Będąc prowadzonym przez największego specjalistę od zwycięstw w Lidze Europy, nie można nie myśleć o końcowym triumfie w tych rozgrywkach. Drużyna Unaia Emery'ego w starciu z Valencią nie uniknęła turbulencji w początkowej fazie meczu, lecz po wejściu na właściwe tory dość pewnie uporała się z Hiszpanami. Wygląda na to, że menedżer Arsenalu znajduje się na jak najlepszej drodze do czwartego z jego udziałem finału tych rozgrywek.
Zespół Arsenalu nie znajdował się w najlepszych nastrojach przed pierwszym półfinałowym starciem. Choć w Premier League mamy do czynienia z wyścigiem żółwi o miejsce premiowane awansem do Ligi Mistrzów, „Kanonierzy” po ostatnich trzech ligowych porażkach mocno ograniczyli swoje szanse, aby dostać się do europejskiej elity poprzez rozgrywki ligowe. Wychodzi na to, że najłatwiejszym sposobem zrealizowania celu będzie triumf w Lidze Europy.
W podobnym położeniu znajduje się Valencia. Na Estadio Mestalla również mają chrapkę, aby ponownie znaleźć się w gronie najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Ostatnia ligowa dyspozycja także nie najlepiej świadczy o hiszpańskiej ekipie. Spotkały się zatem dwie drużyny, które za wszelką cenę chcą znaleźć się w wielkim finale. Po pierwszej odsłonie dwumeczu już wiadomo, że bliżej awansu znajdują się londyńczycy.
Łatwiej, niż się wydawało
Arsenal przed pierwszym gwizdkiem miał prawo czuć się faworytem. O ile na jego wyjazdową dyspozycję należy spuścić zasłonę milczenia, o tyle Emirates Stadium stał się dla gospodarzy talizmanem. W Lidze Europy „Kanonierzy” kontynuowali passę dziewięciu meczów bez porażki. Po fatalnych wyjazdowych starciach z nawiązką, w dobrym stylu, potrafili dorobić straty przeciwko Bate Borysów oraz Stade Rennais. Atut własnego boiska zadział i tym razem.
Początek nie układał się jednak pomyśli Arsenalu. Ostrożnie ustawiona drużyna gości przetrwała początkowe ataki rywala. I chwilę później ich praca została wynagrodzona. W 11. minucie piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Rodrigo Moreno, a w polu karnym najlepiej odnalazł się Mouctar Diakhaby i otworzył wynik rywalizacji.
Złe otwarcie okazało się dla Arsenalu początkiem czegoś miłego. W ciągu kolejnych piętnastu minut gospodarze w najlepszy możliwy sposób postarali się o odwrócenie rezultatu i wyszli na jednobramkowe prowadzenie. Całość odbyła się za sprawą tych, na których liczono najbardziej. Duet Aubameyang – Lacazette znów dał o sobie znać. Drugi z nich został zdobywcą obu trafień, natomiast pierwszy przy jednej z nich popisał się asystą.
Zaczeliśmy fatalnie, ale potem było widać tą determinację do wyrównania, a potem do zdobycia kolejnej bramki, trzeba coś wcisnąć jeszcze bo 2:1 może być za mało#ARSVAL 2:1
— Cristoforo Gajdurro?? (@KrzysztofAFC) May 2, 2019
Armaty znów huknęły
Druga połowa w pełni stała pod znakiem dominacji Arsenalu. „Kanonierzy” byli bliscy kolejnego gola w 61. minucie. Przed szansą na hat-tricka stanął Lacazette. W ciągu jednej sytuacji Francuz dwukrotnie oddawał strzały na bramkę strzeżoną przez Brazylijczyka Neto. Pierwszy z nich został obroniony przez bramkarza Valencii, natomiast drugi został zablokowany przez jednego z obrońców.
Trzeci gol dla ekipy Emery’ego ostatecznie padł, lecz nie łupem Lacazette’a. Partnera z ataku wyręczył Aubameyang, który w 90. minucie zamknął wynik pojedynku na Emirates Stadium i zapewnił swojej drużynie dość pewny rezultat przed przyszłotygodniowym rewanżem. Kurtuazyjnie można twierdzić, że porażka 1:3 całkowicie nie skreśla Valencii, zwłaszcza biorąc pod uwagę zapas jednego wyjazdowego trafienia. Różnica klas była jednak widoczna. Hiszpanie potrzebują wyjątkowego daru od losu. A rozegranie bezbłędnego spotkania przeciwko takiemu fachowcowi od Ligi Europy jak Unai Emery może być wyzwaniem z najwyższej półki.
Duet napastników znów przyniósł Arsenalowi wymierne korzyści. Wydaje się, że mecz przeciwko Valencii powinien ostatecznie rozwiać jakiekolwiek wątpliwości dotyczące gry obu tych zawodników obok siebie. Emery notorycznie kombinuje i rotuje formacją ofensywną, a najprostsze i najlepsze rozwiązanie ma na widelcu. Ci zawodnicy muszą grać obok siebie i basta!
Auba & Laca, co to jest za duet ?
Ta dwójka ciągnie grę Arsenalu przez cały sezon. Brawo ?#UEL #ARSVAL #kanałangielski— Mam go na kapitanie (@fplpoland) May 2, 2019