutuje Teleexpress. Taki krajobraz towarzyszy ostatniemu jak dotąd spotkaniu, które na mistrzostwach świata w rozegrała reprezentacja Irlandii Północnej. 31 lat później przed szansą powrotu na mundial staje drużyna prowadzona przez Martina O'Neilla. Od wyjazdu z Rosji dzielą ją zaledwie dwa kroki, z których każdy może okazać się tym fałszywym.


Udostępnij na Udostępnij na

Przemiana

Zaufanie, którym kilka lat temu obdarzony został Martin O’Neill, dziś przynosi wymierne efekty. Z drużyny, która postraszyć mogła co najwyżej San Marino (w kwalifikacjach do mistrzostw świata w 2014 roku uległa nawet Luksemburgowi), stała się ekipą z realnymi szansami wyjazdu na najbliższy mundial. O’Neill to jednak nie cudotwórca, który za jednym dotknięciem odmienił oblicze północnoirlandzkiego futbolu. Początki były trudne. Wystarczy powiedzieć, że wpadka z Luksemburgiem przytrafiła się Irlandczykom z północy na początku jego kadencji.

7 punktów w 10 meczach, mało atrakcyjny dla oka futbol i totalna klapa w kwalifikacjach do brazylijskiego mundialu. Prędkość zmian, które wkrótce czekały tamtejszą piłkę reprezentacyjną, porównać można jedynie do rozwoju futbolu w Islandii. Północnoirlandzka federacja nie zniechęciła się do O’Neilla po pierwszych niepowodzeniach. Niebawem otrzymał kolejną misję, którą tym razem była walka o wyjazd na mistrzostwa Europy we Francji. Walka zakończona powodzeniem. Droga do Francji prowadziła jednak przez kontynent, na którym Irlandia Północna po raz ostatni zagrała na dużej imprezie.

Pojedynki z drużyną z Europy były ostatnim przetarciem dla Chile i Urugwaju przed brazylijskim mundialem. Irlandczycy wciąż nie zaprezentowali tam wielkiej piłki, ale sam wyjazd do Ameryki Południowej mógł mieć zbawienny wpływ na ich późniejszą dyspozycję. Następnie, gdy stając w szranki z Węgrami czy Rumunią, wygrali swoją grupę i zakwalifikowali się na Euro, jasne stało się, że od tej pory są oni częścią wielkiej piłki, na którą podczas pobytu w Ameryce Południowej mogli jedynie przez chwilę popatrzeć z daleka. To, co się zmieniło, to przede wszystkim mentalność, która niebawem pozwoliła im rywalizować jak równy z równym z mistrzami świata – Niemcami.

Wnioski z eliminacji

Rozegrali 10 spotkań eliminacyjnych, schodzili z boiska pokonani trzykrotnie, z czego dwóch porażek doznali w meczach z Niemcami. O’Neill postawił przede wszystkim na defensywę. Efekt? Zaledwie sześć straconych bramek (pięć w meczach z Niemcami). Ale…

Postawmy jednak sprawę jasno. Grupa, do której trafili, niemal obligowała Irlandczyków do zajęcia drugiego miejsca. Dodatkowo o awans podopieczni Martina O’Neilla drżeli do samego końca. Uniknięcie pechowego dziewiątego miejsca w klasyfikacji drużyn z drugich miejsc wcale nie było dla nich takie oczywiste. Wszystko skończyło się jednak szczęśliwie, gdyż nawet w obliczu porażki z Norwegią Irlandia Północna zdołała zapewnić sobie miejsce w barażach.

Mecze wyjazdowe także nie są najmocniejszą stroną Irlandczyków z Północy. W delegacji ugrali zaledwie siedem punktów (sześć z San Marino i Azerbejdżanem). Pocieszeniem może być za to ich dyspozycja na Windsor Park, które urosło już niemal do rangi twierdzy.

Szwajcaria w zasięgu?

Już w czwartek podopiecznych Martina O’Neilla czeka pierwszy mecz barażowy. Szwajcaria to drużyna, która sprawia wrażenie o wiele solidniejszej, bardziej poukładanej. Do tego w przeciwieństwie do Irlandii Północnej dość regularnie melduje się na wielkich imprezach. Jeśli chodzi o grę pod presją i mierzenie się z oczekiwaniami, może więc mieć pewną przewagę.

Żelazna defensywa zbudowana w ciągu kilku ostatnich lat to pierwszy czynnik, który przemawia na korzyść Irlandczyków. Nie boją się oni brzydkiej gry. Potrafią wyjść z szatni nastawieni na osiągnięcie rezultatu, choćby przez cały mecz mieli kraść czas, wybijać piłkę i unikać zbędnego ryzyka. Można się więc spodziewać, że będą się starali trochę zabić mecz – wyczekując jednego jedynego błędu, jednej straty czy niechlujnego przyjęcia piłki, by w końcu wyprowadzić decydujący cios.

Kolejną siłą gospodarzy pierwszego spotkania jest ich stadion. Jak zostało już wcześniej wspomniane, Windsor Park określany jest już mianem twierdzy. Ten liczący nieco ponad 18 tysięcy miejsc siedzących obiekt wypełni się w czwartek żądnymi zwycięstwa kibicami, którzy dopingiem spróbują ponieść swoich ulubieńców ku końcowemu sukcesowi. O tym, jak ważna jest dla Irlandczyków przewaga własnego obiektu, mówił Stuart Dallas:

Grając na Windsor Park, nie boimy się nikogo Stuart Dallas

Po przerwie spowodowanej kontuzjami do reprezentacji wracają Paddy McNair, Jammie Ward oraz filar defensywy Johnny Evans. Wszyscy będą do dyspozycji trenera na pojedynek z rywalem, którego w całej historii pokonali dwukrotnie. Raz padł remis, a raz schodzili z boiska pokonani.

Pierwszy mecz zdecydowanie może okazać się tym kluczowym i jeśli podopieczni O’Neilla nie uzyskają korzystnego rezultatu, grając u siebie, to ich szanse na wyjazd do Rosji zmaleją do minimum. To Szwajcaria jest bowiem w tym pojedynku faworytem i to Szwajcaria będzie rozdawać karty. Irlandczycy muszą liczyć na szczęśliwe rozdanie lub poszukać jakiegoś asa w rękawie.

Najnowsze