Siedem zdobytych bramek i czyste konto po bezbłędnym meczu w obronie – na dwa mecze przed końcem sezonu Chelsea wraca na fotel lidera Premiership.

Drużyna Carlo Ancelottiego grała pod presją, wiedząc, że w sobotę Manchester United pokonał Tottenham. Poradziła sobie świetnie. Do składu „The Blues” powróciła dwójka cichych bohaterów tej drużyny: Branislav Ivanovic (który zastąpił na środku obrony zawieszonego Johna Terry’ego) i Ashley Cole. Ten drugi mógł otworzyć wynik już w pierwszym kwadransie, ale, dobijając strzał Lamparda, uderzył wprost w Sorensena.
Kolejną okazję miał Didier Drogba, który minął już nawet bramkarza, ale strzelił wysoko nad poprzeczką. Napastnik Wybrzeża Kości Słoniowej nadrobił to w 24. minucie, kiedy po jego idealnym dośrodkowaniu stojący na drugim metrze Salomon Kalou otworzył wynik spotkania.
Siedem minut później było już 2:0, a zdobycie bramki znów świętował Kalou. Tym razem piłkę do bramki wepchnął wślizgiem, dobijając strzał Lamparda. W tej sytuacji, próbując (nieskutecznie) wybić piłkę spod nóg napastnika, ucierpiał bramkarz Stoke, Thomas Sorensen, którego zniesiono z boiska. Jego miejsce w bramce gości zajął Begovic.
Chelsea, która do tego momentu nie pozwoliła rywalom oddać jeszcze ani jednego strzału, mogła nadal skupiać się na ataku. W roli głównej znów wystąpił Kalou, którego w narożniku pola karnego faulował Robert Huth (były piłkarz Chelsea). Sędzia wskazał na jedenasty metr, a stamtąd nie pomylił się Frank Lampard. W 44 minucie było już 3:0.
W drugiej odsłonie gospodarze grali już spokojniej, nadal jednak w pełni panując nad sytuacją. Po niecałych 20 minutach swojego hat-tricka skompletował Kalou, który po podaniu Lamparda potrzebował co prawda aż dwóch prób, żeby pokonać Begovica, ale ostatecznie wcisnął piłkę do siatki. W 71 minucie wydawało się, że po podaniu Anelki kolejną bramkę strzeli Florent Malouda, ale francuski skrzydłowy (świetny w tym spotkaniu), stojąc na pierwszym metrze przed pustą bramką… nie trafił w piłkę.
Chwilę później Carlo Ancelotti zaczął wymieniać swoich piłkarzy: pierwszy z boiska zszedł Paulo Ferreira, którego zamienił 21-letni Sam Hutchinson. I to właśnie młody prawy obrońca popisał się dośrodkowaniem, które w 81. minucie na piątą bramkę Chelsea (delikatnym strzałem z pierwszej piłki) zamienił Lampard.
Na kilka chwil przed tym trafieniem na murawie pojawił się Daniel Sturridge (zmienił Anelkę), który podobnie jak Hutchinson, szybko przywitał się z kibicami na Stamford Bridge. Po świetnym prostopadłym podaniu Drogby, urodzony w 1989 roku piłkarz, spokojnie minął bramkarza gości i podwyższył wynik. Po trafieniu popisał się też ciekawym sposobem celebracji.
Rozstrzeliwanie Stoke zakończył w 89. minucie Florent Malouda. Francuz znalazł się w podobnej pozycji, z której nie trafił w swojej pierwszej doskonałej sytuacji, ale to dwa razy zdarzyć się nie mogło. Dokładną asystę zaliczył w tej sytuacji Joe Cole.
Chelsea wygrała 7:0 w bramkach i 15:0 w strzałach celnych. Trzy punkty pozwolą „The Blues” wrócić na szczyt tabeli, ale – co ważniejsze – na dwa spotkania przed końcem taki występ wysyła też wiadomość do rywali z Manchesteru: presja? Jaka presja? Jak szczere i ile warte są te sygnały przekonamy się już 2 maja, kiedy Chelsea wyjedzie na Anfield Road, by zmierzyć się z Liverpoolem w meczu o mistrzostwo Anglii.
Bardzo dobry mecz w wykonaniu The Blues. Taką grę
podopiecznych Carlo Ancolettiego ogląda się z
prawdziwą przyjemnością. Podobnie jak Pan Redaktor
jestem kibicem Chelsea i głęboko wierzę , że w
tym roku mistrzostwo pojedzie na Stamford Bridge.