Dlaczego Manchester City nie wygra Premier League?


Manchester City zalicza kolejną wpadkę w tym sezonie. Główni konkurenci za to nie zawodzą. Arsenal ucieka od "The Citizens" na pięć punktów

13 listopada 2022 Dlaczego Manchester City nie wygra Premier League?

Przed sezonem większość zakładała, że głównym kandydatem do mistrzostwa Anglii będzie Manchester City. Nie jest to w zasadzie dziwne. W końcu ekipa "The Citizens" dokonała latem kilku świetnych wzmocnień z Erlingiem Haalandem na czele. Dodatkowo apetyt budził fakt, iż przed rokiem zespół Pepa Guardioli triumfował w Premier League, a grając w Lidze Mistrzów, zaszedł daleko – aż do półfinału.


Udostępnij na Udostępnij na

Manchester City ma dziś na papierze najlepszy skład na świecie. Na każdej pozycji Pep Guardiola posiada przynajmniej kilku jakościowych piłkarzy, którzy mogą z miejsca podnieść poziom kolektywu. Wystarczy spojrzeć nawet na samą ławkę rezerwowych. Taki Kalvin Phillips w najlepszej formie znalazłby angaż w niemal każdym klubie na świecie. W City zagrał do tej pory łącznie 53 minuty. Fakt – mocno wpłynęła na to kontuzja. W pełni zdrowy i tak nie był jednak pierwszym wyborem trenera. Nie jest zresztą odosobnionym przykładem.

Za dużo wpadek

Manchester City genialnie zaczął sezon i niejako swoją formą potwierdzał predykcję sprzed sezonu. Spadli szybko na drugie miejsce, ale dalej wygrywali i gromili przeciwnika za przeciwnikiem. W sytuacji, kiedy mieli gorszą dyspozycję dnia, też radzili sobie nienagannie. Przykładami ostatecznie zremisowany mecz z Newcastle United czy dwa zwycięstwa kolejno z Crystal Palace i Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów.

Wszystkie mecze łączyło to, że przegrywali, ale piłkarze ostatecznie potrafili się na tyle mocno zmobilizować, że odrobili wszelkie straty. Czasem z nawiązką. Pokazali tymi zwycięstwami, że drużyna ma charakter. Problem pojawia się w momencie, gdy takie słabsze dni zdarzają się coraz częściej. To niestety opanowało w ostatnim czasie „Obywateli”. Nie wszystko da się nadrobić determinacją i wolą walki.

Zadyszkę u zawodników Guardioli widać szczególnie akurat w ostatnim czasie. Z Brentfordem w tej kolejce przegrali, w poprzedniej pokonali Fulham, ale jednak dość szczęśliwie. Wcześniej zdarzyła im się wpadka w Lidze Mistrzów z Borussią Dortmund czy też z Liverpoolem w rozgrywkach Premier League. Prawda jest taka, że Manchester City jest faworytem w każdym meczu. Wypracowali sobie na tyle mocny status, że każda ich wpadka szokuje podwójnie.

Ta presja także może działać na słabszą dyspozycję poszczególnych piłkarzy. Erling Haaland jest w świetnej formie, Phil Foden również jest w niezwykłym gazie. To samo można powiedzieć o Kevinie De Bruyne, Bernardo Silvie, Rodrim itd…  Gorzej prezentuje się to w przypadku wielu innych. Manchester City potrafi odrabiać i dostosować się do ogólnej sytuacji meczowej. Jednak nie zawsze.

Ekipa Guardioli w poprzednim sezonie zainkasowała łącznie 93 oczka. To znacząco podnosi próg błędów, potrzebny do zostania mistrzem. Wówczas w lidze „Obywatele” przegrali łącznie trzy razy. W tej kampanii mają już dwie porażki na swoim koncie

Dominacja to nie wygrana

Ktoś może powiedzieć, że to, iż Manchester City nie wygrywa w każdym meczu, jest tylko kwestią przypadku bądź pecha ekipy Pepa Guardioli. O ile po części można się zgodzić z taką opinią, bo faktycznie często brakowało niewiele, aby ostatecznie triumfować, jednak patrząc na to szerzej, można zauważyć coś jeszcze. Manchester City dominuje w każdym starciu – to oczywiste.

Najwięcej bramek ma zawodnik Manchesteru City, najwięcej asyst ma zawodnik Manchesteru City, najwięcej podań także ma zawodnik Manchesteru City. Zespół tworzy sobie również największą liczbę szans, a procent posiadania piłki w meczu zwykle nie schodzi poniżej 60%. Skoro więc Manchester City stwarza sobie okazje, często je wykorzystuje i ogólnie w meczach przeważa na boisku, w czym tkwi kłopot „The Citizens”? Główną bolączką wydaje się wszystko, co z tyłu.

źródło: Viaplay

O ile sam Ederson nie jest problemem, o tyle już jego partnerzy przed nim jak najbardziej. Oni znacząco obniżyli poziom koncentracji w ciągu roku. Na samym papierze wygląda to po prostu gorzej względem poprzednich rozgrywek. Przede wszystkim w środku. Do Cancelo nie powinno być akurat większych zastrzeżeń (może poza niepotrzebną czerwoną kartką z Fulham). Gorzej jest z resztą. Można to pokazać choćby na przykładzie meczu z Brentford.

Gdzie był przy pierwszej bramce Akanji? Gdzie znajdował się Laporte? Drugiej bramki już nawet nie ma sensu komentować. Obrona na tyle się rozjechała w obydwu tych sytuacjach, że nie jest to specjalnie dziwne, iż Ivan Toney zakończył tę rywalizację z dubletem. Drużyna na takim poziomie po prostu musi wystrzegać się takich błędów, a Guardiola musi coś w tej kwestii podziałać. Ruben Dias obniżył formę względem poprzedniego sezonu, Laporte nie wygląda ostatnio zbyt dobrze, Stones to zawodnik solidny, ale nie genialny, a Akanji nie przystaje do końca do pierwszego składu „The Citizens”.

Haalanda jednak da się zatrzymać

Kto był najlepszym zawodnikiem w Premier League w całej rundzie jesiennej? Bez wątpienia typ większości fanów angielskiej piłki poszedłby na Erlinga Haalanda, który zaliczył piorunujące wejście w ten sezon. Strzelał gola za golem i trudno było go zatrzymać. Był dla Manchesteru City kluczową postacią, bez której atak znajdował się kilka półek niżej. Haaland daje po prostu pewność i spokój. Tak nasiloną jak nikt inny w tym klubie. Powstała nawet prześmiewcza petycja, aby usunąć go z angielskiej elity. Wszystko dlatego, że Norweg strzelał w każdym meczu, a obrońcy odbijali się od niego jak pachołki. Wygrywa we właściwie wszystkich rankingach strzeleckich. Jest bez wątpienia napastnikiem kompletnym – i to w wieku 22 lat! Już dziś mówi się, że na swojej pozycji jest najlepszy na świecie.

Do pewnego momentu wydawało się więc, że Manchester City z Haalandem na czele zmiecie całą ligę. Właściwie od początku te predykcje były potwierdzane. 2:0, 4:0, 3:3, 4:2, 6:0 – a to wyniki z pierwszych pięciu kolejek. Na papierze wyglądali tak jak na boisku. Jak drużyna kompletna, grająca w zasadzie piłkę dość prostą. Dużo podań w środku pola i przemieszczenie futbolówki do Erlinga Haalanda – nic łatwiejszego. Banalne środki były natomiast skuteczne, co się liczyło. Celowo jest to napisane w czasie przeszłym – ostatnio coś się zaczęło zacinać.

Wszystko za sprawą gorszej dyspozycji dnia. Okazało się bowiem, że Erlinga Haalanda da się zatrzymać, ale pewnym sposobem. Plan anty-Haaland odsłania innych zawodników, ale za to blokuje główne działo. Norweg nie dochodził chociażby w meczu z Brentfordem do wielu sytuacji podbramkowych. Jak już, to i tak były one skutecznie neutralizowane. Centrum Manchesteru City jest Norweg, którego trzeba zneutralizować. Gdy to się uda, reszta idzie już z górki.

źródło: Viaplay

Koncentracja na Lidze Mistrzów

Manchester City wygrał w swojej historii jeden już nieistniejący Puchar Zdobywców Pucharów, sześciokrotnie zwyciężył w FA Cup, tyle samo razy triumfowł w angielskim superpucharze, został siedmiokrotnie mistrzemdrugiej klasy rozgrywkowej, a także ma na swoim koncie po osiem zwycięstw w Carabao Cup i Premier League. Czego na tej liście brakuje? Oczywiście Ligi Mistrzów! To po to trofeum został sprowadzony ponad sześć lat temu Pep Guardiola. To w celu podniesienia tego właśnie pucharu wydawano na przestrzeni kolejnych okienek kosmiczne pieniądze na wzmocnienia.

Całość się jednak oczywiście nie udawała. Historia Manchesteru City w Lidze Mistrzów jest zresztą wszystkim bardzo dobrze znana. Do tej pory było tak, że „Obywatele” dominowali w rozgrywkach krajowych, ale przez przekombinowanie za każdym razem ulegali w Champions League. W tym sezonie całość może się odwrócić, bo wydaje się, że Manchester City dużo poważniej podchodzi do europejskich pucharów niż zwykle. To też mimo wszystko będzie wpływało na przestrzeni sezonu na ich dyspozycję w lidze angielskiej. Chyba że niespodziewanie przedwcześnie odpadną. Na to się natomiast nie zanosi.

Konkurencja mocniejsza, niż się wydawało

Jacy byli główni faworyci do mistrzostwa przed sezonem? Według większości rywalizacja o szczyt ligowy miała toczyć się pomiędzy omawianym Manchesterem City a Liverpoolem. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Zespół „The Reds” zaliczył fatalny start, a za to zaskakująco dobrze wszedł w sezon Arsenal. Do walki włącza się powoli również Newcastle United.

Konkurencja jest więc większa niż w poprzednich latach. Manchester City jest potężny, ale wymienione wyżej zespoły ostatnio również. Jeżeli uda im się utrzymać tę formę przez dłuższy czas, można być pewnym, że obydwie te drużyny na poważnie powalczą o triumf z Manchesterem City. To nie artykuł o Arsenalu czy Newcastle, ale trzeba powiedzieć, że te ekipy wyglądają w tym momencie dużo lepiej od „The Citizens”. Nawet gdy „Kanonierzy” bądź „Sroki” zaliczą gorszy mecz, z góry można założyć, że i tak wygrają.

Brygady Artety i Howe’a zdobyły w ostatnich miesiącach prawdziwy gen zwycięzcy. Wydaje się, że ostatnio wyzbyli się go gracze „Obywateli”. Co jak co, ale dla nich to dobrze, że właśnie rozpoczęła się przerwa. Ekipa Pepa Guardioli musi wyciągnąć wnioski. Bez tego o mistrzostwie mogą zapomnieć. Nie jest to zespół „idealny”, jak mogło się przecież przez dłuższy czas wydawać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze