Newcastle wygrywa. Kolejna wielka siła Premier League?


Newcastle United wygrało z Aston Villą dość efektowanie, bo aż 4:0. Dzięki temu w tabeli Premier League „Sroki” plasują się na czwartym miejscu

29 października 2022 Newcastle wygrywa. Kolejna wielka siła Premier League?
teamtalk.com

Kiedy rok temu fundusz inwestycyjny z Arabii Saudyjskiej przejął Newcastle United, każdy zdawał sobie sprawę, że w klubie nadejdą nowe, lepsze czasy. Tym bardziej że szejkowie zastępowali znienawidzonego przez kibiców „Srok” Mike'a Ashleya. Angielski biznesmen doprowadził klub do ruiny, więc nie ma się co dziwić takim emocjom fanatyków Newcastle United. Całość jednak poprawiła się jeszcze szybciej, niż wszyscy pierwotnie zakładali. Dziś kibice mogą być dumni z dyspozycji swoich ulubieńców.


Udostępnij na Udostępnij na

Już w poprzednim sezonie Eddiemu Howe’owi udało się w świetnym stylu utrzymać w lidze. W bieżących rozgrywkach jest trenerem od samego początku, więc i oczekiwania są, zważywszy na wysoką kondycję sportową, dużo większe. Newcastle United nie zawodzi. Zgadza się wszystko. Styl, wyniki… „Sroki” są dziś niepodważalnie jedną z największych sił w lidze. Siłą, której może bać się każdy. Bez żadnych wyjątków.

Dziś zmierzyli się z rywalem z drugiego bieguna. Aston Villa za Stevena Gerrarda cechowała się bezbarwnością i brakiem pomysłu na grę. Drużyna nie punktowała, mimo że na papierze wcale nie wygląda tak słabo. Zespół gra zdecydowanie poniżej swojego potencjału. Trzeba było go tylko uwolnić, czego jednak nie potrafił uczynić były gwiazdor Liverpoolu. Toteż niedziwne, że doszło do zmiany na ławce trenerskiej. Mecz z Brentfordem był pierwszym bez ikony „The Reds”. Przebiegł lepiej niż dobrze, udało się bowiem wygrać aż 4:0. Prawdziwą weryfikacją miał być natomiast mecz ze wspomnianą ekipą Newcastle United. Test przebiegł negatywnie – 4:0 dla Newcastle United…

Przed Unaiem Emerym dużo pracy

Pierwsze zetknięcie Unaia Emerego z Premier League zakończyło się niezbyt dobrze zapamiętanym związkiem z Arsenalem. Hiszpan tkwił w wiecznym konflikcie z poszczególnymi piłkarzami, a dodatkowo podjął się arcytrudnego zadania odbudowania „Kanonierów” i zastąpienia legendarnego Arsene’a Wengera. Nie podołał i powędrował do Villarrealu, w którym ponownie pokazał, że jest istnym fachowcem. W ciągu dwóch lat wygrał z tym klubem Ligę Europy i doszedł do półfinału Ligi Mistrzów. Do Premier League wraca więc silniejszy.

Dziś miał okazję pierwszy raz oglądać swoich nowych podopiecznych po informacji o jego zatrudnieniu w „The Villans”. Co mógł z tego spotkania wyciągnąć? Odpowiedź w tytule akapitu… To nie jest tak, że Aston Villa zagrała jednoznacznie beznadziejny mecz. Pierwsza połowa była w ich wykonaniu nie najgorsza. Byli stroną słabszą, ale umiejącą przynajmniej walczyć z lepszym Newcastle. Mogli się nawet w pewnych elementach podobać. Wszystko zepsuło się po pierwszym golu dla „Srok”.

Dalej nie wystrzegali się błędów

Bezbłędny mecz Aston Villi to jednak na razie mecz nierealny. „The Villans” pewnie jeszcze długo będą się mylić w ilościach hurtowych. Pomóc mogłoby zmniejszenie panującego na boisku chaosu. O to jednak trudno natychmiast. W samym spotkaniu w Aston Villi często dochodziło do niepotrzebnych fauli, spóźnień czy też głupich strat. Pod tym względem było widać przepaść pomiędzy gospodarzami a nimi.

Źródło: Viaplay

Pierwszy gol Newcastle jest zresztą wynikiem jednej z takich pomyłek. Druga i trzecia – to samo. Kolejno przez rękę Ashleya Younga, błąd Matty’ego Casha i nieporozumienie wspomnianego Polaka z Ezrim Konsą. Mogą grać dobrze, ale bez odpowiedniej koncentracji po prostu nie ma szans, aby gdziekolwiek zajść. To właśnie czyni ich zespołem, który upokarza się na każdym kroku.

Newcastle jest genialne!

O Aston Villi nie ma już co pisać… Czas przejść do optymistycznej części artykułu – do omówienia Newcastle United. „Sroki” są w gazie, wygrywają mecz za meczem i gdy mają dobry dzień, potrafią zwyciężyć każdego. A podopieczni Eddiego Howe’a mają dobry dzień prawie zawsze. Progres, jakiego dokonali w ciągu roku, jest niebywały. W poprzednim sezonie na tym etapie rozgrywek zajmowali ostatnią pozycję w tabeli. Dziś są na czwartym miejscu. Tuż za Manchesterem City, Arsenalem i Tottenhamem.

Nie ma w tym zresztą przypadku. Przegrali jedynie w dramatycznych okolicznościach z Liverpoolem, a wcześniej i później same remisy i zwycięstwa. Podopieczni Howe’a to też nie jest drużyna, która chowa się za podwójną gardą i „jakoś im to wychodzi”. Oni dominują, grają piłką i wygrywają zawsze w dobrym stylu. Słabsi są niszczeni, jak dziś Aston Villa, a z lepszymi walczą jak równy z równym. Przykładem Manchester City, wcześniej wspomniany Liverpool, Manchester United czy Tottenham, z którym nawet wygrali. Jest jednak jeszcze za wcześnie, aby dołączać Newcastle do „nowej BIG6”. Przy takim rozwoju w tym gronie jakieś roszady są jednak nieuniknione. To kwestia czasu.

Najlepsza defensywa w lidze

Gdyby ktoś rok temu powiedział, że Newcastle United będzie traciło najmniej bramek w lidze, ktoś mógłby złapać się z niedowierzaniem za głowę. Fakty są jednak takie, że to właśnie tu zaszły największe zmiany. Dobremu projektowi potrzebne są podstawy.

Na bramce Nick Pope, a wyżej linia złożona z wielu znakomitych graczy. Oczywiście na czele, jeżeli chodzi o aspekty defensywne, z Danem Burnem, Kieranem Trippierem czy Svenem Botmanem oraz Fabianem Shaerem. Trudno doszukać się tu jakiegoś słabego punktu. Nawet gdy ktoś w danym meczu zawodzi, szybko jest zmieniany i problem zażegnany. Proste i skuteczne. Skuteczne, bo na dziś Newcastle jest najlepszą defensywą w lidze. Piłkarze United stracili tam zaledwie dziesięć bramek, a dziś nie dopuścili podejmowanej Aston Villi do ani jednego celnego i w dodatku niezablokowanego uderzenia.

Klasa, kompletna dominacja oraz spokój. To charakteryzuje najniżej ustawioną linię „Srok”. Żadne z wyżej wymienionych nazwisk nie budzi może aż takiego poruszenia dla przeciętnego fana piłki nożnej. Kibice Newcastle United i czynni obserwatorzy Premier League wiedzą jednak, z czym mamy tu do czynienia z jednym wielkim i kompletnym kolektywem.

Joelinton, Guimaraes, Almiron, Wilson, czyli majstersztyk w czystej postaci

Newcastle United nie można wiele zarzucić. Szczególnie za miniony mecz z Aston Villą. Każdy ma swoich bohaterów, a Newcastle ma ich doprawdy wielu:

  • Joelinton

Od przyjścia Eddiego Howe’a przeszedł chyba największą przemianę ze wszystkich zawodników Newcastle United. Nie tylko pod względem poziomu gry, ale również pozycji. Przychodził do „Srok” z Hoffenheim za rekordowe wówczas 44 mln euro jako napastnik. Problem w tym, że był nieskuteczny. Do tego stopnia, że wielu ogłaszało przejście jednym z najgorszych transferów w historii. Wydawało się, że rewolucja dotknie go w szczególnie negatywnym stopniu, natomiast zamiast tego doszło do potężnej przemiany. Z „dziewiątki” został przesunięty na pozycję pomocnika „box-to-box” i dzisiaj to od niego trener prawdopodobnie rozpoczyna układanie składu.

  • Bruno Guimaraes

Najlepszy transfer w historii Newcastle United? Wielu w taki sposób go określa. Zbyt optymistycznie, ale jednak całość pokazuje, iż nieco ponad 42 mln euro nie dało się spożytkować lepiej. Pomocnik kompletny? Nie bójmy się tak go nazywać. Prawda jest taka, że dziś pasowałby do każdego zespołu na świecie i pewnie w każdym klubie genialnie by się odnalazł. Wspomaga swoich partnerów w defensywie, często uczestniczy w atakach i jest odpowiedzialny za perfekcyjny stan linii pomocy. Przy nim wszyscy czują się po prostu bezpieczniej. Jest symbolem progresu Newcastle United. Sprowadzony za stosunkowo niewielkie pieniądze Brazylijczyk jest dziś jedną z największych gwiazd angielskiej piłki.

  •  Miguel Almiron

To chyba największe odkrycie tego sezonu. Paragwajczyk w ostatnich latach wpisał się na listę strzelców kolejno zero, osiem, pięć i jeden raz. W trwających rozgrywkach zmieścił piłkę w siatce już siedmiokrotnie, co plasuje go w klubowej klasyfikacji strzelców na pierwszym miejscu. W ostatnich meczach 28-latek strzela jak na zawołanie, a poza tym daje dodatkową jakość w ofensywie „Srok”. Zawodnik jest uniwersalny, co dodatkowo uwypukla jego walory.

  • Callum Wilson

Przed rokiem sprowadzony został Chris Wood, w ostatnim okienku Alexander Isak. Gra jednak i tak Callum Wilson, który w klubie jest już od dwóch lat. Anglik właściwie nie miał momentów wielkiego zawodu. Hamulcem w jego karierze były nie tyle słabe występy, co trapiące go cały czas kontuzje. Ostatnio pokazuje, że gdy ich nie ma, jest prawdziwą maszynką do strzelania bramek. W dodatku bardzo mobilną, a to w angielskiej piłce dziś mimo wszystko rzadkość.

Jest Harry Kane, jest Ivan Toney. Z taką dyspozycją powołanie może stać się faktem. A ten 30-latek zasługuje na to jak mało kto. Wracając jednak do Newcastle, wychowanek Coventry City jest po prostu perfekcyjnym graczem na „dziewiątkę”. Jeżeli będą go omijały kontuzje, można być niemal pewnym, że jego drużyna zakończy sezon w górnej szóstce.

Los nieprzychylny, ale oni nieugięci

Wcześniej wspominaliśmy, że Newcastle United nie polega na szczęściu. Los, można wręcz powiedzieć, „Srokom” nie sprzyja. Chodzi o kontuzje, które nie opuszczają kluczowych graczy. Był okres bez Bruna Guimaraesa, chwila eliminująca z gry Joelintona, częste nieobecności Calluma Wilsona, długi uraz Allana Saint-Maximina oraz obecnie trwająca absencja Alexandra Isaka. Co łączy tych graczy poza tym, że wszyscy bronią barw Newcastle i każdy z nich musiał mierzyć się w ostatnim czasie z większym bądź mniejszym urazem? To, że każdy z nich jest docelowo zawodnikiem na pierwszy skład.

W obliczu tylu nieprzyjemności objawiła się jeszcze jedna cecha ekipy Newcastle. Chodzi o głębię kadry i wysoki poziom rezerwowych. Nie znaczy to, że strata podstawowych graczy nie była widoczna. Brak było w ostatnim czasie choćby genialnych dryblingów Saint-Maximina. Newcastle posiada natomiast na tyle uniwersalną jedenastkę, że wprowadzani piłkarze potrafią się dostosować, a czasem nawet wyrosnąć na nowe gwiazdy drużyny. Na szczęście Newcastle potrafiło wypracować już sobie stałą formę. Ostatnio piłkarze United przegrali pod koniec lipca, a roszady nie mają absolutnie żadnego wpływu na wyniki. Jest to rezultat genialnie przepracowanych dwóch okienek transferowych. Nie można również odbierać niczego Howe’owi. Trener zbudował nowych (np. Guimaraes), a starych odbudował (np. Joelinton). Nie był to wcześniej samograj. On ten projekt czymś takim uczynił, a to wielki wyczyn.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze