Może Everton pluć sobie w brodę, że w zeszłym tygodniu nie pokonał Fulham. Zwycięstwo w tamtym spotkaniu spowodowałoby, że podopieczni Carlo Ancelottiego byliby dzisiaj ex aequo na czwartym miejscu z Chelsea, ale z jednym meczem mniej. W sobotę jednak piłkarze z Goodison Park pokazali, że wciąż są mocnym konkurentem do walki o pierwszą czwórkę. Wszystko wskazuje na to, że Everton po cichu włącza się do rywalizacji o Ligę Mistrzów.
Everton z pewnością potrzebował takiego spotkania jak w sobotę z Liverpoolem. Mimo że piłkarze z Anfield nie znajdują się w najwyżej formie, to zwycięstwo smakuje wyjątkowo dobrze. Trzy punkty w derbach dadzą potężny zastrzyk pewności siebie podopiecznym Carlo Ancelottiego. Tym bardziej że w ostatnich tygodniach drużyna Włocha gubiła punkty, i to na własne życzenie. Fani z Goodison Park mają jednak nadzieję, że po wygranej na Anfield ich zespół ruszy po europejskie puchary. Droga do nich stoi bowiem otworem.
Problemy ze słabszymi
Jeśli Evertonowi marzy się coś więcej niż środek tabeli, to musi zmienić jedną rzecz. Piłkarze z Goodison Park mają w tym sezonie przede wszystkim jeden problem. Kiedy pojawia się szansa, aby doskoczyć do rywali z czołówki, potrafią zgubić punkty z teoretycznie dużo słabszymi rywalami. Tracili oni bowiem oczka z Burnley i dwukrotnie z Newcastle United. W zeszłym tygodniu natomiast ze wspomnianym już Fulham. Carlo Ancelotti nie ukrywał zresztą złości po tym meczu: – Jesteśmy bardzo rozczarowani, ponieważ dzięki zwycięstwu mogliśmy wspiąć się w tabeli. Teraz natomiast mamy dwa trudne mecze do rozegrania. Musimy mieć jednak nadzieję, ponieważ zwykle spotkania z silniejszymi rywalami rozgrywaliśmy lepiej – powiedział Włoch po spotkaniu z beniaminkiem.
Jeśli komukolwiek marzy się awans do Ligi Mistrzów, to musi po prostu takie spotkania wygrywać. Nie bez powodu w Anglii bardzo często mówi się o tym, że mistrzostwo zdobywa się w meczach ze słabszymi rywalami, a nie w starciach z bezpośrednimi konkurentami. Everton oczywiście nie ma aspiracji do walki o tytuł, ale jeśli chce włączyć się do wyścigu o Ligę Mistrzów, musi wziąć sobie to powiedzenie głęboko do serca. Gdzie indziej można bowiem upatrywać potencjalnych łatwych trzech oczek, jeśli nie w starciach z outsiderami Premier League?
Strata punktów z drużynami typu Fulham musi bardzo frustrować Carlo Ancelottiego z jednego prostego powodu. Jego drużyna bardzo dobrze radzi sobie w starciach z zespołami z czołówki, a gubi punkty z rywalami z dolnej połowy tabeli. To może świadczyć o tym, że Everton po prostu lepiej czuje się, gdy to przeciwnik musi kontrolować spotkanie. Wtedy łatwiej jest zdobyć bramkę po kontrze i bronić korzystnego wyniku. Zresztą najlepiej odzwierciedla to poniższy wykres. Widać na nim, że piłkarze z Goodison Park znajdują się w samym czubie, jeśli chodzi o zdobycze punktowe z klubami z grona Big Six. Oczywiście zaraz odezwie się spore grono osób, które powie, że w obecnym sezonie wielka szóstka nie istnieje. Myślę jednak, że wyniki w tej klasyfikacji są mimo wszystko całkiem dobrym miernikiem.
Rywale to nie byle kto
Carlo Ancelotti ma w tym sezonie solidne podstawy, aby marzyć o europejskich pucharach. Z pewnością awans do Lig Europy wziąłby przed sezonem w ciemno. Włoch jednak obserwuje uważnie, co się dzieje w Premier League. Widzi, że jest szansa, aby upolować od razu większą zwierzynę. Liga Mistrzów byłaby ogromnym osiągnięciem, ale do tego jeszcze daleka droga. Tym bardziej że rywale zespołu z Goodison Park to nie byle kto. W ostatnich tygodniach wydaje się, że w końcu wyklarował się obraz drużyn, które z chęcią powalczą w tym sezonie o coś więcej niż tylko miejsce w środku stawki.
Jeśli wymieniamy rywali Evertonu w kwestii walki o Ligę Mistrzów, trzeba zacząć od uznanych marek w Anglii. Manchester City ucieka coraz bardziej swoim rywalom i wydaje się, że w tym przypadku tylko katastrofa spowodowałaby, że Pep Guardiola nie sięgnąłby po kolejne mistrzostwo. Manchester United, Chelsea i Liverpool natomiast mają w tym sezonie lepsze i gorsze momenty. Wciąż jednak sytuacja, kiedy jednej bądź dwóch drużyn nie zobaczylibyśmy w przyszłej edycji Ligi Mistrzów, byłaby co najmniej niecodzienna. Dla każdej z tych ekip awans do najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie jest celem minimum. Wciąż miejsce w Top4 marzy się jeszcze ponadto Tottenhamowi, ale to raczej tylko marzenia niż realny scenariusz. Forma w kratkę angielskich gigantów może otworzyć furtkę dla Evertonu, ale nie tylko.
🔵 𝐓𝐇𝐄 𝐎𝐑𝐈𝐆𝐈𝐍𝐀𝐋𝐒. 𝐄𝐒𝐓.𝟏𝟖𝟕𝟖. 🔵 pic.twitter.com/Nd8oy8T4op
— Everton (@Everton) February 20, 2021
O sprawieniu niespodzianki w tym sezonie nie walczy wyłącznie Everton. W czołówce chcą bowiem namieszać jeszcze Leicester City oraz West Ham. Oba zespoły znajdują się w znakomitej dyspozycji. Pokonują kolejnych rywali i cały czas trzymają się czołówki. „Lisy” mają tyle samo punktów co drugi Manchester United, „Młoty” do czwartej lokaty tracą zaledwie punkt, a w niedzielę podejmować będą jeszcze Tottenham. Everton natomiast traci do strefy Ligi Mistrzów trzy punkty, ale ma mecz zaległy do rozegrania. To tylko pokazuje, jak ciasno jest w czołówce. Jedna wpadka, lepsza lub gorsza seria może zaważyć na tym, kto ostatecznie znajdzie się w pierwszej czwórce na koniec rozgrywek.
Cel – iść tą samą drogą
– To był dobry występ. Jestem naprawdę szczęśliwy – powiedział po spotkaniu Carlo Ancelotti. Nie ma się co dziwić Włochowi. W końcu klub z Goodison Park wygrał na Anfield po raz pierwszy od września 1999 roku. Zakończył tym samym serię 20 meczów bez zwycięstwa na terenie wroga. To wszystko musi cieszyć, ale menedżer Evertonu zdaje sobie z pewnością sprawę, że to zwycięstwo ma również wielkie znaczenie pod względem psychologicznym. Na takim wyniku da się zyskać ogromną pewność siebie i wylać tym samym solidny fundament, na którym będzie można budować formę w dalszej części sezonu.
Nie ma oczywiście co na razie popadać w huraoptymizm. Everton wciąż czeka do rozegrania 14 spotkań w Premier League. Potrzeba więc solidnych występów w każdej kolejce. Co tydzień musi wychodzić na każdy mecz z celem zdobycia trzech oczek. To będzie bardzo ważne. W sezonie, w którym różnice punktowe są tak niewielkie, nie można pozwolić sobie nawet na chwilę rozluźnienia. Tydzień w tydzień trzeba wyszarpywać punkty i konsekwentnie realizować swój plan. Carlo Ancelotti na pewno zdaje sobie z tego sprawę i nikt mu tego nie musi tłumaczyć.
Duncan Ferguson knows exactly what it means! 💙 pic.twitter.com/5r6BjqMGR1
— Everton (@Everton) February 20, 2021
Liverpool w końcu stał się niebieski. Długo fani Evertonu będą świętować to zwycięstwo, ale nie piłkarze i cały sztab. Od jutra zaczną się przygotowania do kolejnego spotkania. Z pewnością jednak w znacznie lepszej atmosferze. Po dwóch porażkach z rzędu w końcu przyszedł moment przełamania. Carlo Ancelotti i jego piłkarze mają przed sobą jasny cel. Podążać tą samą obraną ścieżką. Na razie prowadzi ona do wielu bardzo przyjemnych chwil. Dla zespołu z Goodisnon Park najważniejsze jest jednak to, aby po ostatnim meczu sezonu mógł świętować równie mocno jak po wygranej z Liverpoolem.